*Justin*
-Justin ?- z zamyśleń wyrwał mnie delikatny damski głos. Rozpoznałem go lecz w tym burdelu w mojej głowie nie mogłem od razu stwierdzić kto to do mnie powiedział. Leniwie przekręciłem głowę, nie odrywając rąk od barierki balkonu.
-A to ty..- powiedziałem bez emocji na widok Carleny. Mimo, że jej wizyta nie była mi zbytnio na rękę, to poczułem lekką ulgę, że to ona postanowiła mnie nawiedzić, a nie ktoś kto najchętniej dokopał by mi jeszcze bardziej, ktoś z kim nie miałem ochoty rozmawiać. Z resztą nie miałem ochoty rozmawiać nawet ze ścianą. Wystarczały mi długie i bezgłośne dyskusje ze samym sobą. Popatrzyłem na nią przelotnie. Dziewczyna przyglądała mi się zatroskanym wzrokiem.
-Tak, to ja..- szepneła niepewnie nerwowo jeżdżąc dłonią po swoim przedramieniu. Obdarzyłem ją pustym spojrzeniem i spowrotem włożyłem do ust papierosa. Obojętnie powróciłem do swojej wcześniejszej pozycji, nie zważając jakoś specjalnie na obecność przyjaciółki. Usłyszałem za sobą jak wzdycha z irytacją. Przez chwilę milczała przyglądając mi się z oddali.
-Boże, co ty ze sobą zrobileś?- powiedziała z wyrzutem robiąc kilka kroków w moją stronę. Opierałem się nadal o oparcie starając się wrócić do swoich wcześniejszych rozmyśleń. Chwilę później dziewczyna stała koło mnie wiercąc mi swoim przenikliwym wzrokiem dziurę na twarzy. Mimo to wciąż milczałem. Bo co miałem powiedzieć ? Jakoś tak ostatnio brak odpowiedzi na jakiekolwiek pytania stało się dla mnie najlepszą odpowiedzią. Olewałem dziewczynę, skupiając swoją uwagę na idealnie przystrzyżonych krzewach w swoim ogrodzie. W końcu Carlena odpuściła sobie walkę z moją ignorancją i odwróciła wzrok na widok przed nami, głośno wypuszczając powietrze. Staliśmy tak pogrążeni w tej ciszy i spiętej atmosferze, wdychając papierosowy dym. Doskonale wiedziałem o czym myśli i po co tutaj przyszła.
-Dlaczego nie przychodzisz ?- odezwała się w końcu, gwałtownie odwracając się do mnie. Jej głos był przepełniony bólem i złością jednocześnie. Gapiła się na mnie rządając choć najkrótszego i najcichszego wytłumaczenia. Ja jednak wziąż jeździłem wzrokiem po swoim ogrodzie, starając się nie szukać w głowie odpowiedzi na jej pytanie.
-Justin do jasnej cholery spójrz na mnie!- podniosła głos, nie mogąc już dłużej znieść mojego milczenia. Niechętnie odwróciłem twarz i wbiłem wzrok w jej przepełnione smutkiem oczy.
-Po prostu- odpowiedziałem pierwsze co przyszlo mi do głowy, po czym znów zaciągnąłem się smakiem nikotyny. Dziewczyna spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
-Po prostu ?- prychneła.-Tak po prostu postanowiłeś dać sobie spokój i zabarykadować się tutaj ? Kurwa żartujesz sobie?!- krzykneła zdenerwowana wymachując rękami. Znów nic nie powiedziałem. Nie miałem sił by się z nią kłócić. Coraz bardziej zła i zrozpaczona schowała twarz w dłonie nabierając w płuca powietrza.
-Justin- odezwała się po chwili. -Powiedz mi dlaczego od kilku tygodni nie przychodzisz do szpitala?- spytała spokojnie z powagą w głosie. Nie mając zamiaru odpowiadać na jej pytanie, ostatni raz wypuściłem z ust dym, po czym włożyłem niedopałek do popielniczki, ktora byla praktycznie cała wypelniona petami. Odwróciłem się w kierunku wyjścia.
-Daj spokój- mruknąłem tylko i skierowałem się do kuchni. Carlena wciąż zdumiona moim zachowaniem, pokręciła jedynie głową mrucząc coś pod nosem. Miałem nadzieję, że znudziła ją ta bezsensowna i bezowocna rozmowa ze mną i, że w końcu zostawi mnie w spokoju, ale ona tak szybko się nie poddała. Po chwili znalazła się tuż przede mną ze zdeterminowanym wyrazem twarzy.
-Nie Justin ! Nie dam spokoju !- wyparowała ostro próbując nawiązać ze mną kontakt wzrokowy.- Chcę ci pomóc- dodała.
-Nie potrzebuje żadnej pomocy ! - podniosłem głos zmęczony już jej natrętnym zachowaniem. Dziewczyna lekko wzdrygneła się przez mój nagły wybuch. Westchnąłem ciężko przecierając twarz.
-Przestań. Spójrz tylko na siebie- wskazała na mnie z politowaniem w oczach. Nie musiałem patrzeć w lustro, żeby wiedzieć, że wyglądałem tragicznie. Ale to nie przykuło zbytnio mojej uwagi.
-Spójrz dookoła na ten burdel- przejechała wrokiem po całym domu machając dłońmi na porozrzucane wszędzie śmieci, naczyna, ubrania i jakieś przedmioty. Syf również mi nie przeszkadzał.- Bardzo potrzebujesz pomocy- dodała stanowczo. Znów odwróciłem się od niej i oparłem dłonie o blat.
-Potrzebuję jej- mruknąłem po chwili, zaciskając powieki. Carlena cicho westchneła i powoli podeszła do mnie. Delikatnie przjechała dłonią po moim ramieniu.
-Więc jej nie zostawiaj- szepneła. Odwróciłem twarz w drugą stronę z całych sił powstrzymując napływające łzy. Boże nigdy tego nie zrobię.
-Nie chcę jej zostawiać- odezwałem się w końcu.- Ale nie mogę tak dłużej.- powiedziałem z jękiem zasłaniając twarz dłonią.- Zrozum, kiedy tam jestem i patrzę na nią..- pojedyńcza łza spłyneła po moim policzku -..ja czuję, że to koniec. Wciąż nie mogę uwierzyć, że to się stało, że ona leży tam i się nie rusza..- zacząłem nerwowo gestykulować rękami- .. że nie uśmiecha się do mnie, nie patrzy na nic, leży tylko i śpi, nie może nawet samodzielnie oddychać, bo ja.. moja wina- wybuchnąłem tracąc kontrolę nad swoimi słowami. Bezwładnie zjechałem plecami po szafce do podłogi. Nie zwracając już uwagi na obecność Carleny po prostu zacząłem szlochać co chwila powtarzając pod nosem jej imię.- To wszystko tak cholernie boli- wychlipiałem błądząc palcami po rozczochranych włosach. Momentalnie dziewczyna przykucneła obok tuląc mnie do siebie.
-Ciii....- próbowała uspokoić moje roztrzęsione ciało.
-Nie zasługuję na to by czekać na nią, aż wróci..- mówiłem nadal mocząc łzami koszulę Carleny.
-Proszę cię nie mów tak. Nie możesz się załamywać, musisz przy niej być.- Złapała mnie za ramiona potrząsając za nie.- Nie poddawaj się do cholery!- powtarzała błagalnym głosem. -Przecież jak ty to zrobisz, do kogo ona wróci ?! Zastanów się dla kogo ona walczy ?!- spytała zmuszając mnie bym na nią spojrzał. Patrzyłem na nią tylko, nie wiedząc co odpowiedzieć.
-Dla ciebie, idioto- powiedziała w końcu, leciutko się uśmiechając.
~
*Sen Alicii*
Pojedyńcze kropelki potu spływały po moim czole, biegnąc wzdłóż moich kości policzkowych i nosie. Muzyka dudniła mi w uszach i klatce piersiowej, a krew wręcz się we mnie gotowałą. Byłam w trakcie wykonywania ostatniego układu, zakanczającego koncert. Po kilku minutach piosenka się skończyła, wszystkie reflektory na chwilę zgasły. KONIEC.
-Dziękuję Kansaassss!!- wykrzyczał Justin, a tłum fanów wydał z siebie niesamowity hałas. Justin bardzo miło pożegnał się z fankami i oczywiście obiecał im powrót. Następnie wszyscy udaliśmy się za kulisy by dojść do siebie. Byłam padnięta, ale i cholernie szczęśliwa. Kolejny udany występ. Przybiliśmy sobie wszyscy piątki i padliśmy na kanapy, wlewając w siebie hektolitry wody. Przez jakieś dziesięć minut opoczywaliśmy, po czym postanowiłam pójść do swojej garderoby by pozbierać swoje rzeczy. Tak miałam swoją garderobę!!! Weszłam do małego pomieszczenia, w którym znajdowała się tylko toaletka z lustrem i mnóstwo wieszaków z kostiumami. Przebrałam się wygodne ubrania i zrobiłam szybkiego koka. Chwyciłam za swoją torbę i zaczełam pakować do niej resztę swoich rzeczy. Nagle, kompletnie niespodziewanie poczułam parę ciepłych dłoni oplatających mnie w pasie. W pierwszym momencie pisnełam przestraszona, lecz chwilę później do moich nozdrzy dotarł dobrze znany mi zapach męskich perfum.
-Uwielbiam cię tak straszyć- Justin zaśmiał się cicho,dmuchając gorącym powietrzem w skórę na moim odkrytym ramieniu, po czym soczyście pocałował mnie w policzek. Przez całe moje ciało przebiegł przyjemny dreszcz, a na twarzy momentalnie pojawił się szeroki uśmiech. Uradowana szybko odwróciłam się do niego.
-Jakim cudem weszłeś tutaj tak cicho ?-spytałam zaciekawiona.
-No cóź...jestem niczym ninja- wyszczerzył się dumnie. Zaśmiałam się i nie czekając dłużej przywarłam do jego malinowych ust. Justin odwzajemnił pocałunek przyciągając mnie bliżej siebie. Muszę Wam się przyznać, że przez ostatni miesiąc uzależniłam się od tego. Im częściej mnie całował, tym bardziej brakowało mi później tych cudownych warg. Tak, są idealne. Oderwałam się od Justina i złączyłam nasze dłonie.
-No więc jak wypadłem dzisiaj ?-spytał uśmiechając się zalotnie.
-Hm.. wiesz -udawałam niezadowolenie- bywało lepiej.. - przeciągnełam artystycznie robiąc zgrymaszoną minę.
-Slucham?!- prychnął urażony- Byłem świetny- odrzekł bardzo skromnie. Przytaknelam śmiejąc się i przewracając oczami. Justin lekko pochylił się nade mną i szepnął
-Ale ty byłaś lepsza- uśmiechnął się słodko i pocałował mnie w czubek nosa. Wydałam z siebie odgłos wzruszenia i wtuliłam się w jego tors. Jak dobrze. Czy czułaś się kiedykolwiek tak wyjątkowo, że zastanawiałaś się co takiego mają w sobie te zwyczajne gesty i słowa, które tak nagle stały się takie niezwykłe i sprawiały, że pragniesz więcej ? Staliśmy tak po prostu wtuleni w siebie śmiejąc się pod nosem, gdy nagle przed drzwiami usłyszeliśmy jakiś hałas. Chwilę później do garderoby wszedł Scotter. Momentalnie odsuneliśmy się od siebie. Na szczęście mężczyzna nic nie zauwazył, gdyż był całkowicie pochłonięty pisaniem czegoś w swoim telefonie. Lekko odetchnełam z ulgą uspokajając się. Scooter w końcu podniósł wzrok z telefonu.
-Tu jesteś Justin! Wszędzie cię szukam- powiedział poddenerwowanym głosem.
-Tak, bo ten...ja własnie.. - mamrotał speszony szatyn drapiąc się w kark.
-No chodź już, fani czekają przed wejściem!- przerwał mu zniecierpliwionym zgłosem, znów pisząc coś w swoim smartfonie.
-Tak, tak już idę- odpowiedział szybko. Scooter mruknął coś pod nosem i odszedł, ciągle gapiąc sie jak zahipnotyzowany z komórkę. Justin odetchnął z ulgą.
-Wybacz, muszę isć- szepnął podchodząc do mnie.
-W porządku, spotkamy się później- uśmiechnełam się szeroko, nie chcąc pokazać jak bardzo nie chcę by odchodził.
-Oczywiście- odwzajemnił uśmiech i pochylił się nade mną. Delikatnie musnął moje usta, a chwilę później opuścił pokój. Westchnełam, siadając na małej czarnej sofie. Lekko przejechałam palcem po dolnej wardze, wciąż rozpływając się pod wpływem ust szatyna.
*
Szajs.
wybaczcie
madeinpoland
Zastanawiałeś się kiedyś jak to jest całkowicie odciąć się od realnego świata i dobijającej Cię codzienności? Zamknąć na kłódke dotychczasowe życie, klucz wyrzucić za siebie, położyć się spać i od nowa wyśnić swoje marzenia ?
piątek, 13 marca 2015
sobota, 21 lutego 2015
Rozdział 14 "Zawrzyjmy układ"
"Nim się spostrzegłam szatyn pochylił się nade mną. Zaczął wolno
przybliżać swoją twarz do mojej. Poczułam jak moje serce urządza sobie
dyskoteke rozsadzając mi klatkę piersiową. Po sekundzie wargi Justina
znalazły się kilka milimetrów przed moimi, gdzie niepewnie się
zatrzymał. - Alicia..- szepnął cicho. Przestałam wtedy walczyć ze sobą i
nie mogąc już dłużej czekać chwyciłam dłonią jego ramię, po czym wbiłam
się w te miękkie, malinowe usta."
*Sen Alicii*
Tak. Dokładnie. Zrobiłam to. Pocałowałam go. Kolejny raz straciłam przy nim rozum i pozwoliłam pragnieniom wyjść z ciemnych głębim i kierować swoim wyłączonym umosłem i odrętwiałym ciałem. Znowu. Tylko, że tym razem to coś więcej. Przesadziłam z brakiem kontroli. Teraz nie mogę przestać. Naprawdę nie potrafię. Nie chcę się wybudzać z tego stanu i wracać do zdrowego rozsądku. To co się dzieje jest zbyt dobre. I zbyt przyjemne. I cholernie uzależniające. I jeszcze za bardzo szczere. Na pewno nie jest to impuls. Kurwa.
Przywarłam ustami do jego rozgrzanych warg łącząc je ze sobą. Nim zdążyłam oderwać się od szatyna, poczułam jak Justin mocniej otula moje usta swoimi oddając pocałunek. Nie wbraniając się dłużej przed głuchym krzykiem swojej podświadomości, wpadłam w wir rozkoszy spowodowany ruchami warg chłopaka. Po chwili dałam się wplątać w gorący taniec naszych języków, który rozpalił mnie jeszcze bardziej. Poczułam na twarzy jego dłoń, która gładziła kciukiem rozgrzany od rumieńców policzek. Dotyk jego palców sprawił, że przez całe moje ciało przebiegł paraliżująco przyjemny dreszcz, który na końcu przyłączył się do reszty uczuć kumulujących się w moim żołądku. Przemierzyłam dłonią wzdłuż ramienia Justina, zatrzymując się na jego szyi. Robiliśmy to powoli, starając się być jak najdelikatniejszym mimo, że to był naprawdę silny pocałunek. Był piękny. I to wrażenie jak przy pierwszym. Cudownie.
Po chwili, która wydawała się trwać w jakby zatrzymanym czasie, wolno oderwaliśmy się od siebie. Nadal mając oczy zamknięte, skupiłam swoją uwagę na słodkim uczuciu mrowienia na ustach. W głowie zebrały mi się tysiące słów formujące się w nieskładnei bezsensowene zdania, któe bardzo chciały być wypowiedziane mimo, że ja sama kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć. Wolno otworzyłam oczy. Twarz Justina znajdowała się bardzo blisko, nasze nosy praktycznie się stykały. Jego szybki i nierwóny oddech łączył się z moim, odbijając się od mojej skóry. Zjechał dłonią wzdłuż kości policzkowej zatrzymując się przy kąciku ust. Delikatnie przjechał kciukiem po mojej dolnej wardze dając mi przy tym kolejna dawkę uczucia błogości. Lekko rozchyliłam usta, cicho wypuszczając gorące powietrze. Nieśmiało uniosłam głowę napotykając wzrok szatyna. Jego oczy wyrażały tyle nierozumiałych emocji, nie mogłam odczytać z nich o czym myśli. Wpatrywaliśmy się w siebie próbując pozbierać w głowie wszystkie myśli. Cisza między nami była przerywana tylko przez nasze uspokające się oddechy. Bardzo chciałam, żeby coś powiedział. Cokolwiek, co wyjasniłoby nam obojgu to co właśnie się wydarzyło. I gdy już chciałam przerwać to milczenie wokół nas, nagle przyćmiło nas rażące światło latarki. Odwróciliśmy głowy i ujrzeliśmy z daleka niewyraźną ciemną postać.
