wtorek, 3 lutego 2015

Rozdział 11 'Mógłbyś mnie przytulić?'


Ważna notka pod rozdziałem ! :)

  Nagle skreciłam w najbliższy zakręt mocno w kogoś wpadając. Sparaliżowana ze strachu postanowiłam uciekać i nawet nie oglądać się za siebie. Niestety kiedy tylko wyminełam postać, obcy złapał moją ręke zatrzymując mnie.

-Alicia ?!? Boże co się stało?!!

Głośny krzyk dotarł do mojego umysłu ze zdwojoną siłą sprawiając, że poczułam impulsywny ból skroni. Momentalnie złapałam się za bolące miejsca, nie mogąc swobodnie poruszać rękami z powodu skrępowanych ramion. Mocno zacisnełam powieki, spod których odrazu wypłyneły nowe łzy spowodowane kolejną dawką strachu, a z gardła uciekł głośny szloch. To jakiś koszmar.

-Chryste...ciii, błagam nie płacz cii- usłyszałam załamany szept, któy odbił się od mojego ciała, delikatnie je muskając. Intensywnie pocierałam pulsujące skronie, starając się odzyskać chodź trochę jasności w głowie. Ciche słowa docierały do mnie coraz wyraźniej, sprawiając, że mój mózg zaczął się uruchamiać. Po chwili rozpoznałam czyjąś barwę głosu.

- To tylko ja, Alicia dlaczego się trzęsiesz?- z każdą sekundą moje ciało oswajało się coraz bardziej pod dotykiem ciepłych rąk pocierających moje odsłonięte ramiona. W końcu z obawą lekko uniosłam powieki, podnosząc głowę do góry. Rozmyta przez łzy na moich oczach twarz wydawała się znajoma. Po kilku nerwowych mrugnięciach przed oczami ukazała mi się zszokowana twarz Justina. Głośne westchnięcie pomieszane z ulgą opuściło moje usta. To tylko Justin. On nie zrobi mi krzywdy.Spuściłam luźno ręce dławiąc się słonymi kroplami spływających po moich policzkach. Chwilę później poczułam jak dłonie chłopaka delikatnie otulają moją twarz, wycierając kciukami rozgrzaną i pobrudzoną od tuszu i eyeliner'a skórę na kościach policzkowych.

-Jestem tu, nic ci się nie stanie, proszę nie płacz- wyszeptał Justin przysuwając moje bezwładne ciało do siebie, zamykając mnie w bezpiecznym uścisku.Delikatne ruchy jego dłoni na moich plecach, uspokajały mnie coraz bardziej. Chłód spowodowany zetknięciem z zimnym materiałem jego skórzanej kurtki, sprawił, że mój umysł nieco się odświeżył. Po krókiej chwili, w której staliśmy słychać było tylko mój nierówny oddech i chlipanie, odsunełam się od Justina. Nie wiedząc co zrobić spojrzałam na niego, lecz od razu odwróciłam wzrok nie chcąc by patrzył na moją potworną twarz.

-Ja...przepraszam.. ja tylko..- mamrotałam nie zrozumiale tkwiąc wzrokiem w betonie.

-Powiesz mi co się stało ? -przerwał mi, podnosząc lekko mój podbrudek. Ponownie odwróciłam głowę cofając się kilka kroków w tył. Rozejrzałam się dookoła widząc tylko ciemne budynki i kilka oddalonych lamp. Bezsilnie opadłam na krawężnik siadając na nim. Podkurczyłam nogi i otarłam dłońmi twarz. Justin kucnął przy mnie bacznie mnie obserwując. Delikatnie przyłożył dłoń do mojego barku, przez co się wzdrygnełam. Chłopak szybko zabrał rękę, zdziwiony reakcją mojego ciała.

-On... w klubie..- zaczełam cicho, jakbym przyznawała się do winy- Luke... próbował..chciał mnie zgwałcić..- wychlipiałam półgłosem chowając twarz w dłonie, czując jak łzy znów napływają do moich spuchniętych i piekących oczu. Justin zastygł w bezruchu. Mimo, że nie patrzyłam na niego, czułam jak się spiął.

