"Nim się spostrzegłam szatyn pochylił się nade mną. Zaczął wolno
przybliżać swoją twarz do mojej. Poczułam jak moje serce urządza sobie
dyskoteke rozsadzając mi klatkę piersiową. Po sekundzie wargi Justina
znalazły się kilka milimetrów przed moimi, gdzie niepewnie się
zatrzymał. - Alicia..- szepnął cicho. Przestałam wtedy walczyć ze sobą i
nie mogąc już dłużej czekać chwyciłam dłonią jego ramię, po czym wbiłam
się w te miękkie, malinowe usta."
*Sen Alicii*
Tak.
Dokładnie. Zrobiłam to. Pocałowałam go. Kolejny raz straciłam przy nim
rozum i pozwoliłam pragnieniom wyjść z ciemnych głębim i kierować swoim
wyłączonym umosłem i odrętwiałym ciałem. Znowu. Tylko, że tym razem to
coś więcej. Przesadziłam z brakiem kontroli. Teraz nie mogę przestać.
Naprawdę nie potrafię. Nie chcę się wybudzać z tego stanu i wracać do
zdrowego rozsądku. To co się dzieje jest zbyt dobre. I zbyt przyjemne. I
cholernie uzależniające. I jeszcze za bardzo szczere. Na pewno nie jest
to impuls. Kurwa.
Przywarłam ustami do jego
rozgrzanych warg łącząc je ze sobą. Nim zdążyłam oderwać się od szatyna,
poczułam jak Justin mocniej otula moje usta swoimi oddając pocałunek.
Nie wbraniając się dłużej przed głuchym krzykiem swojej podświadomości,
wpadłam w wir rozkoszy spowodowany ruchami warg chłopaka. Po chwili
dałam się wplątać w gorący taniec naszych języków, który rozpalił mnie
jeszcze bardziej. Poczułam na twarzy jego dłoń, która gładziła kciukiem
rozgrzany od rumieńców policzek. Dotyk jego palców sprawił, że przez
całe moje ciało przebiegł paraliżująco przyjemny dreszcz, który na końcu
przyłączył się do reszty uczuć kumulujących się w moim żołądku.
Przemierzyłam dłonią wzdłuż ramienia Justina, zatrzymując się na jego
szyi. Robiliśmy to powoli, starając się być jak najdelikatniejszym
mimo, że to był naprawdę silny pocałunek. Był piękny. I to wrażenie jak
przy pierwszym. Cudownie.
Po chwili, która wydawała
się trwać w jakby zatrzymanym czasie, wolno oderwaliśmy się od siebie.
Nadal mając oczy zamknięte, skupiłam swoją uwagę na słodkim uczuciu
mrowienia na ustach. W głowie zebrały mi się tysiące słów formujące się w
nieskładnei bezsensowene zdania, któe bardzo chciały być wypowiedziane
mimo, że ja sama kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć. Wolno
otworzyłam oczy. Twarz Justina znajdowała się bardzo blisko, nasze nosy
praktycznie się stykały. Jego szybki i nierwóny oddech łączył się z
moim, odbijając się od mojej skóry. Zjechał dłonią wzdłuż kości
policzkowej zatrzymując się przy kąciku ust. Delikatnie przjechał
kciukiem po mojej dolnej wardze dając mi przy tym kolejna dawkę uczucia
błogości. Lekko rozchyliłam usta, cicho wypuszczając gorące powietrze.
Nieśmiało uniosłam głowę napotykając wzrok szatyna. Jego oczy wyrażały
tyle nierozumiałych emocji, nie mogłam odczytać z nich o czym myśli.
Wpatrywaliśmy się w siebie próbując pozbierać w głowie wszystkie myśli.
Cisza między nami była przerywana tylko przez nasze uspokające się
oddechy. Bardzo chciałam, żeby coś powiedział. Cokolwiek, co wyjasniłoby
nam obojgu to co właśnie się wydarzyło. I gdy już chciałam przerwać to
milczenie wokół nas, nagle przyćmiło nas rażące światło latarki.
Odwróciliśmy głowy i ujrzeliśmy z daleka niewyraźną ciemną postać.
-Szybko,
schowajmy się- szepnął Justin wstając z piasku. Przestraszona
błyskawicznie znalazłam się na nogach gotowa do ucieczki. Justin nerwowo
się rozejrzał szukając kryjówki przed zbliżającą się tajemniczą
postacią. Po chwili złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę małego
domku służącego jako wypożyczalnia sprzętu wodnego. Ukryliśmy się za
nim, gdzie zakrywały nas deski surfingowe. Oparłam się o drewnianą
ścianę chatki modląc się by ten człowiek nie okazał się być żadnym
węszącym paparazzi. Usłyszeliśmy zbliżające się kroki, a światło latarki
odbijające się od piasku wskazywało na to,że ten ktoś jest coraz
bliżej.