-Szybko, schowajmy się- szepnął Justin wstając z piasku. Przestraszona błyskawicznie znalazłam się na nogach gotowa do ucieczki. Justin nerwowo się rozejrzał szukając kryjówki przed zbliżającą się tajemniczą postacią. Po chwili złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę małego domku służącego jako wypożyczalnia sprzętu wodnego. Ukryliśmy się za nim, gdzie zakrywały nas deski surfingowe. Oparłam się o drewnianą ścianę chatki modląc się by ten człowiek nie okazał się być żadnym węszącym paparazzi. Usłyszeliśmy zbliżające się kroki, a światło latarki odbijające się od piasku wskazywało na to,że ten ktoś jest coraz bliżej.
-Jest tu ktoś?- nagle usłyszeliśy męski głos. Wsztrzymałam oddech starając się być jak najciszej potrafiłam. Justin mocniej ścisnął nasze złączone dłonie. Światło latarki cały czas migało mi przed oczami lecz nie pisnełam ani słówka. Usłyszałam jak mężczyzna zbliża się ku wypożyczalni. Przystanął na chwile bacznie nasłuchując. Modliłam się, żeby nie usłyszał mojego serca, które szalało z nerwów. Dokładnie przeświecił latarką cały domek, lecz dzięki Bogu nie przyszło mu do głowy szukać nas za budynkiem. Po chwili westchnął ciężko i odwrócił latarkę od wypożyczalni. Potem usłyszeliśmy jego oddalające się kroki. Lekko wychyliłam głowę i zobaczyłam idącego tyłem mężczyznę w koszulce z logiem Miami Beach. Uff tylko patrol przybrzeżny. Kilka sekund później facet zniknął z pola zasięgu, a my odetchneliśmy z ulgą. Na chwilę przymknełam opowieki i wziełam kilka krótkich oddechów by się zrelaksować. Otworzyłam oczy i spojrzałam na nasze złączone dłonie. Poczułam napływ zimnego, dziwnego uczucia i niewiele myśląc wyplątałam swoją dłoń z uścisku i ruszyłam w stronę brzegu. Bardzo chciałam, żeby Justin za mną nie szedł, jednak po chwili usłyszałam jego kroki.
-Alicia poczekaj- powiedział głośno. Szłam dalej starając się nie zwracać na niego uwagi. Ale chwilę później poczułam jego dłoń na moim nadgarstku. Jednym ruchem ręki odwrócił mnie do siebie.
-Co?- bąknełam wnerwiona. Dlaczego byłam zdnerwowana? Bo właśnie wszystko do mnie dotarło i znów poczułam się cholernie głupio i nieswojo. Nie miałam zielonego pojęcia jak się zachować, co powiedzieć, jak to wyjaśnić. Wolałam się oddalić w nadziei, że czas się cofnie. Tylko, że ja tego nie chciałam. Tak byłoby poprostu słusznie.
-Dlaczego uciekasz?- zapytał próbując złapać ze mną kontakt wzrokowy. Nic nie odpowiedziałam. Spuściłam jedynie głowę patrząc na piasek pod nami. Justin cicho westchnął.
-Nie sądzisz, że powinniśmy porozmawiać?- spytał łagodnie przybliżając się.
-O czym?- wymamrotałam ostro chcąc jak nadłużej owijać w bawełnę.
-O tym co przedtem miało miejsce. Dobrze wiesz co mam na myśli i chyba powinniśmy to wyjaśnić.
-Nie ma o czym mówić- odpowiedziałam szybko wyrywając nadgarstek z jego uścisku. Spojrzał na mnie kłującym wzrokiem.
-Dlaczego?-zapytał podnosząc głos. Uniosłam głowę do góry starając się nie okazywać żadnych emocji.
-Bo to nigdy nie powinno się zdarzyć- wycedziłam sucho. Justin zdzwiony, wbił wzrok w moją twarz, boleśnie wiercąc w niej dziurę.
-Więc czemu się zdarzyło?- znów przybliżył się do mnie ciągle domagając się odpowiedzi.No właśnie Alicia dlaczego ?
-Nie chciałam tego- powiedziałam szorstkim głosem słysząc w głowie głośny śmiech mojej podświadomości. Odwróciłam się na pięcie i pewnym krokiem ruszyłam przed siebie pozostawiając Justina ze zdezorientowanym wyrazem twarzy.
-To ty mnie pocałowałaś- usłyszałam po chwili. Na te słowa zatrzymałam się. To prawda. Ja go pocałowałam i najchętniej zrobiłabym to jeszcze raz. Wolno odwróciłam się spowrotem do niego, Otworzyłam usta lecz jedyne co powiedziałam to początek urwanego słowa, ktore i tak nie miałoby sensu. Nie mogłam zaprzeczyć.Jedynie wpatrywałam się w niego nic nie mówiąc.
-Naprawdę tego nie chciałaś ?- spytał ironicznie zbliżąjąc się. Po chwili stał naprzeciwko mnie. Delikatnie chwycił mój podbródek zmuszając mnie bym w końcu na niego spojrzała.- Alicia nie widzisz tego co jest między nami?- zaczął z jękiem w głosie- Dobrze wiem, że nie jestem dla ciebie obojętny. Uwierz mi pamiętam wszystko. Każdą naszą najkrótszą rozmowę, każde przytulenie, pamiętam ten wieczór po próbie i nie wmawiaj mi, że to nic nie znaczyło. Zrozum- przerwał podchodząc do mnie jeszcze bliżej- Od tego dnia...od tego dnia, w kórym spotkaliśmy się na tym dachu,ja ...ja nie mogę przestać o tobie myśleć. I z każdym dniem brakuje mi ciebie coraz bardziej. Bo jesteś kimś kto widzi we mnie kogoś więcej niż zepsutego celebryte. Wiem, że nie jestem dla ciebie bez znaczenia. Dziś sięw tym utwierdziłem. I proszę cię nie zaprzeczaj temu- dodał patrząc mi prosto w oczy. Patrzyłam na niego kompletnie nie mogąc pojąć jego słów. To możliwe, że tego wszystkiego nie zauważyłam? Chyba nie chciałam. Patrzyłam w te jego błyszczące oczy i wiedziałam, że nie mogłam dalej kłamać i uciekać przed tym.
-Nie zaprzeczam-szepnełam cicho słabym głosem. Chłopak przesunął dłoń na mój policzek delikatnie go gładząc.
-Więc dlaczego tak bardzo się przed tym wzbraniasz ?- spytał półgłosem. Znów spuściłam wzrok na dół wbijając wzrok w ziemie. Szukałam w głowie odpowiednich snów, które dałyby mu odpowiedz na to pytanie, ale nie potrafiłam ubrać tego wszystkiego w ładne zdania. Nie potrafiłam.
-Wiesz czemu?- podniosłam nagle głos patrząc wprost na jego twarz.- Boję się- powiedziałam szczerze z jękiem w głosie.- Cholernie się boję, że to przerodzi się w coś innego. W coś co będzie dla nas obojga bolesne. Dlaczego?- Cofnełam się o krok do tytu próbując powstrzymać płacz.- Bo jesteśmy z innych światów Justin. Nasze życia różnią się pod każdym względem rozumiesz..- przerwałam na chwilę łapiąc oddech.-Nie chcę się w tobie zakochać- dodałam szeptem patrząc na niego. Moje słowa mocno w niego trafiły. Jego smutny wyraz twarzy łamał mi serce. Ale to była prawda. I to raniło mnie jeszcze mocniej.
-I po prostu chcesz z tym walczyć ?-spytał głośno. Odwróciłam wzrok na ocean z nadzieją, że znajdę w nim odpowiedź. Lecz tak jak Justinowi odpowiedziały mi tylko fale odbijające się o brzeg. Przez chwilę, która zdawała się trwać w nieskończoność, staliśmy naprzec siebie bezgłośnie analizując wszystko to co sobie powiedzieliśmy.
-Posłuchaj-odezwał się nagle.- Mam propozycję. Zawrzyjmy układ.- powiedział spokojnie. Spojrzałam na niego zdziwiona. Jaki znowu układ ? Czy on musi wszystko komplikować jeszcze bardziej ?-Spróbujmy być razem, bez zobowiązań.- dodał chwilę później. Poczułam ciepło rozlewające się we mnie. Ale wiedziałam, że to bez sensu. Zmarszczyłam brwi nie wiedząc o co mu chodzi. Justin widząc moją mine westchnął cicho. - Wiem, brzmi to głupio, najzwyczajniej w świecie bądźmy dla siebie i cieszmy się sobą.- mówił ciągle patrząc mi w oczy. Naprawdę mu się podobam ? -Ale gdy jedno z nas zacznie czuć coś więcej, po prostu zakończymy to i zapomnimy o tym. Myślę, że to będzie bezbolesne rozwiązanie- zakończył czekając na moje zdanie. Przeanalizowałam dokładnie cały sens jego wypowiedzi rozpatrując wszystkie za i przeciw. Choć tak naprawdę nie widziałam w tym nic negatywnego. Fajnie będzie. Bez zobowiązań. Będziemy dla siebie by spędzać miło czas. Każdy pragnie kogoś takiego przy sobie na wyłączność. Kiedy czar pryśnie, każde z nas wróci do swojego życia. Okej, skoro to jedyny sposób. Podeszłam kilka kroków bliżej niego.
-Taka miła przygoda ?- spytałam z lekkim uśmiechem. Justin odwzajemnił uśmiech przytakując.
-Zgadzam się- odpowiedziałam przekonana.- Ale nie dzielmy się tym z resztą świata, nikt nie musi o tym wiedzieć ok?-spytałam z nadzieją.
-Oczywiście- odpowiedział wesoło po czym podał mi dłoń- Na przypieczentowanie naszego układu- uśmiechnął się łągodnie. Zaśmiałam się i ścisnełam jego dłoń. Nagle on pociągnął moją rękę i przyciągnął mnie do siebie. Delikatnie pogładził moje policzki- Mogę cię w końcu legalnie pocałować?- wyszeptał uśmiechając się szeroko. Zaśmiałam się i szczęśliwa z takiego obrotu sytuacji skinełam głową. Justin lekko się pochylił i złączył nasze spragnione usta w pierwszym oficjalnym pocałunku nieoficjalnej pary, jaką właśnie się staliśmy.
*Sen Alicii*
Tak. Dokładnie. Zrobiłam to. Pocałowałam go. Kolejny raz straciłam przy nim rozum i pozwoliłam pragnieniom wyjść z ciemnych głębim i kierować swoim wyłączonym umosłem i odrętwiałym ciałem. Znowu. Tylko, że tym razem to coś więcej. Przesadziłam z brakiem kontroli. Teraz nie mogę przestać. Naprawdę nie potrafię. Nie chcę się wybudzać z tego stanu i wracać do zdrowego rozsądku. To co się dzieje jest zbyt dobre. I zbyt przyjemne. I cholernie uzależniające. I jeszcze za bardzo szczere. Na pewno nie jest to impuls. Kurwa.
Przywarłam ustami do jego rozgrzanych warg łącząc je ze sobą. Nim zdążyłam oderwać się od szatyna, poczułam jak Justin mocniej otula moje usta swoimi oddając pocałunek. Nie wbraniając się dłużej przed głuchym krzykiem swojej podświadomości, wpadłam w wir rozkoszy spowodowany ruchami warg chłopaka. Po chwili dałam się wplątać w gorący taniec naszych języków, który rozpalił mnie jeszcze bardziej. Poczułam na twarzy jego dłoń, która gładziła kciukiem rozgrzany od rumieńców policzek. Dotyk jego palców sprawił, że przez całe moje ciało przebiegł paraliżująco przyjemny dreszcz, który na końcu przyłączył się do reszty uczuć kumulujących się w moim żołądku. Przemierzyłam dłonią wzdłuż ramienia Justina, zatrzymując się na jego szyi. Robiliśmy to powoli, starając się być jak najdelikatniejszym mimo, że to był naprawdę silny pocałunek. Był piękny. I to wrażenie jak przy pierwszym. Cudownie.
Po chwili, która wydawała się trwać w jakby zatrzymanym czasie, wolno oderwaliśmy się od siebie. Nadal mając oczy zamknięte, skupiłam swoją uwagę na słodkim uczuciu mrowienia na ustach. W głowie zebrały mi się tysiące słów formujące się w nieskładnei bezsensowene zdania, któe bardzo chciały być wypowiedziane mimo, że ja sama kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć. Wolno otworzyłam oczy. Twarz Justina znajdowała się bardzo blisko, nasze nosy praktycznie się stykały. Jego szybki i nierwóny oddech łączył się z moim, odbijając się od mojej skóry. Zjechał dłonią wzdłuż kości policzkowej zatrzymując się przy kąciku ust. Delikatnie przjechał kciukiem po mojej dolnej wardze dając mi przy tym kolejna dawkę uczucia błogości. Lekko rozchyliłam usta, cicho wypuszczając gorące powietrze. Nieśmiało uniosłam głowę napotykając wzrok szatyna. Jego oczy wyrażały tyle nierozumiałych emocji, nie mogłam odczytać z nich o czym myśli. Wpatrywaliśmy się w siebie próbując pozbierać w głowie wszystkie myśli. Cisza między nami była przerywana tylko przez nasze uspokające się oddechy. Bardzo chciałam, żeby coś powiedział. Cokolwiek, co wyjasniłoby nam obojgu to co właśnie się wydarzyło. I gdy już chciałam przerwać to milczenie wokół nas, nagle przyćmiło nas rażące światło latarki. Odwróciliśmy głowy i ujrzeliśmy z daleka niewyraźną ciemną postać.
-Szybko, schowajmy się- szepnął Justin wstając z piasku. Przestraszona błyskawicznie znalazłam się na nogach gotowa do ucieczki. Justin nerwowo się rozejrzał szukając kryjówki przed zbliżającą się tajemniczą postacią. Po chwili złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę małego domku służącego jako wypożyczalnia sprzętu wodnego. Ukryliśmy się za nim, gdzie zakrywały nas deski surfingowe. Oparłam się o drewnianą ścianę chatki modląc się by ten człowiek nie okazał się być żadnym węszącym paparazzi. Usłyszeliśmy zbliżające się kroki, a światło latarki odbijające się od piasku wskazywało na to,że ten ktoś jest coraz bliżej.
-Jest tu ktoś?- nagle usłyszeliśy męski głos. Wsztrzymałam oddech starając się być jak najciszej potrafiłam. Justin mocniej ścisnął nasze złączone dłonie. Światło latarki cały czas migało mi przed oczami lecz nie pisnełam ani słówka. Usłyszałam jak mężczyzna zbliża się ku wypożyczalni. Przystanął na chwile bacznie nasłuchując. Modliłam się, żeby nie usłyszał mojego serca, które szalało z nerwów. Dokładnie przeświecił latarką cały domek, lecz dzięki Bogu nie przyszło mu do głowy szukać nas za budynkiem. Po chwili westchnął ciężko i odwrócił latarkę od wypożyczalni. Potem usłyszeliśmy jego oddalające się kroki. Lekko wychyliłam głowę i zobaczyłam idącego tyłem mężczyznę w koszulce z logiem Miami Beach. Uff tylko patrol przybrzeżny. Kilka sekund później facet zniknął z pola zasięgu, a my odetchneliśmy z ulgą. Na chwilę przymknełam opowieki i wziełam kilka krótkich oddechów by się zrelaksować. Otworzyłam oczy i spojrzałam na nasze złączone dłonie. Poczułam napływ zimnego, dziwnego uczucia i niewiele myśląc wyplątałam swoją dłoń z uścisku i ruszyłam w stronę brzegu. Bardzo chciałam, żeby Justin za mną nie szedł, jednak po chwili usłyszałam jego kroki.
-Alicia poczekaj- powiedział głośno. Szłam dalej starając się nie zwracać na niego uwagi. Ale chwilę później poczułam jego dłoń na moim nadgarstku. Jednym ruchem ręki odwrócił mnie do siebie.
-Co?- bąknełam wnerwiona. Dlaczego byłam zdnerwowana? Bo właśnie wszystko do mnie dotarło i znów poczułam się cholernie głupio i nieswojo. Nie miałam zielonego pojęcia jak się zachować, co powiedzieć, jak to wyjaśnić. Wolałam się oddalić w nadziei, że czas się cofnie. Tylko, że ja tego nie chciałam. Tak byłoby poprostu słusznie.
-Dlaczego uciekasz?- zapytał próbując złapać ze mną kontakt wzrokowy. Nic nie odpowiedziałam. Spuściłam jedynie głowę patrząc na piasek pod nami. Justin cicho westchnął.
-Nie sądzisz, że powinniśmy porozmawiać?- spytał łagodnie przybliżając się.
-O czym?- wymamrotałam ostro chcąc jak nadłużej owijać w bawełnę.
-O tym co przedtem miało miejsce. Dobrze wiesz co mam na myśli i chyba powinniśmy to wyjaśnić.
-Nie ma o czym mówić- odpowiedziałam szybko wyrywając nadgarstek z jego uścisku. Spojrzał na mnie kłującym wzrokiem.
-Dlaczego?-zapytał podnosząc głos. Uniosłam głowę do góry starając się nie okazywać żadnych emocji.
-Bo to nigdy nie powinno się zdarzyć- wycedziłam sucho. Justin zdzwiony, wbił wzrok w moją twarz, boleśnie wiercąc w niej dziurę.
-Więc czemu się zdarzyło?- znów przybliżył się do mnie ciągle domagając się odpowiedzi.No właśnie Alicia dlaczego ?
-Nie chciałam tego- powiedziałam szorstkim głosem słysząc w głowie głośny śmiech mojej podświadomości. Odwróciłam się na pięcie i pewnym krokiem ruszyłam przed siebie pozostawiając Justina ze zdezorientowanym wyrazem twarzy.
-To ty mnie pocałowałaś- usłyszałam po chwili. Na te słowa zatrzymałam się. To prawda. Ja go pocałowałam i najchętniej zrobiłabym to jeszcze raz. Wolno odwróciłam się spowrotem do niego, Otworzyłam usta lecz jedyne co powiedziałam to początek urwanego słowa, ktore i tak nie miałoby sensu. Nie mogłam zaprzeczyć.Jedynie wpatrywałam się w niego nic nie mówiąc.
-Naprawdę tego nie chciałaś ?- spytał ironicznie zbliżąjąc się. Po chwili stał naprzeciwko mnie. Delikatnie chwycił mój podbródek zmuszając mnie bym w końcu na niego spojrzała.- Alicia nie widzisz tego co jest między nami?- zaczął z jękiem w głosie- Dobrze wiem, że nie jestem dla ciebie obojętny. Uwierz mi pamiętam wszystko. Każdą naszą najkrótszą rozmowę, każde przytulenie, pamiętam ten wieczór po próbie i nie wmawiaj mi, że to nic nie znaczyło. Zrozum- przerwał podchodząc do mnie jeszcze bliżej- Od tego dnia...od tego dnia, w kórym spotkaliśmy się na tym dachu,ja ...ja nie mogę przestać o tobie myśleć. I z każdym dniem brakuje mi ciebie coraz bardziej. Bo jesteś kimś kto widzi we mnie kogoś więcej niż zepsutego celebryte. Wiem, że nie jestem dla ciebie bez znaczenia. Dziś sięw tym utwierdziłem. I proszę cię nie zaprzeczaj temu- dodał patrząc mi prosto w oczy. Patrzyłam na niego kompletnie nie mogąc pojąć jego słów. To możliwe, że tego wszystkiego nie zauważyłam? Chyba nie chciałam. Patrzyłam w te jego błyszczące oczy i wiedziałam, że nie mogłam dalej kłamać i uciekać przed tym.
-Nie zaprzeczam-szepnełam cicho słabym głosem. Chłopak przesunął dłoń na mój policzek delikatnie go gładząc.
-Więc dlaczego tak bardzo się przed tym wzbraniasz ?- spytał półgłosem. Znów spuściłam wzrok na dół wbijając wzrok w ziemie. Szukałam w głowie odpowiednich snów, które dałyby mu odpowiedz na to pytanie, ale nie potrafiłam ubrać tego wszystkiego w ładne zdania. Nie potrafiłam.
-Wiesz czemu?- podniosłam nagle głos patrząc wprost na jego twarz.- Boję się- powiedziałam szczerze z jękiem w głosie.- Cholernie się boję, że to przerodzi się w coś innego. W coś co będzie dla nas obojga bolesne. Dlaczego?- Cofnełam się o krok do tytu próbując powstrzymać płacz.- Bo jesteśmy z innych światów Justin. Nasze życia różnią się pod każdym względem rozumiesz..- przerwałam na chwilę łapiąc oddech.-Nie chcę się w tobie zakochać- dodałam szeptem patrząc na niego. Moje słowa mocno w niego trafiły. Jego smutny wyraz twarzy łamał mi serce. Ale to była prawda. I to raniło mnie jeszcze mocniej.
-I po prostu chcesz z tym walczyć ?-spytał głośno. Odwróciłam wzrok na ocean z nadzieją, że znajdę w nim odpowiedź. Lecz tak jak Justinowi odpowiedziały mi tylko fale odbijające się o brzeg. Przez chwilę, która zdawała się trwać w nieskończoność, staliśmy naprzec siebie bezgłośnie analizując wszystko to co sobie powiedzieliśmy.
-Posłuchaj-odezwał się nagle.- Mam propozycję. Zawrzyjmy układ.- powiedział spokojnie. Spojrzałam na niego zdziwiona. Jaki znowu układ ? Czy on musi wszystko komplikować jeszcze bardziej ?-Spróbujmy być razem, bez zobowiązań.- dodał chwilę później. Poczułam ciepło rozlewające się we mnie. Ale wiedziałam, że to bez sensu. Zmarszczyłam brwi nie wiedząc o co mu chodzi. Justin widząc moją mine westchnął cicho. - Wiem, brzmi to głupio, najzwyczajniej w świecie bądźmy dla siebie i cieszmy się sobą.- mówił ciągle patrząc mi w oczy. Naprawdę mu się podobam ? -Ale gdy jedno z nas zacznie czuć coś więcej, po prostu zakończymy to i zapomnimy o tym. Myślę, że to będzie bezbolesne rozwiązanie- zakończył czekając na moje zdanie. Przeanalizowałam dokładnie cały sens jego wypowiedzi rozpatrując wszystkie za i przeciw. Choć tak naprawdę nie widziałam w tym nic negatywnego. Fajnie będzie. Bez zobowiązań. Będziemy dla siebie by spędzać miło czas. Każdy pragnie kogoś takiego przy sobie na wyłączność. Kiedy czar pryśnie, każde z nas wróci do swojego życia. Okej, skoro to jedyny sposób. Podeszłam kilka kroków bliżej niego.
-Taka miła przygoda ?- spytałam z lekkim uśmiechem. Justin odwzajemnił uśmiech przytakując.
-Zgadzam się- odpowiedziałam przekonana.- Ale nie dzielmy się tym z resztą świata, nikt nie musi o tym wiedzieć ok?-spytałam z nadzieją.
-Oczywiście- odpowiedział wesoło po czym podał mi dłoń- Na przypieczentowanie naszego układu- uśmiechnął się łągodnie. Zaśmiałam się i ścisnełam jego dłoń. Nagle on pociągnął moją rękę i przyciągnął mnie do siebie. Delikatnie pogładził moje policzki- Mogę cię w końcu legalnie pocałować?- wyszeptał uśmiechając się szeroko. Zaśmiałam się i szczęśliwa z takiego obrotu sytuacji skinełam głową. Justin lekko się pochylił i złączył nasze spragnione usta w pierwszym oficjalnym pocałunku nieoficjalnej pary, jaką właśnie się staliśmy.
poniedziałek, 16 lutego 2015
Rozdział 13 "Właściwie to zawsze wyglądasz pięknie"
*Sen Alicii*
-Zobaczymy się póżniej, odpocznij- kąciki ust szatyna ostatni raz uformowały się w łagodny uśmiech, po czym chłopak opuścił mój pokój. Podeszłam do drzwi i dokładnie je zakluczyłam. Leniwie oparłam się plecami o ścianę, głośno wypuszczając powietrze. Panująca wokół cisza była jak ciepły koc otulacący zmarznięte ciało w zimne wieczory. Przyjemna. Ale oprócz niej słyszałam jeszcze wokół siebie czysty obłęd i amok. Czułam się naprawdę dziwnie. Miałam wrażenie, że nosze w sobie mieszankę kłójącego bólu i słodkiego ciepła. Tak jakby wspomnienia wywoujące u mnie zimne dreszcze były powstrzymywane przez jego silne ramiona i miłe słowa. Cichy, ironiczny śmiech opuścił moje usta, gdy zdałam sobie sprawę jak głupie i niepoprawne są moje wymysły. Ale naprawdę nie chciałam tak myśleć. Nie chciałam nawet wypowiadać w swojej głowie jego imienia bojąc się że mogłoby tam utknąć i uparcie nie dać o sobie zapomnieć. Justin. Kim on tak naprawdę jest ? Dlaczego ciągle pojawia się w moim życiu i za każdym razem pozostawia po sobie dziwne uczucie, które cięzko zdefiniować? Skołowana potrząsnełam głowną wyrzucając z umysłu wszystkie głupoty i wziełam głęboki wdech. Ruszyłam w stronę łazieńki by wziąść bardzo konieczny prysznic. Po 10 minutach byłam odświeżona i zdecydowanie bardziej odprężona. Po posprzątaniu sypialni postanowiłam zejść do hotelowej restauracji na śniadanie. Wiedziałam, że będą tam wszyscy lecz stwierdziłam, że nie będe się izolować i uciekać od wszystkiego. Tym razem nie mogłam. Chodziło o pracę. Chwilę później znalazłam się w ogromnej salii, w której znajdował się w bufet z jedzeniem. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam paru ludzi z ekipy z jednym, zmeczonym wyrazem twarzy. Eh, kac morderca. Sięgnełam po tace i wybrałam spośród przepysznych samkołyków jedynie sałatkę owocową i butelkę wody. Postanowiłam spożyć swoje śniadanie na hotelowym tarasie więc odwróciłam się w stronę wyjścia. Lecz niestety na mojej drodze staneła mi przeszkoda. Przedemną stał wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o ciemnej karnacji. W jednej chwili moje ciało się wzdrygneło, a krew zaczeła pulsować i płynąc szybciej. Zdenerwowana uniosłam głowę do góry bo spotkać pusty wzrok Luck'a. Widok jego skacowanej twarzy przyprawiał mnie o mdłości. Chłopak niepewnie przybliżył się do mnie na co ja cofnełam się o krok. Lekko zmarszczył brwi.
-Alicia..- zaczął głośno wzdychając - Daj spokój- wymamrotał przecierając twarz dłońmi. Jego słowa wyprowadziły mnie kompletnie z równowagi. Mam dać spokój ? Jest jeszcze większą świnią niż myślałam.
-Słucham ?! Ty zdajesz sobie w ogóle sprwę co wczoraj odwaliłeś ?!- krzyknełam wściekła - Jesteś skończonym dupkiem- dodałam chcąc go wyminąć.
-Poczekaj, daj mi wyjaśnić. Ja.. poprostu myślałem że...-
-Że co ? Że dam się przelecieć jak zwykła szmata ? Tym dla ciebie byłam ?-wrzasnełam nie zwracając uwagi na personel hotelu patrzący na nas.
-Przestań tak krzyczeć, ludzie się patrzą- próbował mnie uspokoić, nerwowo się rozglądając.
-Nie zbliżaj się do mnie- powiedziałam surowo po czym minełam go i skręciłam w korytarz. Straciłam apetyt więc wyrzuciłam całą zawartość mojej tacy do kosza. Schowałam twarz w dłonie i głośno wypuściłąm powietrze chcąc się uspokoić. Nagle usłyszałam znajomy damski głos za sobą.
-Alicia no jesteś ! Gdzie wczoraj zniknełaś?! Masz pojęcie jak się o ciebie martwiłam wariatko ?!- odwróciłam się i ujrzałam przed sobą Carlenę z ulgą na twarzy. Szybko pozbyłam się Luck'a z głowy by nie dać nic po sobie poznać. Nie tak, że nie ufałam Carlenie. Po prostu wolałam do tego już nie wracać.
-Ymm, wybacz, trochę źle się poczułam i wróciłam do hotelu. Wiem powinnam dać ci znać, ale nie mogłam cię znaleźć. - wymamrotałam szybko ze sztucznym uśmiechem. Dziewczyna spojrzała na mnie wątpliwie.
-Wszystko wporządku ?- spytała dokładnie mi się przyglądając.
-Mhm pewnie. Po prostu za dużo wypiłam.- bąknełam śmiejąc się- A jak u ciebie?- szybko zmieniłam temat i chwyciłam jej ramię prowadząc ją na taras.
Resztę dnia spędziłam na odpoczywaniu w pokoju przyjaciółki wysłuchując jej opowiadań o boskim kolesiu, którego poznała na wczorajszej imprezie. Ale tak naprawdędocierało do mnie co drugie słowo.
-Co sądzisz ?- nagle z zamyśleń wyrwał mnie podniesiony głos dziewczyny.
-Hmm?- ocknełam się potrząsając głową.
-No tak, kompletnie mnie nie słuchasz!- przewróciła oczami.-Spytałam co sądzisz o Justinie ?
Spojrzałam na nią zmieszana.
-Ymm..co..-zaczełąm speszonym głosem drapiąc się w kark- Justin jest...-mega przystojny? boski? sexowny?świetny? cudowny? idealny?-..jest w porządku-bąknełam głupio się uśmiechając.
Wieczorem wróciłam do pokoju by spakować się, gdyż następnego dnia wyjeżdzaliśmy do Las Vegas. Gdy byłam gotowa położyłam się spać, a gdy w końcu udało mi się zapomnieć o ostatnich wydarzeniach z mojego życia, odpłynełam do krainy Morfeusza.
Pierwsze tygodnie trasy zleciały w błyskawicznym tempie. Byłam całkowicie pochłonięta pracą, tak jak wszyscy. Mijaliśmy się w biegu, widzieliśmy jedynie na próbach.Nick i Scooter pilnowali wszystkiego i wymagali całkowitego zaangażowania. Każdy występ był dopracowany do perfekcji. Wszyscy dawali z siebie sto procent, aby całe show było niezapomnianym widowiskiem dla każdego fana. Dla mnie było na pewno. Zakochałam się w swojej pracy. Na prawdę kochałam tańczyć przed tyloma ludzmi. Za każdym razem gdy znajdowałam się na tych ogromnych scenach wiedziałam, że podjełam najlepszą decyzję w swoim życiu. Występy w świetle reflektorów u boku tak świetnych ludzi i ...jego. Justina. Justin Bieber. Główny punkt wszystkiego. Człowiek, który samym swoim istnieniem wzbudza w milionach dziewczyn palpitacje serca, a jego śpiew doprowadza do omdleń. Człowiek tak bardzo nieosiągalny w kręgach zwyczajnych, prostych ludzi, dla których on sam chciałby być postrzegany jako zwykły zjadacz chleba. Wiedziałam to. Widziałam jak bardzo brakuje mu normalnego świata i prostych, ludzkich spraw. Dochodziłam do tego, gdy na niego patrzyłam, obserwowałam na scenie, podczas kilku krótkich, przypadkowych rozmów, które udawało nam się odbyć w tym całym natłoku zajęć. Ale zdecydowanie za często o nim myślałam. Ciągle po kryjomu przed samą sobą. Tylko jak długo można wzbraniać się przed swoimi myślami? Ja chciałam jak najdłużej. Ile się da. Dopóki te myśli nie znikną. Albo nie przerodzą się w coś innego. W coś czego się boję. Ale myślenie o nim było przyjemne. Niebezpieczne, ale przyjemne.
Stałam teraz za kulisami popijając wodę mineralną. Była to chwila przerwy dla tancerzy bo właśnie nadszedł czas na występ z One Less Lonely Girl. Obserwowałam więc jak Justin zajmują się swoją fanką. Czułe uściski i spojrzenia szatyna doporowadzały dziewczynę do stanu błogości, a mnie do kłującego uczucia w żołądku. Dlaczego ? Nie widziałam. Byłam zazdrosna ? Nie. Byłam cholernie bardzo zazdrosna. I to mnie przerażało. Jak patrzenie na kogoś kto jest dla mnie prawie obcy i pochodzi z zupełnie innego świata może wywoływać takie uczucie gdy ma doczynienia z inną dziewczyną? Kurwa. Zaczynało mnie to rozbrajać od środka. Trudno. Głupie zauroczenie. Minie.Odwróciłam wzrok ze sceny i poszłam porozmawiać z kimś.
Dwie godziny później byłam już w swoim pokoju w nowym hotelu. Dotarcie tutaj trwało dłuższą chwilę, ponieważ fani przed areną zatrzymali nas na zdjęcia i autografy. Skierowałam się do łazieńki by wziąść prysznic. Po kilku minutach byłam odświeżona więc wysuszłyłam włosy i wbiłam się w wygodne spodenki i t-shirt. Po wieczornej toalecie postanowiłam zaczerpnąć świeżego powietrza więc wyszłam na balkon. Nocne ciepłe powietrze otuliło moją odkrytą skórę wprawiąjąc ją w przyjemny dreszcz. Spojrzałam na widok i aż zastygłam z wrażenia. Przede mną rozpościerała się ogromna plaża przy której spokojnie spał sobie ocean. Palmy przy leżakach delikatnie powiewały pod wpływem lekkiego wiatru, a fale cichutko odbijały się równego wybrzeża. Zauroczona widokiem przed sobą postanowiłam wybrać się na spacer. Tak była 1 w nocy i kompletnie nie znałam drogi do Miami Beach, ale mimo wszystko postanowiłam skorzystać z jedynej okazji odwiedzenia tej plaży. Nastęnego dnia wyjeżdzaliśmy i zapewne będe tu po raz ostatni. Bez dłuższego namysłu sięgnełam po japonki i otworzyłam drzwi. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu zastałam za nimi Justina z podniesioną dłonią. Na mój widok również się zdziwił.
-Uhh hej- bąknął zmieszany.
-Yy cześć- odpowiedziałam trochę zdezorientowana.
-Przepraszam właśnie chciałem do ciebie zapukać. Wybacz, że o tak późnej porze, ale chciałem tylko sprawdzić czy wszystko w porządku, wiesz dawno się nie widzieliśmy, dużo się dzieje i..
-W porządku, nie spałam-przerwałam mu widząc jego zakłopotanie- W sumie to wybierałam się na spacer- uśmiechnełam się delikatnie próbując powstrzymać nagły napad euforii na jego widok.
-Oh.. sama ? To troche niebezpieczne.
-Właściwie to miałam nadzieję, że znajdę jakiegoś nocnego marka, który mógłby mi potowarzyszyć- powiedziałam z nadzieją, że Justin załapie moją aluzję. Popatrzył na mnie przez chwilę po czym szeroko się uśmiechnął ukazując mi swój snieżnobiały uśmiech.
-Wiesz myślę, że znalazłaś.- odpowiedział radośnie.
~
-Wiesz w ogóle gdzie jest ta plaża?- zapytałam po raz kolejny wybuchając śmiechem. Od 20 minut błąkaliśmy się po nieznanych nam uliczkach w poszukiwaniu celu naszej małej podróży.
-Szczerze to nie mam zielonego pojęcia gdzie jesteśmy- odpowiedział chichocząc.
-A mówiłeś, że znasz Miami jak własną kieszeń- udałam oburzenie trącając go w bok. Justin przystanął w miejscu rozglądając się dookoła. Miał na sobie jasne rurki, ciemny t-shirt, szarą bluzę z kapturem na głowie i czarne ray-bany na nosie. Tak było cimno, ale Justin twierdził, że kamuflarz nocą nie zaszkodzi.
-Dobra to tam- powiedział niepewnie wskazując palcem w kolejną wąską uliczkę po lewej stronie.
-Jesteś pewny ?
-Nie- opowiedział śmiejąc się- ale zaryzykujmy.
Na szczęście tym razem przeczucie Justina nas nie zawiodło i po chwili ukazał się przed nami cudny widok spokojnego oceanu oświetlanego jedynie przez księżyc i gwiazdy. Żadnych głosów, świateł, budynków, fanów, totalny spokój. Rozejrzałam się dookoła. Piasek, woda i palmy. Moje oczy zaświeciły się z zachwytu.
-O Matko kocham to miejsce- pisnełam z wrażenia i czym prędzej pobiegłam w stronę wody. Zdjęłam klapki i nie wiele myśląc zanurzyłam stopy w ciepłej wodzie. Cicho wypuściłam powietrze dając się ponieść cudownemu uczuciu. Chwilę później usłyszałam cichy szept tuż przy moim uchu- Uważaj na rekiny- odwróciłam się do Justina złowrogo się uśmiechając.
- A ty uważaj bo zmokniesz- powiedziałam słodko po czym bez skrupułów zaczełam chlapać go wodą czego zapewne się nie spodziewał. Krztusząc się smiechem patrzyłam jak próbuje omijać moje wodne ataki co kompletnie mu się nie udawało.
-O nie, lepiej uciekaj ! - zawołaj nagle zdejmując buty. Pisnełam, a chwilę później zaczełam uciekać wzdłóż brzegu sama się przy tym ochlapując. Niestety jak się spodziewałam Justin nie pozostał mi dłużny i po kilku metrach dogonił mnie i skrępował moje ręce.
-Ładnie to tak ? Przykro mi muszę cię teraz utopić- powiedział niewzruszonym głosem przerzucając mnie przez swoje plecy. Kompetnie nie mogąc przestać się smiąć zaczełam wiercić się i rzucać na wszystkie strony byle tylko mnie wypuścił. Poczułam, że kieruje się w głąb oceanu i przeraziłam się. Po chwili, gdy woda dosięgała mu po klatkę piersiową ściągnął mnie ze swoich pleców nadal trzymając mnie w pasie bym mu nie uciekła.
-Ostatnie słowa rybko ?- zapytał z ironią słodkim głosem.
- Tak! Chcę powiedzieć, że wolę One Direction od ciebie!- krzyknełam jeszcze bardziej pogarszając swoją sytuację.
-O mała przegiełaś!- zawołał, a po chwili oboje znaleźliśmy się pod wodą. Próbowałam wydostać się z uścisku Justina lecz trzymał mnie bardzo mocno co tak naprawdę mi się podobało. Po kilku sekundach znów znaleźliśmy się na powierzchni, od razu zaczerpnełam głębokiego powietrza.
-Jeszcze raz? Tym razem na serio- zaśmiał mi się do ucha.
-Nie nie przepraszam, jesteś lepszy od 1D wybacz mi prosze- zaczełam błagać go udając przerażenie.
-Masz szczęście, że cię lubię. Inaczej pływałabyś sobie teraz ze słodkimi żarłaczami -powiedział ironicznie na co mój żołądek się ścisnął. Lubi mnie ? Chwilę później znów przerzucił mnie przez swoje ramię i zaprowadził na brzeg nucąc przy tym jakąś piosenkę One Direction przez co ciągle chcichotałam. Po chwili znaleźliśmy się na brzegu.
- Jestem cała mokra- krzyknełam gdy znalazłam się na swoich nogach.
-I przez to taka seksowna- dodał przygryzając wargę. Momentalnie strzeliłam buraka i zawstydzona tym, że przez mokry podkoszulek prześwituje mój stanik uderzyłam go w ramie co zapewne bardziej zabolało mnie niż jego. Ten jedynie zaśmiał się, po czym złapał mnie za ręke i pociągnął w stronę jednej z palm. Usiedliśmy na piasku obok siebie. Oparliśmy się o swoje łokcie wpatrując się w widok przed nami. Ja jednak nie mogłam się skupić na oceanie gdyż co chwila rozpraszał mnie więrcący mi w twarzy dziurę wzrok Justina. Krępowało mnie to.
-Gapisz się- mruknełam odwracając się do niego. Leżał na boku podbierając twarz dłonią patrząc centralnie na mnie.
-Nie, nie na ciebie- odpowiedział z głupim uśmieszkiem. Zaśmiałam się przypominając sobię taki sam dialog między nami z tego wieczora na próbie.
-Nie gap się- odpowiedziałam odwracając głowę.
-Dlaczego?-spytał cicho
-Wyglądam okropnie- odpowiedziałam patrząc z grymasem na swoje mokre włosy spoczywające na mojej klatce piersiowej.
-Nie prawda. Wyglądasz słodko- powiedział unosząc kąciki ust do góry. Spojrzałam na niego z rumieńcem. Bieber przestań mieszać mi w głowie.
-Dziękuję-odpowiedziałam nieśmiało.
-Właściwie to- podniósł się z ziemi podpierając się dłonią, przez co patrzył na mnie z góry- właściwie to zawsze wyglądasz pięknie- dodał cicho spoglądając mi w oczy. Mimo, że dookoła było ciemno i oświecał nas jedynie księżyc i kilka oddalonych lamp ulicznych, mogłam dostrzec w jego oczach małe iskierki migotające na tle czekoladowych tęczówek. Takie samo spojrzenie jak w tedy, tego wieczoru po próbie. Jeździłam wzrokiem po całej twarzy Justina, badając w skupieniu każdy fragment , każdy najmniejszy pieprzyk i bliznę. Nim się spostrzegłam szatyn pochylił się nade mną. Zaczął wolno przybliżać swoją twarz do mojej. Poczułam jak moje serce urządza sobie dyskoteke rozsadzając mi klatkę piersiową. Po sekundzie wargi Justina znalazły się kilka milimetrów przed moimi, gdzie niepewnie się zatrzymał. - Alicia..- szepnął cicho. Przestałam wtedy walczyć już ze sobą i nie mogąc już dłużej czekać chwyciłam dłonią jego ramię, po czym wbiłam się w te miękkie, malinowe usta.
-Zobaczymy się póżniej, odpocznij- kąciki ust szatyna ostatni raz uformowały się w łagodny uśmiech, po czym chłopak opuścił mój pokój. Podeszłam do drzwi i dokładnie je zakluczyłam. Leniwie oparłam się plecami o ścianę, głośno wypuszczając powietrze. Panująca wokół cisza była jak ciepły koc otulacący zmarznięte ciało w zimne wieczory. Przyjemna. Ale oprócz niej słyszałam jeszcze wokół siebie czysty obłęd i amok. Czułam się naprawdę dziwnie. Miałam wrażenie, że nosze w sobie mieszankę kłójącego bólu i słodkiego ciepła. Tak jakby wspomnienia wywoujące u mnie zimne dreszcze były powstrzymywane przez jego silne ramiona i miłe słowa. Cichy, ironiczny śmiech opuścił moje usta, gdy zdałam sobie sprawę jak głupie i niepoprawne są moje wymysły. Ale naprawdę nie chciałam tak myśleć. Nie chciałam nawet wypowiadać w swojej głowie jego imienia bojąc się że mogłoby tam utknąć i uparcie nie dać o sobie zapomnieć. Justin. Kim on tak naprawdę jest ? Dlaczego ciągle pojawia się w moim życiu i za każdym razem pozostawia po sobie dziwne uczucie, które cięzko zdefiniować? Skołowana potrząsnełam głowną wyrzucając z umysłu wszystkie głupoty i wziełam głęboki wdech. Ruszyłam w stronę łazieńki by wziąść bardzo konieczny prysznic. Po 10 minutach byłam odświeżona i zdecydowanie bardziej odprężona. Po posprzątaniu sypialni postanowiłam zejść do hotelowej restauracji na śniadanie. Wiedziałam, że będą tam wszyscy lecz stwierdziłam, że nie będe się izolować i uciekać od wszystkiego. Tym razem nie mogłam. Chodziło o pracę. Chwilę później znalazłam się w ogromnej salii, w której znajdował się w bufet z jedzeniem. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam paru ludzi z ekipy z jednym, zmeczonym wyrazem twarzy. Eh, kac morderca. Sięgnełam po tace i wybrałam spośród przepysznych samkołyków jedynie sałatkę owocową i butelkę wody. Postanowiłam spożyć swoje śniadanie na hotelowym tarasie więc odwróciłam się w stronę wyjścia. Lecz niestety na mojej drodze staneła mi przeszkoda. Przedemną stał wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o ciemnej karnacji. W jednej chwili moje ciało się wzdrygneło, a krew zaczeła pulsować i płynąc szybciej. Zdenerwowana uniosłam głowę do góry bo spotkać pusty wzrok Luck'a. Widok jego skacowanej twarzy przyprawiał mnie o mdłości. Chłopak niepewnie przybliżył się do mnie na co ja cofnełam się o krok. Lekko zmarszczył brwi.
-Alicia..- zaczął głośno wzdychając - Daj spokój- wymamrotał przecierając twarz dłońmi. Jego słowa wyprowadziły mnie kompletnie z równowagi. Mam dać spokój ? Jest jeszcze większą świnią niż myślałam.
-Słucham ?! Ty zdajesz sobie w ogóle sprwę co wczoraj odwaliłeś ?!- krzyknełam wściekła - Jesteś skończonym dupkiem- dodałam chcąc go wyminąć.
-Poczekaj, daj mi wyjaśnić. Ja.. poprostu myślałem że...-
-Że co ? Że dam się przelecieć jak zwykła szmata ? Tym dla ciebie byłam ?-wrzasnełam nie zwracając uwagi na personel hotelu patrzący na nas.
-Przestań tak krzyczeć, ludzie się patrzą- próbował mnie uspokoić, nerwowo się rozglądając.
-Nie zbliżaj się do mnie- powiedziałam surowo po czym minełam go i skręciłam w korytarz. Straciłam apetyt więc wyrzuciłam całą zawartość mojej tacy do kosza. Schowałam twarz w dłonie i głośno wypuściłąm powietrze chcąc się uspokoić. Nagle usłyszałam znajomy damski głos za sobą.
-Alicia no jesteś ! Gdzie wczoraj zniknełaś?! Masz pojęcie jak się o ciebie martwiłam wariatko ?!- odwróciłam się i ujrzałam przed sobą Carlenę z ulgą na twarzy. Szybko pozbyłam się Luck'a z głowy by nie dać nic po sobie poznać. Nie tak, że nie ufałam Carlenie. Po prostu wolałam do tego już nie wracać.
-Ymm, wybacz, trochę źle się poczułam i wróciłam do hotelu. Wiem powinnam dać ci znać, ale nie mogłam cię znaleźć. - wymamrotałam szybko ze sztucznym uśmiechem. Dziewczyna spojrzała na mnie wątpliwie.
-Wszystko wporządku ?- spytała dokładnie mi się przyglądając.
-Mhm pewnie. Po prostu za dużo wypiłam.- bąknełam śmiejąc się- A jak u ciebie?- szybko zmieniłam temat i chwyciłam jej ramię prowadząc ją na taras.
Resztę dnia spędziłam na odpoczywaniu w pokoju przyjaciółki wysłuchując jej opowiadań o boskim kolesiu, którego poznała na wczorajszej imprezie. Ale tak naprawdędocierało do mnie co drugie słowo.
-Co sądzisz ?- nagle z zamyśleń wyrwał mnie podniesiony głos dziewczyny.
-Hmm?- ocknełam się potrząsając głową.
-No tak, kompletnie mnie nie słuchasz!- przewróciła oczami.-Spytałam co sądzisz o Justinie ?
Spojrzałam na nią zmieszana.
-Ymm..co..-zaczełąm speszonym głosem drapiąc się w kark- Justin jest...-mega przystojny? boski? sexowny?świetny? cudowny? idealny?-..jest w porządku-bąknełam głupio się uśmiechając.
Wieczorem wróciłam do pokoju by spakować się, gdyż następnego dnia wyjeżdzaliśmy do Las Vegas. Gdy byłam gotowa położyłam się spać, a gdy w końcu udało mi się zapomnieć o ostatnich wydarzeniach z mojego życia, odpłynełam do krainy Morfeusza.
Pierwsze tygodnie trasy zleciały w błyskawicznym tempie. Byłam całkowicie pochłonięta pracą, tak jak wszyscy. Mijaliśmy się w biegu, widzieliśmy jedynie na próbach.Nick i Scooter pilnowali wszystkiego i wymagali całkowitego zaangażowania. Każdy występ był dopracowany do perfekcji. Wszyscy dawali z siebie sto procent, aby całe show było niezapomnianym widowiskiem dla każdego fana. Dla mnie było na pewno. Zakochałam się w swojej pracy. Na prawdę kochałam tańczyć przed tyloma ludzmi. Za każdym razem gdy znajdowałam się na tych ogromnych scenach wiedziałam, że podjełam najlepszą decyzję w swoim życiu. Występy w świetle reflektorów u boku tak świetnych ludzi i ...jego. Justina. Justin Bieber. Główny punkt wszystkiego. Człowiek, który samym swoim istnieniem wzbudza w milionach dziewczyn palpitacje serca, a jego śpiew doprowadza do omdleń. Człowiek tak bardzo nieosiągalny w kręgach zwyczajnych, prostych ludzi, dla których on sam chciałby być postrzegany jako zwykły zjadacz chleba. Wiedziałam to. Widziałam jak bardzo brakuje mu normalnego świata i prostych, ludzkich spraw. Dochodziłam do tego, gdy na niego patrzyłam, obserwowałam na scenie, podczas kilku krótkich, przypadkowych rozmów, które udawało nam się odbyć w tym całym natłoku zajęć. Ale zdecydowanie za często o nim myślałam. Ciągle po kryjomu przed samą sobą. Tylko jak długo można wzbraniać się przed swoimi myślami? Ja chciałam jak najdłużej. Ile się da. Dopóki te myśli nie znikną. Albo nie przerodzą się w coś innego. W coś czego się boję. Ale myślenie o nim było przyjemne. Niebezpieczne, ale przyjemne.
Stałam teraz za kulisami popijając wodę mineralną. Była to chwila przerwy dla tancerzy bo właśnie nadszedł czas na występ z One Less Lonely Girl. Obserwowałam więc jak Justin zajmują się swoją fanką. Czułe uściski i spojrzenia szatyna doporowadzały dziewczynę do stanu błogości, a mnie do kłującego uczucia w żołądku. Dlaczego ? Nie widziałam. Byłam zazdrosna ? Nie. Byłam cholernie bardzo zazdrosna. I to mnie przerażało. Jak patrzenie na kogoś kto jest dla mnie prawie obcy i pochodzi z zupełnie innego świata może wywoływać takie uczucie gdy ma doczynienia z inną dziewczyną? Kurwa. Zaczynało mnie to rozbrajać od środka. Trudno. Głupie zauroczenie. Minie.Odwróciłam wzrok ze sceny i poszłam porozmawiać z kimś.
Dwie godziny później byłam już w swoim pokoju w nowym hotelu. Dotarcie tutaj trwało dłuższą chwilę, ponieważ fani przed areną zatrzymali nas na zdjęcia i autografy. Skierowałam się do łazieńki by wziąść prysznic. Po kilku minutach byłam odświeżona więc wysuszłyłam włosy i wbiłam się w wygodne spodenki i t-shirt. Po wieczornej toalecie postanowiłam zaczerpnąć świeżego powietrza więc wyszłam na balkon. Nocne ciepłe powietrze otuliło moją odkrytą skórę wprawiąjąc ją w przyjemny dreszcz. Spojrzałam na widok i aż zastygłam z wrażenia. Przede mną rozpościerała się ogromna plaża przy której spokojnie spał sobie ocean. Palmy przy leżakach delikatnie powiewały pod wpływem lekkiego wiatru, a fale cichutko odbijały się równego wybrzeża. Zauroczona widokiem przed sobą postanowiłam wybrać się na spacer. Tak była 1 w nocy i kompletnie nie znałam drogi do Miami Beach, ale mimo wszystko postanowiłam skorzystać z jedynej okazji odwiedzenia tej plaży. Nastęnego dnia wyjeżdzaliśmy i zapewne będe tu po raz ostatni. Bez dłuższego namysłu sięgnełam po japonki i otworzyłam drzwi. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu zastałam za nimi Justina z podniesioną dłonią. Na mój widok również się zdziwił.
-Uhh hej- bąknął zmieszany.
-Yy cześć- odpowiedziałam trochę zdezorientowana.
-Przepraszam właśnie chciałem do ciebie zapukać. Wybacz, że o tak późnej porze, ale chciałem tylko sprawdzić czy wszystko w porządku, wiesz dawno się nie widzieliśmy, dużo się dzieje i..
-W porządku, nie spałam-przerwałam mu widząc jego zakłopotanie- W sumie to wybierałam się na spacer- uśmiechnełam się delikatnie próbując powstrzymać nagły napad euforii na jego widok.
-Oh.. sama ? To troche niebezpieczne.
-Właściwie to miałam nadzieję, że znajdę jakiegoś nocnego marka, który mógłby mi potowarzyszyć- powiedziałam z nadzieją, że Justin załapie moją aluzję. Popatrzył na mnie przez chwilę po czym szeroko się uśmiechnął ukazując mi swój snieżnobiały uśmiech.
-Wiesz myślę, że znalazłaś.- odpowiedział radośnie.
~
-Wiesz w ogóle gdzie jest ta plaża?- zapytałam po raz kolejny wybuchając śmiechem. Od 20 minut błąkaliśmy się po nieznanych nam uliczkach w poszukiwaniu celu naszej małej podróży.
-Szczerze to nie mam zielonego pojęcia gdzie jesteśmy- odpowiedział chichocząc.
-A mówiłeś, że znasz Miami jak własną kieszeń- udałam oburzenie trącając go w bok. Justin przystanął w miejscu rozglądając się dookoła. Miał na sobie jasne rurki, ciemny t-shirt, szarą bluzę z kapturem na głowie i czarne ray-bany na nosie. Tak było cimno, ale Justin twierdził, że kamuflarz nocą nie zaszkodzi.
-Dobra to tam- powiedział niepewnie wskazując palcem w kolejną wąską uliczkę po lewej stronie.
-Jesteś pewny ?
-Nie- opowiedział śmiejąc się- ale zaryzykujmy.
Na szczęście tym razem przeczucie Justina nas nie zawiodło i po chwili ukazał się przed nami cudny widok spokojnego oceanu oświetlanego jedynie przez księżyc i gwiazdy. Żadnych głosów, świateł, budynków, fanów, totalny spokój. Rozejrzałam się dookoła. Piasek, woda i palmy. Moje oczy zaświeciły się z zachwytu.
-O Matko kocham to miejsce- pisnełam z wrażenia i czym prędzej pobiegłam w stronę wody. Zdjęłam klapki i nie wiele myśląc zanurzyłam stopy w ciepłej wodzie. Cicho wypuściłam powietrze dając się ponieść cudownemu uczuciu. Chwilę później usłyszałam cichy szept tuż przy moim uchu- Uważaj na rekiny- odwróciłam się do Justina złowrogo się uśmiechając.
- A ty uważaj bo zmokniesz- powiedziałam słodko po czym bez skrupułów zaczełam chlapać go wodą czego zapewne się nie spodziewał. Krztusząc się smiechem patrzyłam jak próbuje omijać moje wodne ataki co kompletnie mu się nie udawało.
-O nie, lepiej uciekaj ! - zawołaj nagle zdejmując buty. Pisnełam, a chwilę później zaczełam uciekać wzdłóż brzegu sama się przy tym ochlapując. Niestety jak się spodziewałam Justin nie pozostał mi dłużny i po kilku metrach dogonił mnie i skrępował moje ręce.
-Ładnie to tak ? Przykro mi muszę cię teraz utopić- powiedział niewzruszonym głosem przerzucając mnie przez swoje plecy. Kompetnie nie mogąc przestać się smiąć zaczełam wiercić się i rzucać na wszystkie strony byle tylko mnie wypuścił. Poczułam, że kieruje się w głąb oceanu i przeraziłam się. Po chwili, gdy woda dosięgała mu po klatkę piersiową ściągnął mnie ze swoich pleców nadal trzymając mnie w pasie bym mu nie uciekła.
-Ostatnie słowa rybko ?- zapytał z ironią słodkim głosem.
- Tak! Chcę powiedzieć, że wolę One Direction od ciebie!- krzyknełam jeszcze bardziej pogarszając swoją sytuację.
-O mała przegiełaś!- zawołał, a po chwili oboje znaleźliśmy się pod wodą. Próbowałam wydostać się z uścisku Justina lecz trzymał mnie bardzo mocno co tak naprawdę mi się podobało. Po kilku sekundach znów znaleźliśmy się na powierzchni, od razu zaczerpnełam głębokiego powietrza.
-Jeszcze raz? Tym razem na serio- zaśmiał mi się do ucha.
-Nie nie przepraszam, jesteś lepszy od 1D wybacz mi prosze- zaczełam błagać go udając przerażenie.
-Masz szczęście, że cię lubię. Inaczej pływałabyś sobie teraz ze słodkimi żarłaczami -powiedział ironicznie na co mój żołądek się ścisnął. Lubi mnie ? Chwilę później znów przerzucił mnie przez swoje ramię i zaprowadził na brzeg nucąc przy tym jakąś piosenkę One Direction przez co ciągle chcichotałam. Po chwili znaleźliśmy się na brzegu.
- Jestem cała mokra- krzyknełam gdy znalazłam się na swoich nogach.
-I przez to taka seksowna- dodał przygryzając wargę. Momentalnie strzeliłam buraka i zawstydzona tym, że przez mokry podkoszulek prześwituje mój stanik uderzyłam go w ramie co zapewne bardziej zabolało mnie niż jego. Ten jedynie zaśmiał się, po czym złapał mnie za ręke i pociągnął w stronę jednej z palm. Usiedliśmy na piasku obok siebie. Oparliśmy się o swoje łokcie wpatrując się w widok przed nami. Ja jednak nie mogłam się skupić na oceanie gdyż co chwila rozpraszał mnie więrcący mi w twarzy dziurę wzrok Justina. Krępowało mnie to.
-Gapisz się- mruknełam odwracając się do niego. Leżał na boku podbierając twarz dłonią patrząc centralnie na mnie.
-Nie, nie na ciebie- odpowiedział z głupim uśmieszkiem. Zaśmiałam się przypominając sobię taki sam dialog między nami z tego wieczora na próbie.
-Nie gap się- odpowiedziałam odwracając głowę.
-Dlaczego?-spytał cicho
-Wyglądam okropnie- odpowiedziałam patrząc z grymasem na swoje mokre włosy spoczywające na mojej klatce piersiowej.
-Nie prawda. Wyglądasz słodko- powiedział unosząc kąciki ust do góry. Spojrzałam na niego z rumieńcem. Bieber przestań mieszać mi w głowie.
-Dziękuję-odpowiedziałam nieśmiało.
-Właściwie to- podniósł się z ziemi podpierając się dłonią, przez co patrzył na mnie z góry- właściwie to zawsze wyglądasz pięknie- dodał cicho spoglądając mi w oczy. Mimo, że dookoła było ciemno i oświecał nas jedynie księżyc i kilka oddalonych lamp ulicznych, mogłam dostrzec w jego oczach małe iskierki migotające na tle czekoladowych tęczówek. Takie samo spojrzenie jak w tedy, tego wieczoru po próbie. Jeździłam wzrokiem po całej twarzy Justina, badając w skupieniu każdy fragment , każdy najmniejszy pieprzyk i bliznę. Nim się spostrzegłam szatyn pochylił się nade mną. Zaczął wolno przybliżać swoją twarz do mojej. Poczułam jak moje serce urządza sobie dyskoteke rozsadzając mi klatkę piersiową. Po sekundzie wargi Justina znalazły się kilka milimetrów przed moimi, gdzie niepewnie się zatrzymał. - Alicia..- szepnął cicho. Przestałam wtedy walczyć już ze sobą i nie mogąc już dłużej czekać chwyciłam dłonią jego ramię, po czym wbiłam się w te miękkie, malinowe usta.
czwartek, 5 lutego 2015
Rozdział 12 "Nie patrz na mnie tak jak wszyscy wkoło"
*Justin*
"Justin żyjesz? ''- usunięto wiadomość od: Scooter
"Czytałeś gazety?"-usunięto wiadomość od" Scooter
"Co się z tobą dzieje do jasnej cholery?!"-usunięto wiadomość od Scooter
"Odbierz, bo trace cierpliwość"-usuięto wiadomość od: Scooter
"Justin tu Scooter i oświadczam ci że jeśli natychmiast nie dowiem się co się stało masz przejebane i .."- usunięto wiadomość głosową od: Scooter
"Aktualnie mam to w dupie, nie będę ci nic tłumaczyć sam musze zrozumieć " -wysłano wiadomość do: Scooter
Wyłączyłem telefon i rzuciłem urządzenie na łóżko, pragnąc by pod wływem miękkiej kołdry roztrzaskało się na miliony części i w końcu przestało przypominać mi o mojej cholernej pracy. Poszedłem do salonu i włączyłem telewizor.
-gówniany serial,
-nudne,
-ulubiony reality show Alice, nie moge na to patrzeć,
-beznadziejny film,
-nie mam humoru,
- " Z ostatniej chwili ! Idol nastolatek, Justin Bieber przeżywa teraz ciężkie chwile. Dwa dni temu w nocy z piątku na sobotę, młody gwiazdor był świadkiem wypadku samochodowego, w którym uczestniczyła jego dziewczyna Alicia Holt. Z niewiadomych przyczyn dziewczyna wbiegła na jezdnię, gdzie przejeżdzał czarny mercedes. Z relacji świadków wiadomo, że obrażenia ukochanej piosenkarza są bardzo poważne, a obecnie przebywa w śpiączce. Niewiele wiadomo w sprawie, gdyż nikt ze środowiska gwiazdora, jak i sam Justin nie komentują sprawy..." sekunde później na ekranie ukazało się nagranie, na którym widać ratowników zabierających ciało Alicii do karetki, a wokół tłum ludzi.
-Kurwa dość! - krzyknąłem do ekranu i wściekły wyłączyłem telewizor. Oparłem łokcie o kolana i otarłem zmęczone oczy dłońmi. Głośne wetchnięcie opuściło moje usta. Poczułem, że mój organizm domaga się obowiązkowej dawki spokoju. Sięgnąłem po małą buteleczkę wypełnioną tabletkami, stojącą na stoliku przede mną. Wysypałem kilka na dłoń i szybko połknąłem. Wstałem i wyszedłem na balkon. Chwilę później papierosowy dym wydostał się z moich ust formując się w idealne kółko. Tak lepiej.
*Sen Alicii*
Lekki powiew wiatru musnął odkrytą skórę na moich plecach, które zdąrzyły się nagrzać od mocno świecącego słońca, które przedostało się do sypialni przez uchylony balkon. Rześkie powietrze otuliło moje ciało wprawiając je w gęsią skókę. Przyjemny dreszcz sunący wzdłóż tułowia obudził mój umysł, który zdawał się być jakby zresetowany i pusty. Niemrawo poruszyłam ręką by móc nią otrzeć zaspane powieki. Gdy moje oczy były już w stanie odbierać normalny obraz zjechałam ręką na swój brzuch, na którym czułam lekki ciężar. Zdziwiona spojrzałam w dół i dostrzegłam swobodnie spoczywajacą dłoń, bynajmniej nie moją. Zdezorientowana powędrowałam wzrokiem wzdłóż ręki, gdzie ukazał mi się widok śpiącego na boku Justin'a, otulającego moje ciało.Z niedomkniętych ust chłopaka uciekały ciche dzwięki pochrapywania. Momentalnie zdębiałam. Co do cholery? Natychmiast odsunełam się od szatyna na koniec łóżka, z którego o mało nie spadłam. Wydałam z siebie niekontrolowany i zachrypiały krzyk, który nie mógł być głośny, zważywszy na ogromną suchość w gardle. W okamgnieniu twarz chłopaka ożyła formując na sobie wyraz grymasu i totalnego zdezorientowania. Podniósł się siadając na łózku i przejechał twarz dłonią. Spojrzał na mnie zaspanym, łagodnym wzrokiem.
-Justin o co chodzi ?! Co tu robisz ?- pytałam kompletnie zagubiona domagając się odpowiedzi.- Co my ..?- przejechałam wzrokiem po całym jego ciele. Miał na sobie biały podkoszulek i ciemne spodnie. Nastęnie spojrzałam w dół na siebie dostrzegając pomiętą, krótką czarną sukienkę. Mieliśmy na sobie ubrania, więc to o czym myślałam raczej nie miało miejsca. Uff. Justin siedział nadal opanowany podpierając podbródek dłonią. Tylko patrzył na mnie wyrozumiałym wzrokiem.
-Uspokój się, nic się nie wydarzyło- odpowiedział cicho, wstając. Podszedł do mnie okrążając całe łóżko. Przysiadł koło mnie poczym chwycił moją dłoń. Nerwowo westchnął bawiąc się moimi palcami.
-Alica ty... ty, pamiętasz wczorajszą noc ?- spytał ostrożnie półgłosem. Spojrzałam na niego niepewnie, nie wiedząc o co mu chodzi. Bół głowy przeszkadzał mi w myśleniu przez co jeszcze gorzej było mi sobie coś przypomnieć. Nagle w mojej głowie zaczeły pojawiać się przebłyski jakichś wspomnień. Światła, drinki, taniec. Dobra zabawa, wtem pojawia się Luke, ciągnie mnie do toalety. Potem zaczyna mnie całować i... wszystkie wczorajsze wydarzenia powróciły trafiając we mnie z ogromną siłą. Przypomniałam sobie zderzenie z Justinem i wszystko to co dla mnie zrobił. Pomógł mi kiedy byłam kompletnie rozdarta przez tego skurwiela.. Na myśl o nim poczułam bolesny ścisk żołądka i cholerny żal do siebie. Popatrzyłam na chłopaka kłójącym wzrokiem mówiącym "nie wierzę, że on mógłby mi to zrobić", na co on odpowiedział mi delikatnym otarciem kciukiem pojedyńczej łzy spływającej po moim policzku.
-Proszę nie płacz- szepnął zasmucony. Odwróciłam wzrok i wyplątałam swoją dłoń z jego uścisku. Wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę okna. Otuliłam rękami ramiona patrząc na widok przede mną. Trwaliśmy w milczeniu pogrążeni w swoich rozmyśleniach.
-Wiesz... myślałam, że znów się zakochałam- nagle przerwałam głuchą ciszę między nami. Na mojej twarzy pojawił się pusty, ironiczny uśmiech -Pomyślałam, że on też- dodałam ciszej załamanym głosem, gdy zdałam sobie sprawę jak bardzo się myliłam.-Byłam taka naiwna. Znów dałam się uwieść.-zatrzymałam się, by zaczerpnąć głębokiego powietrza co pomogło mi odsunąć od siebie obraz twarzy Andy'ego. - Ale Luke był taki dobry. Czuły. Nie nachalny. Prawił komplementy... najzwyczajniej w świecie dałam się omotać.- urwałam spuszczając głowę w dół. Usłyszałam skrzypnięcie łózka i zbliżające się kroki Justina.
-Alicia..- szepnął dotykając mojego nadgarstka.
-To nie miało tak być..- załkałam- nie miało.. To miała być najlepsza przygoda życia, a on wszystko spiepszył- podniosłam głos chcąc powstrzymać tym napływające łzy. Justin jednym ruchem odwrócił mnie do siebie przyciskając do swojej klatki piersiowej. Objął mocno moje ramiona, głaszcząc moje poplątane i rozczochrane włosy. Z całych sił powtrzymywałam łzy nie chcąc znów się temu poddawać. Owinełam ręce na jego biodrach i pozwoliłam sobie na pare chwil beztroski w ramionach szatyna. Po kilku minutach Justin odezwał się.
- Chcesz bym go wyrzucił? W każdej chwili mogę zerwać kontrakt- powiedział. Na jego słowa odsunełam się od chłopaka.
-Nie, nie rób tego. Nie chcę mieć problemów- zaprotestowałam szybko.
-Ale on cię skrzywdził.
-Jestem pewna, że więcej tego nie zrobi, z nami koniec- odpowiedziałam stanowczo. Chłopak spojrzał na mnie wątpliwie, z troską w oczach.-Justin proszę nie zrywaj z nim kontraktu. Jest potrzebny w ekipie. Nie niszczmy tego z powodów osobistych od samego początku- dodałam błagalnym wzrokiem. Oczywiście, że wolałabym go już więcej nie spotkać, ale nie chciałam robić problemów i większego zamieszania. -Proszę nie mieszaj się w to- szepnełam. Justin westchnął cicho. Przybliżył się do mnie i delikatnie chwycił moją twarz po obu stronach.
-Alicia nie mogę cię tak zostawić- rzekł patrząc mi w oczy.
-Nic mi nie będzie- odpowiedziałam uciekając wzrokiem od jego karmelowych tęczówek.
-Spójrz na mnie- powiedział poważnie. Nieśmiało uniosłam twarz spotykając jego wzrok.
-Ufasz mi ?- spytał śmiało.
-Nie wiem. Nie znam cię.- wypaliłam -Jesteś dla mnie wielką zagadką. Ciągle nie wierzę w to, że mam doczynienia z kimś tak sławnym jak ty.Nie powinnam mieszać cię w to wszystko i nadużywać twojej pomocy.Jestem tylko twoją tancerką i..-przerwał mi.
-Przestań- Justin westchnął
-Proszę nie patrz na mnie jak na gwiazdę. Nie patrz na mnie tak jak wszyscy wkoło. Jestem jak inni i wiesz o tym. Tak naprawdę znasz mnie, poznałaś mnie kiedy nie byłem sławnym idolem Justinem Bieberem. Spójrz na mnie jak na normalnego faceta i powiedz czy chcesz żebym cię zostawił w spokoju i żył dalej swoim życiem ?- spytał oczekując szczerej odpowiedzi. Popatrzyłam na twarz chłopaka i wiedziałam, że napewno tego nie chcę. Delikatnie dotknełam jego dłoni spoczywających na moich policzkach.
-Nie chcę- szepnełam.
-Więc zaufaj mi, a obiecam, że będziesz mogła zawsze na mnie liczyć. Bez względu na to kim jestem.-odpowiedział, a kąciki jego ust uniosły się lekko do góry. Jego słowa sprawiły, że ciepło ogarneło moje wnętrze. Odwzajemniłam uśmiech.
-Dziękuję- powiedziałam, po czym Justin pocałował mnie lekko w czoło i objął w przyjacielskim uścisku.Tego potrzebowałam.
*
Hej <3 No to taki mały rozdzialik. Krótki bo krótki, ale mi się podoba :) Obiecuję, że teraz rozdziały będą o wiele dłuższe i ciekawsze, mam tyle pomysłów ^^
Dziękuję wszystkim tym, którzy regularnie czytają te wypociny i są ze mną. LoL ze też wam się chce to czytac xd :D
Dziękuję i zapraszam dalej :)
madeinpoland
wtorek, 3 lutego 2015
Rozdział 11 'Mógłbyś mnie przytulić?'
Ważna notka pod rozdziałem ! :)
Nagle skreciłam w najbliższy zakręt mocno w kogoś wpadając. Sparaliżowana ze strachu postanowiłam uciekać i nawet nie oglądać się za siebie. Niestety kiedy tylko wyminełam postać, obcy złapał moją ręke zatrzymując mnie.
-Alicia ?!? Boże co się stało?!!
Głośny krzyk dotarł do mojego umysłu ze zdwojoną siłą sprawiając, że poczułam impulsywny ból skroni. Momentalnie złapałam się za bolące miejsca, nie mogąc swobodnie poruszać rękami z powodu skrępowanych ramion. Mocno zacisnełam powieki, spod których odrazu wypłyneły nowe łzy spowodowane kolejną dawką strachu, a z gardła uciekł głośny szloch. To jakiś koszmar.
-Chryste...ciii, błagam nie płacz cii- usłyszałam załamany szept, któy odbił się od mojego ciała, delikatnie je muskając. Intensywnie pocierałam pulsujące skronie, starając się odzyskać chodź trochę jasności w głowie. Ciche słowa docierały do mnie coraz wyraźniej, sprawiając, że mój mózg zaczął się uruchamiać. Po chwili rozpoznałam czyjąś barwę głosu.
- To tylko ja, Alicia dlaczego się trzęsiesz?- z każdą sekundą moje ciało oswajało się coraz bardziej pod dotykiem ciepłych rąk pocierających moje odsłonięte ramiona. W końcu z obawą lekko uniosłam powieki, podnosząc głowę do góry. Rozmyta przez łzy na moich oczach twarz wydawała się znajoma. Po kilku nerwowych mrugnięciach przed oczami ukazała mi się zszokowana twarz Justina. Głośne westchnięcie pomieszane z ulgą opuściło moje usta. To tylko Justin. On nie zrobi mi krzywdy.Spuściłam luźno ręce dławiąc się słonymi kroplami spływających po moich policzkach. Chwilę później poczułam jak dłonie chłopaka delikatnie otulają moją twarz, wycierając kciukami rozgrzaną i pobrudzoną od tuszu i eyeliner'a skórę na kościach policzkowych.
-Jestem tu, nic ci się nie stanie, proszę nie płacz- wyszeptał Justin przysuwając moje bezwładne ciało do siebie, zamykając mnie w bezpiecznym uścisku.Delikatne ruchy jego dłoni na moich plecach, uspokajały mnie coraz bardziej. Chłód spowodowany zetknięciem z zimnym materiałem jego skórzanej kurtki, sprawił, że mój umysł nieco się odświeżył. Po krókiej chwili, w której staliśmy słychać było tylko mój nierówny oddech i chlipanie, odsunełam się od Justina. Nie wiedząc co zrobić spojrzałam na niego, lecz od razu odwróciłam wzrok nie chcąc by patrzył na moją potworną twarz.
-Ja...przepraszam.. ja tylko..- mamrotałam nie zrozumiale tkwiąc wzrokiem w betonie.
-Powiesz mi co się stało ? -przerwał mi, podnosząc lekko mój podbrudek. Ponownie odwróciłam głowę cofając się kilka kroków w tył. Rozejrzałam się dookoła widząc tylko ciemne budynki i kilka oddalonych lamp. Bezsilnie opadłam na krawężnik siadając na nim. Podkurczyłam nogi i otarłam dłońmi twarz. Justin kucnął przy mnie bacznie mnie obserwując. Delikatnie przyłożył dłoń do mojego barku, przez co się wzdrygnełam. Chłopak szybko zabrał rękę, zdziwiony reakcją mojego ciała.
-On... w klubie..- zaczełam cicho, jakbym przyznawała się do winy- Luke... próbował..chciał mnie zgwałcić..- wychlipiałam półgłosem chowając twarz w dłonie, czując jak łzy znów napływają do moich spuchniętych i piekących oczu. Justin zastygł w bezruchu. Mimo, że nie patrzyłam na niego, czułam jak się spiął.
-Co? Jak to ? Boże to sukinsyn. Co ci zrobił?- Próbując opanować swoje zdenerwowanie przybliżył się lekko do mnie, zachowując odpowiednią odległość między nami, wiedząc, że w tedy tego potrzebowałam.
-Zaciągnął mnie do łazieńki, a potem...potem zaczął się do mnie dobierać i ...-urwałam nie chcąc do tego wracać. Pociągnełam nosem hamując potok łez.
-Co za gnój niem moge uwierzyć, ktoś to widział ?- spytał dalej zaszokowany.
-Nie wiem, nie.. łazienka była pusta...on był pijany i .. o matko- na samą myśl o tym wzbierała się we mnie mieszanka złości i ściskające moje wnętrze poczucie wstydu, które pojawiało się za każdym wspomnieniem tej nocy sprzed dwóch lat. Teraz znów się pojawiło, ale nie z powodu Andy'ego. Bezradnie oparłam głowę o klatkę piersiową Justina, czując potrzebę schowania się przed tą myślą, która za każdym razem pozostawia ślad na mojej duszy. Chłopak momentalnie okrył mnie swoimi ramionami, czule głąskając moją głowę.
-Ciii...nic ci już nie grozi. Nie bój się, nie mówmy już o tym- szeptał do mojego ucha, nie zważając na swoją przemoczoną od moich łez koszlkę.
-Proszę..-podniosłam głowę i spojrzałam na niego- zabierz mnie do hotelu- Justin tylko skinął głową i pomógł mi wstać. Zanim ruszyliśmy, zdjął jeszcze swoją czarną kurtkę i okrył nią moje ramiona.
-Nie musisz..-powiedziałam cicho.On jedynie uśmiechnął się pocieszająco obejmując moje ramiona.
Po dzisięciu minutach dotarliśmy na miejsce. Gdy ujrzałam oświecony hotel oddetchnełam lekko z ulgą. Cicho weszliśmy do budynku, gdzie na szczęście nie kręcili się żadni fani ani paparazzi. Udaliśmy się na piętro, na którym znajdowały się pokoje zarezerwowane dla ekipy Justina. Gdy znaleźliśy się przy drzwiach mojego pokoju wyjełam klucz z małej przewieszanej torebki, którą cały czas miałam przy sobie. Niestety moje trzęsące się ręce uniemożliwiały mi otworzenie drzwi przez co czułam się jak kompletne zero. Justin pomógł mi odkluczyć zamek, nie chcą pogłebiać mojej frustracji . Weszliśy do pustego, pokoju pogrążonego w ciemnościach. Nie byłam zorientowana gdzie jest sypialnia, zważając na fakt, że to był naprawdę ogromny apartament, więc chłopak cierpliwie odprowadził mnie do odpowiedniego pomieszczenia. Zdjełam buty i usiadłam na łóżku. Wlepiłam wzrok w swoje dłonie, które teraz nerwowo drapały sie nawzajem. Justin kucnął przy mnie zamykając moje niespokojne ręce w swoich dłoniach. Przybliżył je do swoich ust i złożył na nich delikatny pocałunek uspokajając je. Popatrzyłam na niego z wdzięcznością.
-Potrzebujesz jeszcze czegoś? -spytał półgłosem, jakby sie bał, że jego głos mógłby mnie wystraszyć.
-Nie.. nie.Dziękuję ci wszystko- odpoweidziałam starając się brzmiąc przekonująco. Tak naprawdę to potrzebowałam cofnąć czas i zmienić bieg sprawy. Szatyn uśmiechnął się łagodnie i uwolnił moje dłonie na moich kolanach.
-Wszystko będzie dobrze. Spróbuj zasnąć.Dobranoc Alicia- powiedział podnosząc się do góry. Odwrócił się i skierował w kierunku wyjścia z sypialni.
-em...Justin, czekaj! -krzyknełam nagle nie panując nad swoimi słowami.Chłopak momentalnie odwrócił się i przybliżył do mnie.
-Tak?
Westchnełam czując się troche zażenowana.
-Wiem, że to nieodpowiednie i pewnie nie masz na to sił...ale..ale czy mógłbyś zostać tu jeszcze przez chwilę...dopóki nie zasnę ?- spytałam cicho z nadzieją w głosie -Bardzo tego potrzebuje. Nie będe w stanie zmrużyć oka wiedząc, że jestem w pokoju sama.- dodałam cicho, czując dreszcz na samą myśl o tym.
Szatyn kiwnął głową i lekko uniósł kąciki ust.
-Oczywiście, że zostanę z tobą.
Ucieszona, popatrzyłam na niego z wielką wdzięcznością. Dlaczego on to robi ?
-Dziękuję- odpowiedziałam i ułożyłam się po jednej stronie ogromnego łóżka. Chwilę później druga połowa łóżka została zajeta przez chłopaka. Pozwoliłam mu na przybliżenie się do mnie na tyle blisko, że byłam w stanie czuć ciepło bijące z jego ciała. Natychmiastowe ukojenie ogarneło moje wnętrze, pozwalając mi odnaleźć w sobie odrobinę spokoju. Cichy i równy oddech chłopaka sprawiał, że moje powieki stawały się coraz cięższe. Jednak gdy tylko zamykałam oczy i traciłam z widoku minimalnie oświetlony przez księżyc pokój, przepełniało mnie uczucie bezbarwnej pustki, w któej co chwila pojawiały się kolorowe, migające światła dyskotekowe. Znów ten niepokój.
-Justin..-odezwałam się cicho po dłuższej chwilii, podnosząc głowę do góry, napotykając ciepły wzrok chłopaka.
-Słucham ?-odpowiedział łagodnie.
-Mógłbyś mnie przytulić?- spytałam skrępowana i zawstydzona. Szatyn jedynie przybliżył się do mnie i delikatnie objął moje odrętwiałe ciało. Jego dłoń subtelnie wodziła po skórze na moich plecach, dając mi to czego potrzebowałam. Schowałam twarz w torsie chłopaka i zaciągając się jego zapachem, odpłynełam.