-Co? Jak to ? Boże to sukinsyn. Co ci zrobił?- Próbując opanować swoje zdenerwowanie przybliżył się lekko do mnie, zachowując odpowiednią odległość między nami, wiedząc, że w tedy tego potrzebowałam.

-Zaciągnął mnie do łazieńki, a potem...potem zaczął się do mnie dobierać i ...-urwałam nie chcąc do tego wracać. Pociągnełam nosem hamując potok łez.

-Co za gnój niem moge uwierzyć, ktoś to widział ?- spytał dalej zaszokowany.

-Nie wiem, nie.. łazienka była pusta...on był pijany i .. o matko- na samą myśl o tym wzbierała się we mnie mieszanka złości i ściskające moje wnętrze poczucie wstydu, które pojawiało się za każdym wspomnieniem tej nocy sprzed dwóch lat. Teraz znów się pojawiło, ale nie z powodu Andy'ego. Bezradnie oparłam głowę o klatkę piersiową Justina, czując potrzebę schowania się przed tą myślą, która za każdym razem pozostawia ślad na mojej duszy. Chłopak momentalnie okrył mnie swoimi ramionami, czule głąskając moją głowę.

-Ciii...nic ci już nie grozi. Nie bój się, nie mówmy już o tym- szeptał do mojego ucha, nie zważając na swoją przemoczoną od moich łez koszlkę.

-Proszę..-podniosłam głowę i spojrzałam na niego- zabierz mnie do hotelu- Justin tylko skinął głową i pomógł mi wstać. Zanim ruszyliśmy, zdjął jeszcze swoją czarną kurtkę i okrył nią moje ramiona.

-Nie musisz..-powiedziałam cicho.On jedynie uśmiechnął się pocieszająco obejmując moje ramiona.

Po dzisięciu minutach dotarliśmy na miejsce. Gdy ujrzałam oświecony hotel oddetchnełam lekko z ulgą. Cicho weszliśmy do budynku, gdzie na szczęście nie kręcili się żadni fani ani paparazzi. Udaliśmy się na piętro, na którym znajdowały się pokoje zarezerwowane dla ekipy Justina. Gdy znaleźliśy się przy drzwiach mojego pokoju wyjełam klucz z małej przewieszanej torebki, którą cały czas miałam przy sobie. Niestety moje trzęsące się ręce uniemożliwiały mi otworzenie drzwi przez co czułam się jak kompletne zero. Justin pomógł mi odkluczyć zamek, nie chcą pogłebiać mojej frustracji . Weszliśy do pustego, pokoju pogrążonego w ciemnościach. Nie byłam zorientowana gdzie jest sypialnia, zważając na fakt, że to był naprawdę ogromny apartament, więc chłopak cierpliwie odprowadził mnie do odpowiedniego pomieszczenia. Zdjełam buty i usiadłam na łóżku. Wlepiłam wzrok w swoje dłonie, które teraz nerwowo drapały sie nawzajem. Justin kucnął przy mnie zamykając moje niespokojne ręce w swoich dłoniach. Przybliżył je do swoich ust i złożył na nich delikatny pocałunek uspokajając je. Popatrzyłam na niego z wdzięcznością.

-Potrzebujesz jeszcze czegoś? -spytał półgłosem, jakby sie bał, że jego głos mógłby mnie wystraszyć.

-Nie.. nie.Dziękuję ci wszystko- odpoweidziałam starając się brzmiąc przekonująco. Tak naprawdę to potrzebowałam cofnąć czas i zmienić bieg sprawy. Szatyn uśmiechnął się łagodnie i uwolnił moje dłonie na moich kolanach.

-Wszystko będzie dobrze. Spróbuj zasnąć.Dobranoc Alicia- powiedział podnosząc się do góry. Odwrócił się i skierował w kierunku wyjścia z sypialni.

-em...Justin, czekaj! -krzyknełam nagle nie panując nad swoimi słowami.Chłopak momentalnie odwrócił się i przybliżył do mnie.

-Tak?

Westchnełam czując się troche zażenowana.

-Wiem, że to nieodpowiednie i pewnie nie masz na to sił...ale..ale czy mógłbyś zostać tu jeszcze przez chwilę...dopóki nie zasnę ?- spytałam cicho z nadzieją w głosie -Bardzo tego potrzebuje. Nie będe w stanie zmrużyć oka wiedząc, że jestem w pokoju sama.- dodałam cicho, czując dreszcz na samą myśl o tym.

Szatyn kiwnął głową i lekko uniósł kąciki ust.

-Oczywiście, że zostanę z tobą.

Ucieszona, popatrzyłam na niego z wielką wdzięcznością. Dlaczego on to robi ?

-Dziękuję- odpowiedziałam i ułożyłam się po jednej stronie ogromnego łóżka. Chwilę później druga połowa łóżka została zajeta przez chłopaka. Pozwoliłam mu na przybliżenie się do mnie na tyle blisko, że byłam w stanie czuć ciepło bijące z jego ciała. Natychmiastowe ukojenie ogarneło moje wnętrze, pozwalając mi odnaleźć w sobie odrobinę spokoju. Cichy i równy oddech chłopaka sprawiał, że moje powieki stawały się coraz cięższe. Jednak gdy tylko zamykałam oczy i traciłam z widoku minimalnie oświetlony przez księżyc pokój, przepełniało mnie uczucie bezbarwnej pustki, w któej co chwila pojawiały się kolorowe, migające światła dyskotekowe. Znów ten niepokój.

-Justin..-odezwałam się cicho po dłuższej chwilii, podnosząc głowę do góry, napotykając ciepły wzrok chłopaka.

-Słucham ?-odpowiedział łagodnie.

-Mógłbyś mnie przytulić?- spytałam skrępowana i zawstydzona. Szatyn jedynie przybliżył się do mnie i delikatnie objął  moje odrętwiałe ciało. Jego dłoń subtelnie wodziła po skórze na moich plecach, dając mi to czego potrzebowałam. Schowałam twarz w torsie chłopaka i zaciągając się jego zapachem, odpłynełam.

Puszysta miękkość otula moje obolałe i posiniaczone ciało, pozwalając mi na delektowanie się przyjemnym dotykiem chmury. Otwieram oczy i nie widzę spadających kropel zimnego deczu, nie widzę pękającego nieba, nie zauważam smutnych mew przelatujących nad moim oceanem, obdarującyh mnie przenikliwie współczującym spojrzeniem, takim jakim patrzy się na nieszczęśie. Nie widzę tego. Czuję tylko słodki kolor powietrza, który wypełnia moje nozdrza za każdym kolejnym wdechem. Tyle rozkoszy w pojedyńczym, ciepłym oddechu. Niech to trwa na zawsze.


*

Hej :)

Tak więc oto już 11 rozdział opowiadania. Wybaczcie mi błędy  pisze to w nocy. Przepraszam że tyle nie dodawałam, miałam taki lekki kryzysik. Chciałałam zawieszać książkę. Ale stwierdziłam, że nie będę rezygnować z tego co sprawia mi tyle uradości tylko dlatego, że nie mam wielu czytelników. Pisanie tego typu historii to cośco kocham i skończę to opowiadanie chociażby dla siebie, aby przeżyć przygodę z Justinem i Alice na trasie xd

Dziękuję wszystkim za wsparcie, to serio tyle znaczy

Zapraszam dalej :)

madeinpoland

4 komentarze:

  1. Świetne opowiadanie <3 mam nadzieję że rozdziały będą się pojawiać częściej XOXO

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju naprawdę Ci się podoba ? Dziękuję kochanie ♥

      Usuń
    2. Naprawdę lubię czytać czasem ff ale twoje jest jednym z moich ulubionych <3

      Usuń