-Jest tu ktoś?- nagle usłyszeliśy męski głos. Wsztrzymałam
oddech starając się być jak najciszej potrafiłam. Justin mocniej
ścisnął nasze złączone dłonie. Światło latarki cały czas migało mi przed
oczami lecz nie pisnełam ani słówka. Usłyszałam jak mężczyzna zbliża
się ku wypożyczalni. Przystanął na chwile bacznie nasłuchując. Modliłam
się, żeby nie usłyszał mojego serca, które szalało z nerwów. Dokładnie
przeświecił latarką cały domek, lecz dzięki Bogu nie przyszło mu do
głowy szukać nas za budynkiem. Po chwili westchnął ciężko i odwrócił
latarkę od wypożyczalni. Potem usłyszeliśmy jego oddalające się kroki.
Lekko wychyliłam głowę i zobaczyłam idącego tyłem mężczyznę w koszulce z
logiem Miami Beach. Uff tylko patrol przybrzeżny. Kilka sekund później
facet zniknął z pola zasięgu, a my odetchneliśmy z ulgą. Na chwilę
przymknełam opowieki i wziełam kilka krótkich oddechów by się
zrelaksować. Otworzyłam oczy i spojrzałam na nasze złączone dłonie.
Poczułam napływ zimnego, dziwnego uczucia i niewiele myśląc wyplątałam
swoją dłoń z uścisku i ruszyłam w stronę brzegu. Bardzo chciałam, żeby
Justin za mną nie szedł, jednak po chwili usłyszałam jego kroki.
-Alicia
poczekaj- powiedział głośno. Szłam dalej starając się nie zwracać na
niego uwagi. Ale chwilę później poczułam jego dłoń na moim nadgarstku.
Jednym ruchem ręki odwrócił mnie do siebie.
-Co?- bąknełam
wnerwiona. Dlaczego byłam zdnerwowana? Bo właśnie wszystko do mnie
dotarło i znów poczułam się cholernie głupio i nieswojo. Nie miałam
zielonego pojęcia jak się zachować, co powiedzieć, jak to wyjaśnić.
Wolałam się oddalić w nadziei, że czas się cofnie. Tylko, że ja tego nie
chciałam. Tak byłoby poprostu słusznie.
-Dlaczego uciekasz?-
zapytał próbując złapać ze mną kontakt wzrokowy. Nic nie odpowiedziałam.
Spuściłam jedynie głowę patrząc na piasek pod nami. Justin cicho
westchnął.
-Nie sądzisz, że powinniśmy porozmawiać?- spytał łagodnie przybliżając się.
-O czym?- wymamrotałam ostro chcąc jak nadłużej owijać w bawełnę.
-O tym co przedtem miało miejsce. Dobrze wiesz co mam na myśli i chyba powinniśmy to wyjaśnić.
-Nie ma o czym mówić- odpowiedziałam szybko wyrywając nadgarstek z jego uścisku. Spojrzał na mnie kłującym wzrokiem.
-Dlaczego?-zapytał podnosząc głos. Uniosłam głowę do góry starając się nie okazywać żadnych emocji.
-Bo
to nigdy nie powinno się zdarzyć- wycedziłam sucho. Justin zdzwiony,
wbił wzrok w moją twarz, boleśnie wiercąc w niej dziurę.
-Więc czemu się zdarzyło?- znów przybliżył się do mnie ciągle domagając się odpowiedzi.No właśnie Alicia dlaczego ?
-Nie
chciałam tego- powiedziałam szorstkim głosem słysząc w głowie głośny
śmiech mojej podświadomości. Odwróciłam się na pięcie i pewnym krokiem
ruszyłam przed siebie pozostawiając Justina ze zdezorientowanym wyrazem
twarzy.
-To ty mnie pocałowałaś- usłyszałam po chwili. Na te słowa
zatrzymałam się. To prawda. Ja go pocałowałam i najchętniej zrobiłabym
to jeszcze raz. Wolno odwróciłam się spowrotem do niego, Otworzyłam usta
lecz jedyne co powiedziałam to początek urwanego słowa, ktore i tak nie
miałoby sensu. Nie mogłam zaprzeczyć.Jedynie wpatrywałam się w niego
nic nie mówiąc.
-Naprawdę tego nie chciałaś ?- spytał ironicznie
zbliżąjąc się. Po chwili stał naprzeciwko mnie. Delikatnie chwycił mój
podbródek zmuszając mnie bym w końcu na niego spojrzała.- Alicia nie
widzisz tego co jest między nami?- zaczął z jękiem w głosie- Dobrze
wiem, że nie jestem dla ciebie obojętny. Uwierz mi pamiętam wszystko.