Puszysta miękkość otula moje obolałe i posiniaczone ciało, pozwalając mi na delektowanie się przyjemnym dotykiem chmury. Otwieram oczy i nie widzę spadających kropel zimnego deczu, nie widzę pękającego nieba, nie zauważam smutnych mew przelatujących nad moim oceanem, obdarującyh mnie przenikliwie współczującym spojrzeniem, takim jakim patrzy się na nieszczęśie. Nie widzę tego. Czuję tylko słodki kolor powietrza, który wypełnia moje nozdrza za każdym kolejnym wdechem. Tyle rozkoszy w pojedyńczym, ciepłym oddechu. Niech to trwa na zawsze.
*
Hej :)
Tak więc oto już 11 rozdział opowiadania. Wybaczcie mi błędy pisze to w nocy. Przepraszam że tyle nie dodawałam, miałam taki lekki kryzysik. Chciałałam zawieszać książkę. Ale stwierdziłam, że nie będę rezygnować z tego co sprawia mi tyle uradości tylko dlatego, że nie mam wielu czytelników. Pisanie tego typu historii to cośco kocham i skończę to opowiadanie chociażby dla siebie, aby przeżyć przygodę z Justinem i Alice na trasie xd
Dziękuję wszystkim za wsparcie, to serio tyle znaczy
Zapraszam dalej :)
madeinpoland
niedziela, 4 stycznia 2015
Rozdział 10 "Bądź grzeczną księżniczką"
"Bądź grzeczną księżniczką"
Sen Alicii
Sfrustrowana i wkurzona do granic możliwości, rzucilam się na idealnie posłane łóżko przeklinając w poduszkę. Od dobrej godziny próbowałam zapiąć zamek jednej z dwóch ogromnych walizek, gdzie wpakowałam rzeczy, które miały mi służyć przez najbliższy rok. Spakować do dwóch materiałowych pudeł całą swoją szafę i połowę mieszkania nie jest łatwo. W końcu po wykorzystaniu wszystkich pomysłow jakie przyszły mi do głowy na zapięcie tego przeklętego zamka, udało mi się tego dokonać gdy postanowiłam przygnieść walizkę swoim ciężarem. Dumna z siebie ułożyłam bagaże w przedpokoju, skąd następnego dnia miały zniknąc razem ze mną. Jutro wyjazd. Początek trasy i tego na co czekałam przez całe życie. Profesjonalne wystepy przed wielotysięczną publicznością u boku jednego z najbardziej wpływowych muzyków na świecie. U boku kogoś, kto wzbudza we mnie nie odkryte dotąd odczucia. Justin Bieber. Nie widziałam go od tygodnia. Nie pojawił się na ostatnich próbach, co zapewne było związane z wydaniem jego najnowszej płyty. Oczywiście kiedy tylko pojawiła się na sklepowych półkach, wniebowzięte fanki zapragneły mieć na niej podpis swojego idola, który postanowił wrócić na rynek muzyczny w wielkim stylu. Tak jak głosiły media. Powrót Justina stał się jedną z najgłośniejszych sensacji, przez co miał pełne ręce roboty. W sumie cieszyło mnie to. Unikanie go pozwalało mi na jak najrzadsze myślenie i wspominanie tego co miało miejsce między nami. Mimo to mieszanka ciepła i chłodu w moim wnętrzu pojawiała się za kazdym razem, gdy natrafiałam na jego zdjęcie z gazecie bądź piosenkę w radiu. Zmęczona myślami i morderczą walką z torbami postanowiłam położyć się spać, wiedząc, że wcześnie rano wyjeżdżamy specjalnym TourBusem do Arizony, gdzie oficjalnie rozpocznie się Believe Tour. Podekscytowana wygodnie ułożyłam się w łóżku. Gdy moje powieki przymkneły się, z pół snu wyrwał mnie dźwięk SMS'a. Zaskoczona leniwie sięgnełam po telefon.
''Śpij słodko księżniczko"
Od: Lucke
Moje policzki zaczerwieniły się, ana usta wkradł się szeroki uśmiech. Rozmarzona powędrowałam do krainy Morfeusza.
Następnego dnia obudziłam się przed budzikiem. Z dobrym humorem szybko wygrzebałam się z łóżka i tanecznym krokiem powędrowałam do łazienki. Po wzięciu prysznica, przy którym nie obyło się bez mojego koncertu, i wykonaniu porannej toalety skierowałam się do kuchni ciągle nucąc pod nosem jakąś wesołą melodyjkę. Gdy byłam już spakowana i gotowa do wyjścia ostatni raz spojrzałam na swoje mieszkanie, za którym będe bardzo tęsknić. Uśmiechnełam się do siebie i zakluczyłam drzwi. Na dole czekała już na mnie Jannet, która miała mnie odwieźć na lotnisko. Po przybyciu na miejsce czule pożegnałam się z przyjaciółką, gdzie uroniłyśmy kilka łez. Gdy odjechała powędrowałam do grupy znajomych osób stojących przed ogromnym autokarem, na którym było napisane "Believe Tour". Po kilkunastu minutach i załatwieniu wszystkich spraw, załadowaliśmy się do pojazdu ,który bardzo różnił się od zwykłych autokarów. W środku znajdował się już Justin, który był zajęty omawianiem wszystkich szczegółow dzisiejszego koncertu. Nie chcąc zwracać na niego uwagi po prostu minełam go, czując na sobie jego wzrok. Szukając wolnego miejca, zauważyłam uśmiechnętego i machającego do mnie Luck'a, który wygodnie rozsiadł się na jednej ze skórzanych kanap. Bez namysłu ruszyłam w jego kierunku. Usiadłam obok niego całując go delikatnie w policzek. Dyskretny wzrok Biebera, wypalał mi dziurę na twarzy. Niedługo później kierowca uruchomił pojazd i ryszyliśmy. Po kilku godzinach jazdy dotarliśmy do miasta, które mocno nas wyczekiwało. A raczej Justina. Przed hotelem, w którym mieliśy się zatrzymać dwa dni, powitał nas tłum oszalałaych z wrażenia fanek, które kilku ochroniarzy musiało uspokajać. Justin poświęcił chwilę pozwalając im na zdjęcia i uściski po czym całą ekipą udaliśmy się do hotelu. Każdy miał osobny pokój co bardzo mnie uradowało. Nick ogłosił godzinę na rozpakowanie bagażu i ogarnięcię się po czym wszyscy mieliśmy udać się do sali tanecznej umieszczonej na parterze budynku, by móc powtórzyć wszystko przed występem.
Kilka godzin później, po skończonej próbie generalnej, nadszedł czas na przymiarkę kostiumówm któych było sporo, zważając na fakt, że mieliśmy się przebierać po każdej piosence.
Gdy wszystkie przymiarki i przygotowania dobiegły końca mieliśmy mało czasu na doprowadzenie się do porządku, gdyż do przedstawienia zostały zaledwie 2 godziny. Od razu ruszyłam pod prysznic, chcąc zrelaksować się przed pracowitym wieczorem. Godzinę później wszyscy byli już gotowi, więc autokarem ruszyliśmy do areny, miejsca, gdzie miał odbyć się koncert. Tłum oczekujących na wejście do środka fanek uniemożliwił nam wejśie frontowymi drzwiami, przez co musieliśmy dostać się do środka przez tylne wejście. Tutaj trwało ogromne zamieszanie. Monterzy kończyli montować ostatnie sprzęty i podpinać kable. Pierwsze osoby już zajmowały swoje miejsca, a nami zajeli się styliści, którzy musieli nas odpowiednio umalować i wystylizować. Panujący dookoła szum i hałas potęgował moje zdenerwowanie. Gdy makijarzystka skończyła mój make up spojrzałam w lustro z zadowoleniem. Czarne, obcisłe getry ze ściąganym krokiem doskonale puwydatniały moje zgrabne nogi, krótki biały top ukazywał płaski brzuch, a mocny makijarz podkreślił rysy mojej twarzy. Od razu nabrałam pewności siebie. Chwilę później ktoś krzyknął,że do rozpoczęcia zostało 5 minut. Wszyscy byliśmy już gotowi więc zebraliśmy się w jednym miejscu dodając sobie otuchy nawzajem.
-Kochani podejdźcie tutaj- usłyszałam donośny głos Scootera -Chciałbym żebyśmy odmówili wspólnie modlitwę, która jest naszą tradycją przed kazdym występem- powiedział, a my przybliżyliśmy się. Złapaliśmy się wszyscy za dłonie formując małe koło. Poczułam się trochę lepiej, ciesząc się z tego, że tutaj jestem. Przymknełam oczy skupiając się na modlitwie.
-Podziękujmy Panu za to, że pozwolił nam dziś tutaj być i brać udział w tym przedstawieniu. Módlmy się o szczęśliwy przebieg naszej wspólnej, ciężkiej pracy i prośmy o dary i łaski i wytrwaniu przy tym czego dokonujemy. Ciebię prosimy..
-Wysłuchaj nas Panie- odpowiedzieliśmy chórem.
-Dobra od teraz jesteśmy ekipą, która rozniesie tą publiczność. Damy radę?!- Krzyknął entuzjastycznie Scooter. Wokół rozległy się nasze pełne energii okrzyki radości dając mu do zrozumienia, że jesteśmyzwarci i gotowi by dać niezapomniane show. Chwilę później dostaliśmy informację, że możemy zaczynać. Ruszyliśmy długim holem prowadzącym do wyjścia na scenę. Z każdym krokiem coraz głośniej było słychać krzyki i piski oczekujących fanów i z każdym krokiem emocje we mnie potęgowały się coraz bardziej. Trema i ekscytacja doprowadzały mnie do stanu, w któym chciałam już znaleźć się na środku sceny i oczekiwać pierwszych taktów piosenki "All Around The World". Tak bardzo chcę już wybuchnąć. Zwolniłam nieco kroku chcąc wziąść kilka głębokich oddechów. W tedy poczułam gorący odddech na swoich odkrytych plecach i znajomy zapach męskich perfum należący do osoby idącej za mną. Doskonale wiedziałam kto tak pachnie. Walcząc ze sobą by się nie odwrócić i spojrzeć na Justina, momentalnie przyśpieszyłam dołączając do reszty. Kilka minut później znaleźliśmy się na scenie zasłąniętej dwoma ogromnymi płytami zajmując swoje miejsca. Potem wszystkie światła zgasły,a płyty zaczeły się wolno rozsuwać. Przede mną ukazała się największa ilość ludzi, jaka kiedykolwiek na mnie patrzyła. Fanki krzyczały coraz głośniej nie mogąc już dłużej czekać na swojego idola. Światła zapalały się wolno oświetlając poszczególne części areny. Nagle jasność ogarneła całe pomieszczenie, a z górnej platformy ukazał się Justin zjeżdzający na dół na metalowych skrzydłach. Niesamowity pisk rozległ się dosłownie wszędzie rozsadzając nasze bębenki. Gdy Justin uwolnił się od skrzydeł, z ogromnych kolumn zaczeły bębnić pierwsze takty piosenki.
- Jak się macie Glendaleee ?!?!?- krzyknął Justin wprawiając fanki w stan omdlenia. W moich zyłach zawrzała krew i ekslodowała energia. Na usta wkradł mi się chytry uśmieszek. No to jedziemy.
-Zaczynamyy!!!- zawył Bieber, a potem była już tylko burza z piorunami.
Dwie godziny później padłam na najbliższą kanapę jaką udało mi się zauważyć w garderobie tak jak reszta tancerzy. Wciąż oszołomiona tym co miało przed chwilą miejsce nie mogłam pozbierac myśli i złapać oddechu. Moje serce skakalo jak oszalałe z radości, a cały organizm domagał się większej dawki adrenaliny. Było cudownie. Najlepsza rzecz jakiej w życiu doświadczyłam. Kocham to.
-Kochanii świetnie daliśmy radę!!- usłyszałam zadowolonego Nicka, który przybijał wszystkim piątki-Justin jesteś najlepszy- rzucił się na ledwo żywego chłopaka miażdząc go w niedzwiedzim uścisku.
-A teraz oddetchnijcie bo za niedługo impreza innauguracyjna, kto ma siłe to niech wbija, będzie niezla balanga- ogłosił szczerząc się szeroko, poczym opuścił garderobę. Dookoła rozległy się głośne okrzyki chłopaków, najwyraźniej ucieszonych z wieści o imprezie. Tak samo jak ja. Trzeba uczcić pierwszy udany występ.
Dwie godziny później maszerowałam już razem z Carleną w stronę klubu gdzie odbywała się impreza. Czułam się doskonale i nadal pełna energii. Miałam na sobie dość krótką małą czarną i wysokie szpilki. Taki ubiór dodawał mi seksapilu przez co czułam się jeszcze lepiej. Gdy dotarłyśmy do klubu ledwo się przecisnełyśmy przez tłum tańczących ludzi. Rytmiczna muzyka od razu porwała nas w wir szaleństwa doprowadzając nas do ekstazy. Zdecydowanie rządziłyśmy parkietem. Jakiś czas później poczułam męskie ręce obejmujące mnie w talii.
-Nie szalej tak księżniczko- mętny głos Luck'a dotarł do mnie sprawiając, że przez moje ciało przeszedł dreszcz. Odwróciłam się nie przestając tańczyć. Lucke chętnie do mnie dołączył ciągle trzymając mnie w talii. Zadowolona z bliskości chłopaka pozwalałam mu na dotykanie moich pleców i pośladków traktując to jako zwykłą zabawę. Nagle Lucke okręcił mnie wokół mojej osi poczym przyciągnął do swojego torsu.
-Chodź ze mną- wyszeptał mi do ucha. Nie wiele myśląc podążyłam za chłopakiem, który kierował się w nieznaną mi stronę. Nim się spostrzegłam znalaźliśmy się w pustej toalecie. Zanim zdążyłam zapytać czemu mnie tu przyprowadził, Lucke przycisnął mnie do ściany. Złapał moje nadgarstki w swoje dłonie i przyłożył po obu stronach mojej głowy.
-Jesteś taka gorąca- wysapał wpijająć się w moją szyję pozostawiając na niej mokre ślady. Byłam zszokowana jego zachowaniem.
-Tak bardzo mi się podobasz- wymamrotał poczym przywarł do moich ust. Poczułam gorzki smak alkoholu. Obrzydzona chciałam się oderwać ale nie mogłam.
-Lucke jesteś pijany, daj mi spokój- powiedziałam ostro próbując się wydostać z jego uścisku lecz mi na to nie pozwalał.
-ciii, bądź grzeczną księżniczką- jego głos wywoływał u mnie ciarki i strach. Jeździł ustami po moim dekoldzie nie zważając na moje słowa. Zaczynałam bać się coraz bardziej.
-Puść mnie bo zaczne krzyczeć- zagroziłam przerażona na co on jedynie prychnął.
-Przestań wiem ze też tego chcesz-jego ręce zaczęły zjeżdzać wzdłóż mojego ciała. Dotykał moich piersi i odkrytych ud. Próbowałam odepchnąć go od siebie lecz miałam za mało siły. Do oczu napłyneły mi łzy zdając sobie sprawę co może się zaraz stać. Poczułam jak jego dłoń zaczyna wchodzic pod materiał mojej sukienki kierując się w górę. Gdy poczułam zimny dotyk na skórze swojego brzucha postanowiłam się nie poddać i niewiele myśląc kopnełam go z całej siły kolanem w kroczę. Lucke momentalnie chwycił się za obolałe miejsce, dając mi okazję do uwolnienia się. Z jego ust wyciekło głośne przekleństwo. Nie zwlekając wydostałam się się z toalety zostawiając obolałego chłopaka. Oszołomiona wybiegłam z klubu pierwszym wyjściem jakie znalazłam. Gdy tylko znalazłam się na polu, łzy wypłyneły z moich oczu niszcząc makijaż. Wewnętrzny ból przeszył moje wnętrze uniemożliwiając mi oddychanie. Czemu to znów się dzieję? Roztrzęsiona chciałam jak najszybciej znaleźć się w hotelu, ale nie znałam kompletnie drogi. Nie zważając na to zaczełam biegnąć przed siebie z nadzieją, że znajdę jakąś budkę telefoniczną. Dochodziła 3 w nocy, a wokół nie było nikogo. Bałam się coraz bardziej, ale nie chciałam wracać do klubu. Płakałam coraz głośniej z bezradności i okropnego uczucia,ktore okryło całe moje ciało. Nagle skreciłam w najbliższy zakręt mocno w kogoś wpadając. Sparaliżowana ze strachu postanowiłam uciekać i nawet nie oglądać się za siebie. Niestety kiedy tylko wyminełam postać, obcy złapał moją ręke zatrzymując mnie.
-Alicia ?!? Boże co się stało?
*
hehe jak ja uwielbiam kończyć rozdziały w takich momentach.
Tak wiec mamy 10 jubileuszowy rozdział kto się cieszy ? LOL Dodaje go dosc pozno ale jak mnie wena złapała tak nie musiałam skończyć. Jutro zaśpie na mur beton.
zapraszam dalej :)
madeinpoland
Sen Alicii
Sfrustrowana i wkurzona do granic możliwości, rzucilam się na idealnie posłane łóżko przeklinając w poduszkę. Od dobrej godziny próbowałam zapiąć zamek jednej z dwóch ogromnych walizek, gdzie wpakowałam rzeczy, które miały mi służyć przez najbliższy rok. Spakować do dwóch materiałowych pudeł całą swoją szafę i połowę mieszkania nie jest łatwo. W końcu po wykorzystaniu wszystkich pomysłow jakie przyszły mi do głowy na zapięcie tego przeklętego zamka, udało mi się tego dokonać gdy postanowiłam przygnieść walizkę swoim ciężarem. Dumna z siebie ułożyłam bagaże w przedpokoju, skąd następnego dnia miały zniknąc razem ze mną. Jutro wyjazd. Początek trasy i tego na co czekałam przez całe życie. Profesjonalne wystepy przed wielotysięczną publicznością u boku jednego z najbardziej wpływowych muzyków na świecie. U boku kogoś, kto wzbudza we mnie nie odkryte dotąd odczucia. Justin Bieber. Nie widziałam go od tygodnia. Nie pojawił się na ostatnich próbach, co zapewne było związane z wydaniem jego najnowszej płyty. Oczywiście kiedy tylko pojawiła się na sklepowych półkach, wniebowzięte fanki zapragneły mieć na niej podpis swojego idola, który postanowił wrócić na rynek muzyczny w wielkim stylu. Tak jak głosiły media. Powrót Justina stał się jedną z najgłośniejszych sensacji, przez co miał pełne ręce roboty. W sumie cieszyło mnie to. Unikanie go pozwalało mi na jak najrzadsze myślenie i wspominanie tego co miało miejsce między nami. Mimo to mieszanka ciepła i chłodu w moim wnętrzu pojawiała się za kazdym razem, gdy natrafiałam na jego zdjęcie z gazecie bądź piosenkę w radiu. Zmęczona myślami i morderczą walką z torbami postanowiłam położyć się spać, wiedząc, że wcześnie rano wyjeżdżamy specjalnym TourBusem do Arizony, gdzie oficjalnie rozpocznie się Believe Tour. Podekscytowana wygodnie ułożyłam się w łóżku. Gdy moje powieki przymkneły się, z pół snu wyrwał mnie dźwięk SMS'a. Zaskoczona leniwie sięgnełam po telefon.
''Śpij słodko księżniczko"
Od: Lucke
Moje policzki zaczerwieniły się, ana usta wkradł się szeroki uśmiech. Rozmarzona powędrowałam do krainy Morfeusza.
Następnego dnia obudziłam się przed budzikiem. Z dobrym humorem szybko wygrzebałam się z łóżka i tanecznym krokiem powędrowałam do łazienki. Po wzięciu prysznica, przy którym nie obyło się bez mojego koncertu, i wykonaniu porannej toalety skierowałam się do kuchni ciągle nucąc pod nosem jakąś wesołą melodyjkę. Gdy byłam już spakowana i gotowa do wyjścia ostatni raz spojrzałam na swoje mieszkanie, za którym będe bardzo tęsknić. Uśmiechnełam się do siebie i zakluczyłam drzwi. Na dole czekała już na mnie Jannet, która miała mnie odwieźć na lotnisko. Po przybyciu na miejsce czule pożegnałam się z przyjaciółką, gdzie uroniłyśmy kilka łez. Gdy odjechała powędrowałam do grupy znajomych osób stojących przed ogromnym autokarem, na którym było napisane "Believe Tour". Po kilkunastu minutach i załatwieniu wszystkich spraw, załadowaliśmy się do pojazdu ,który bardzo różnił się od zwykłych autokarów. W środku znajdował się już Justin, który był zajęty omawianiem wszystkich szczegółow dzisiejszego koncertu. Nie chcąc zwracać na niego uwagi po prostu minełam go, czując na sobie jego wzrok. Szukając wolnego miejca, zauważyłam uśmiechnętego i machającego do mnie Luck'a, który wygodnie rozsiadł się na jednej ze skórzanych kanap. Bez namysłu ruszyłam w jego kierunku. Usiadłam obok niego całując go delikatnie w policzek. Dyskretny wzrok Biebera, wypalał mi dziurę na twarzy. Niedługo później kierowca uruchomił pojazd i ryszyliśmy. Po kilku godzinach jazdy dotarliśmy do miasta, które mocno nas wyczekiwało. A raczej Justina. Przed hotelem, w którym mieliśy się zatrzymać dwa dni, powitał nas tłum oszalałaych z wrażenia fanek, które kilku ochroniarzy musiało uspokajać. Justin poświęcił chwilę pozwalając im na zdjęcia i uściski po czym całą ekipą udaliśmy się do hotelu. Każdy miał osobny pokój co bardzo mnie uradowało. Nick ogłosił godzinę na rozpakowanie bagażu i ogarnięcię się po czym wszyscy mieliśmy udać się do sali tanecznej umieszczonej na parterze budynku, by móc powtórzyć wszystko przed występem.
Kilka godzin później, po skończonej próbie generalnej, nadszedł czas na przymiarkę kostiumówm któych było sporo, zważając na fakt, że mieliśmy się przebierać po każdej piosence.
Gdy wszystkie przymiarki i przygotowania dobiegły końca mieliśmy mało czasu na doprowadzenie się do porządku, gdyż do przedstawienia zostały zaledwie 2 godziny. Od razu ruszyłam pod prysznic, chcąc zrelaksować się przed pracowitym wieczorem. Godzinę później wszyscy byli już gotowi, więc autokarem ruszyliśmy do areny, miejsca, gdzie miał odbyć się koncert. Tłum oczekujących na wejście do środka fanek uniemożliwił nam wejśie frontowymi drzwiami, przez co musieliśmy dostać się do środka przez tylne wejście. Tutaj trwało ogromne zamieszanie. Monterzy kończyli montować ostatnie sprzęty i podpinać kable. Pierwsze osoby już zajmowały swoje miejsca, a nami zajeli się styliści, którzy musieli nas odpowiednio umalować i wystylizować. Panujący dookoła szum i hałas potęgował moje zdenerwowanie. Gdy makijarzystka skończyła mój make up spojrzałam w lustro z zadowoleniem. Czarne, obcisłe getry ze ściąganym krokiem doskonale puwydatniały moje zgrabne nogi, krótki biały top ukazywał płaski brzuch, a mocny makijarz podkreślił rysy mojej twarzy. Od razu nabrałam pewności siebie. Chwilę później ktoś krzyknął,że do rozpoczęcia zostało 5 minut. Wszyscy byliśmy już gotowi więc zebraliśmy się w jednym miejscu dodając sobie otuchy nawzajem.
-Kochani podejdźcie tutaj- usłyszałam donośny głos Scootera -Chciałbym żebyśmy odmówili wspólnie modlitwę, która jest naszą tradycją przed kazdym występem- powiedział, a my przybliżyliśmy się. Złapaliśmy się wszyscy za dłonie formując małe koło. Poczułam się trochę lepiej, ciesząc się z tego, że tutaj jestem. Przymknełam oczy skupiając się na modlitwie.
-Podziękujmy Panu za to, że pozwolił nam dziś tutaj być i brać udział w tym przedstawieniu. Módlmy się o szczęśliwy przebieg naszej wspólnej, ciężkiej pracy i prośmy o dary i łaski i wytrwaniu przy tym czego dokonujemy. Ciebię prosimy..
-Wysłuchaj nas Panie- odpowiedzieliśmy chórem.
-Dobra od teraz jesteśmy ekipą, która rozniesie tą publiczność. Damy radę?!- Krzyknął entuzjastycznie Scooter. Wokół rozległy się nasze pełne energii okrzyki radości dając mu do zrozumienia, że jesteśmyzwarci i gotowi by dać niezapomniane show. Chwilę później dostaliśmy informację, że możemy zaczynać. Ruszyliśmy długim holem prowadzącym do wyjścia na scenę. Z każdym krokiem coraz głośniej było słychać krzyki i piski oczekujących fanów i z każdym krokiem emocje we mnie potęgowały się coraz bardziej. Trema i ekscytacja doprowadzały mnie do stanu, w któym chciałam już znaleźć się na środku sceny i oczekiwać pierwszych taktów piosenki "All Around The World". Tak bardzo chcę już wybuchnąć. Zwolniłam nieco kroku chcąc wziąść kilka głębokich oddechów. W tedy poczułam gorący odddech na swoich odkrytych plecach i znajomy zapach męskich perfum należący do osoby idącej za mną. Doskonale wiedziałam kto tak pachnie. Walcząc ze sobą by się nie odwrócić i spojrzeć na Justina, momentalnie przyśpieszyłam dołączając do reszty. Kilka minut później znaleźliśmy się na scenie zasłąniętej dwoma ogromnymi płytami zajmując swoje miejsca. Potem wszystkie światła zgasły,a płyty zaczeły się wolno rozsuwać. Przede mną ukazała się największa ilość ludzi, jaka kiedykolwiek na mnie patrzyła. Fanki krzyczały coraz głośniej nie mogąc już dłużej czekać na swojego idola. Światła zapalały się wolno oświetlając poszczególne części areny. Nagle jasność ogarneła całe pomieszczenie, a z górnej platformy ukazał się Justin zjeżdzający na dół na metalowych skrzydłach. Niesamowity pisk rozległ się dosłownie wszędzie rozsadzając nasze bębenki. Gdy Justin uwolnił się od skrzydeł, z ogromnych kolumn zaczeły bębnić pierwsze takty piosenki.
- Jak się macie Glendaleee ?!?!?- krzyknął Justin wprawiając fanki w stan omdlenia. W moich zyłach zawrzała krew i ekslodowała energia. Na usta wkradł mi się chytry uśmieszek. No to jedziemy.
-Zaczynamyy!!!- zawył Bieber, a potem była już tylko burza z piorunami.
Dwie godziny później padłam na najbliższą kanapę jaką udało mi się zauważyć w garderobie tak jak reszta tancerzy. Wciąż oszołomiona tym co miało przed chwilą miejsce nie mogłam pozbierac myśli i złapać oddechu. Moje serce skakalo jak oszalałe z radości, a cały organizm domagał się większej dawki adrenaliny. Było cudownie. Najlepsza rzecz jakiej w życiu doświadczyłam. Kocham to.
-Kochanii świetnie daliśmy radę!!- usłyszałam zadowolonego Nicka, który przybijał wszystkim piątki-Justin jesteś najlepszy- rzucił się na ledwo żywego chłopaka miażdząc go w niedzwiedzim uścisku.
-A teraz oddetchnijcie bo za niedługo impreza innauguracyjna, kto ma siłe to niech wbija, będzie niezla balanga- ogłosił szczerząc się szeroko, poczym opuścił garderobę. Dookoła rozległy się głośne okrzyki chłopaków, najwyraźniej ucieszonych z wieści o imprezie. Tak samo jak ja. Trzeba uczcić pierwszy udany występ.
Dwie godziny później maszerowałam już razem z Carleną w stronę klubu gdzie odbywała się impreza. Czułam się doskonale i nadal pełna energii. Miałam na sobie dość krótką małą czarną i wysokie szpilki. Taki ubiór dodawał mi seksapilu przez co czułam się jeszcze lepiej. Gdy dotarłyśmy do klubu ledwo się przecisnełyśmy przez tłum tańczących ludzi. Rytmiczna muzyka od razu porwała nas w wir szaleństwa doprowadzając nas do ekstazy. Zdecydowanie rządziłyśmy parkietem. Jakiś czas później poczułam męskie ręce obejmujące mnie w talii.
-Nie szalej tak księżniczko- mętny głos Luck'a dotarł do mnie sprawiając, że przez moje ciało przeszedł dreszcz. Odwróciłam się nie przestając tańczyć. Lucke chętnie do mnie dołączył ciągle trzymając mnie w talii. Zadowolona z bliskości chłopaka pozwalałam mu na dotykanie moich pleców i pośladków traktując to jako zwykłą zabawę. Nagle Lucke okręcił mnie wokół mojej osi poczym przyciągnął do swojego torsu.
-Chodź ze mną- wyszeptał mi do ucha. Nie wiele myśląc podążyłam za chłopakiem, który kierował się w nieznaną mi stronę. Nim się spostrzegłam znalaźliśmy się w pustej toalecie. Zanim zdążyłam zapytać czemu mnie tu przyprowadził, Lucke przycisnął mnie do ściany. Złapał moje nadgarstki w swoje dłonie i przyłożył po obu stronach mojej głowy.
-Jesteś taka gorąca- wysapał wpijająć się w moją szyję pozostawiając na niej mokre ślady. Byłam zszokowana jego zachowaniem.
-Tak bardzo mi się podobasz- wymamrotał poczym przywarł do moich ust. Poczułam gorzki smak alkoholu. Obrzydzona chciałam się oderwać ale nie mogłam.
-Lucke jesteś pijany, daj mi spokój- powiedziałam ostro próbując się wydostać z jego uścisku lecz mi na to nie pozwalał.
-ciii, bądź grzeczną księżniczką- jego głos wywoływał u mnie ciarki i strach. Jeździł ustami po moim dekoldzie nie zważając na moje słowa. Zaczynałam bać się coraz bardziej.
-Puść mnie bo zaczne krzyczeć- zagroziłam przerażona na co on jedynie prychnął.
-Przestań wiem ze też tego chcesz-jego ręce zaczęły zjeżdzać wzdłóż mojego ciała. Dotykał moich piersi i odkrytych ud. Próbowałam odepchnąć go od siebie lecz miałam za mało siły. Do oczu napłyneły mi łzy zdając sobie sprawę co może się zaraz stać. Poczułam jak jego dłoń zaczyna wchodzic pod materiał mojej sukienki kierując się w górę. Gdy poczułam zimny dotyk na skórze swojego brzucha postanowiłam się nie poddać i niewiele myśląc kopnełam go z całej siły kolanem w kroczę. Lucke momentalnie chwycił się za obolałe miejsce, dając mi okazję do uwolnienia się. Z jego ust wyciekło głośne przekleństwo. Nie zwlekając wydostałam się się z toalety zostawiając obolałego chłopaka. Oszołomiona wybiegłam z klubu pierwszym wyjściem jakie znalazłam. Gdy tylko znalazłam się na polu, łzy wypłyneły z moich oczu niszcząc makijaż. Wewnętrzny ból przeszył moje wnętrze uniemożliwiając mi oddychanie. Czemu to znów się dzieję? Roztrzęsiona chciałam jak najszybciej znaleźć się w hotelu, ale nie znałam kompletnie drogi. Nie zważając na to zaczełam biegnąć przed siebie z nadzieją, że znajdę jakąś budkę telefoniczną. Dochodziła 3 w nocy, a wokół nie było nikogo. Bałam się coraz bardziej, ale nie chciałam wracać do klubu. Płakałam coraz głośniej z bezradności i okropnego uczucia,ktore okryło całe moje ciało. Nagle skreciłam w najbliższy zakręt mocno w kogoś wpadając. Sparaliżowana ze strachu postanowiłam uciekać i nawet nie oglądać się za siebie. Niestety kiedy tylko wyminełam postać, obcy złapał moją ręke zatrzymując mnie.
-Alicia ?!? Boże co się stało?
*
hehe jak ja uwielbiam kończyć rozdziały w takich momentach.
Tak wiec mamy 10 jubileuszowy rozdział kto się cieszy ? LOL Dodaje go dosc pozno ale jak mnie wena złapała tak nie musiałam skończyć. Jutro zaśpie na mur beton.
zapraszam dalej :)
madeinpoland
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