Każdą naszą najkrótszą rozmowę, każde przytulenie, pamiętam ten wieczór
po próbie i nie wmawiaj mi, że to nic nie znaczyło. Zrozum- przerwał
podchodząc do mnie jeszcze bliżej- Od tego dnia...od tego dnia, w kórym
spotkaliśmy się na tym dachu,ja ...ja nie mogę przestać o tobie myśleć. I
z każdym dniem brakuje mi ciebie coraz bardziej. Bo jesteś kimś kto
widzi we mnie kogoś więcej niż zepsutego celebryte. Wiem, że nie jestem
dla ciebie bez znaczenia. Dziś sięw tym utwierdziłem. I proszę cię nie
zaprzeczaj temu- dodał patrząc mi prosto w oczy. Patrzyłam na niego
kompletnie nie mogąc pojąć jego słów. To możliwe, że tego wszystkiego
nie zauważyłam? Chyba nie chciałam. Patrzyłam w te jego błyszczące oczy i
wiedziałam, że nie mogłam dalej kłamać i uciekać przed tym.
-Nie zaprzeczam-szepnełam cicho słabym głosem. Chłopak przesunął dłoń na mój policzek delikatnie go gładząc.
-Więc
dlaczego tak bardzo się przed tym wzbraniasz ?- spytał półgłosem. Znów
spuściłam wzrok na dół wbijając wzrok w ziemie. Szukałam w głowie
odpowiednich snów, które dałyby mu odpowiedz na to pytanie, ale nie
potrafiłam ubrać tego wszystkiego w ładne zdania. Nie potrafiłam.
-Wiesz
czemu?- podniosłam nagle głos patrząc wprost na jego twarz.- Boję się-
powiedziałam szczerze z jękiem w głosie.- Cholernie się boję, że to
przerodzi się w coś innego. W coś co będzie dla nas obojga bolesne.
Dlaczego?- Cofnełam się o krok do tytu próbując powstrzymać płacz.- Bo
jesteśmy z innych światów Justin. Nasze życia różnią się pod każdym
względem rozumiesz..- przerwałam na chwilę łapiąc oddech.-Nie chcę się w
tobie zakochać- dodałam szeptem patrząc na niego. Moje słowa mocno w
niego trafiły. Jego smutny wyraz twarzy łamał mi serce. Ale to była
prawda. I to raniło mnie jeszcze mocniej.
-I po prostu chcesz z
tym walczyć ?-spytał głośno. Odwróciłam wzrok na ocean z nadzieją, że
znajdę w nim odpowiedź. Lecz tak jak Justinowi odpowiedziały mi tylko
fale odbijające się o brzeg. Przez chwilę, która zdawała się trwać w
nieskończoność, staliśmy naprzec siebie bezgłośnie analizując wszystko
to co sobie powiedzieliśmy.
-Posłuchaj-odezwał się nagle.- Mam
propozycję. Zawrzyjmy układ.- powiedział spokojnie. Spojrzałam na niego
zdziwiona. Jaki znowu układ ? Czy on musi wszystko komplikować jeszcze
bardziej ?-Spróbujmy być razem, bez zobowiązań.- dodał chwilę później.
Poczułam ciepło rozlewające się we mnie. Ale wiedziałam, że to bez
sensu. Zmarszczyłam brwi nie wiedząc o co mu chodzi. Justin widząc moją
mine westchnął cicho. - Wiem, brzmi to głupio, najzwyczajniej w świecie
bądźmy dla siebie i cieszmy się sobą.- mówił ciągle patrząc mi w oczy.
Naprawdę mu się podobam ? -Ale gdy jedno z nas zacznie czuć coś więcej,
po prostu zakończymy to i zapomnimy o tym. Myślę, że to będzie
bezbolesne rozwiązanie- zakończył czekając na moje zdanie.
Przeanalizowałam dokładnie cały sens jego wypowiedzi rozpatrując
wszystkie za i przeciw. Choć tak naprawdę nie widziałam w tym nic
negatywnego. Fajnie będzie. Bez zobowiązań. Będziemy dla siebie by
spędzać miło czas. Każdy pragnie kogoś takiego przy sobie na wyłączność.
Kiedy czar pryśnie, każde z nas wróci do swojego życia. Okej, skoro to
jedyny sposób. Podeszłam kilka kroków bliżej niego.
-Taka miła przygoda ?- spytałam z lekkim uśmiechem. Justin odwzajemnił uśmiech przytakując.
-Zgadzam
się- odpowiedziałam przekonana.- Ale nie dzielmy się tym z resztą
świata, nikt nie musi o tym wiedzieć ok?-spytałam z nadzieją.
-Oczywiście-
odpowiedział wesoło po czym podał mi dłoń- Na przypieczentowanie
naszego układu- uśmiechnął się łągodnie. Zaśmiałam się i ścisnełam jego
dłoń. Nagle on pociągnął moją rękę i przyciągnął mnie do siebie.
Delikatnie pogładził moje policzki- Mogę cię w końcu legalnie
pocałować?- wyszeptał uśmiechając się szeroko. Zaśmiałam się i
szczęśliwa z takiego obrotu sytuacji skinełam głową. Justin lekko się
pochylił i złączył nasze spragnione usta w pierwszym oficjalnym
pocałunku nieoficjalnej pary, jaką właśnie się staliśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz