wtorek, 9 grudnia 2014

Rozdział 5 cz. 2 " Jeśli obiecasz"

Zastanawiałeś się kiedyś jak to jest być kimś sławnym, znanym i  uwielbianym , a jednocześnie tak bardzo kontrolowanym, sprawdzanym i przez wszystkich ocenianym ? Myślałes kiedyś o tym jak to jest być kimś jak ten młody, utalentowany, wywołujący szum gdziekolwiek się nie pojawi chłopak, który siedział teraz koło mnie na dachu wysokiego bloku z nogami spuszczonymi na miasto pod nami, ze smutnym wzrokiem utkwionym w ciemno niebo ? W tamtym momencie się nad tym zastanawiałam. Gdyby jakies 40 minut wcześniej ktoś powiedziałby mi, że w moim tajnym miejscu spotkam Justina Biebera, najpopularniejszego gościa na świecie, tak właśnie jego, to zapewne zostałabym w swoim mieszkaniu. Teraz jednak moje odczucia co do nieproszonego gościa nieco się zmieniły. Wgapiałam się w jego profil, nie wiedzac co mówić. W końcu miałam doczynienia z kimś z zupełnie innego świata, a ta dość "normalna" rozmowa, którą prowadziliśmy sprawiała, że dziwiłam się jeszcze bardziej. Wiedziałam jaka róznica jest między nami. Mimo to skupiłam się na czymś innym. Czułam bijące od niego przygnębienie. Co jest z tym  chłopakiem,  o co ci chodzi Bieber?.
-Czasami...- zaczął nagle po chwili milczenia z kłójącym jękiem w głosie. -Czasami to mnie przeraża - ciężko westchnął spuszczając wzrok w dół. -Dla mnie to przestało być bajką, zmieniłem się.
Między nami zapanowała dziwna atmosfera. Czułam, że coś w nim siedzi, ze musi coś powiedzieć, nie wiem czemu, ale zaintrygował mnie, chciałam go wysłuchać. To mnie zdziwilo, ale w tedy wolałam się nad tym nie zastanawiać.
-Dlaczego się zmieniłeś?- spytałam zaciekawiona. Justin przez chwilę myślał nad odpowiedzią, widocznie nie była taka oczywista.
-Wiesz, kiedyś myślałem, że to przez to, że dorosłem. Skończyłem z byciem słodkim nastolatkiem, miałem tego dość, chciałem na siłe stać się inny, sądziłem że mogę pić, bawić się bez opamiętania, mieć gdzieś prawo i zasady, z dnia na dzień to stało się moim stylem życia, przestałem się przejmować karierą, stałem się tym kim chciałem być...- przerwał na chwilę by zebrać myśli.- Ale ostatnio coś do mnie doszło. Te wszystkie skandale, afery,imprezy i olewanie nie uczyniło mnie dorosłym.. lecz jeszcze bardziej słabszym. Dałem się poprostu wciągnąć na dno. Straciłem przez to fanów, wiele osób mnie znienawidziło. To było okropne- skończył odwracając wzrok z widoku przed nami gdzieś w inną stronę, tak jakby nie chciał, żebym na niego patrzyła, tak jakby było mu wstyd. Jego słowa ciekawiły mnie jeszcze bardziej. Byłam w lekkim szoku, że ja, osoba, której on wcale nie zna, w przeciągu kilku chwil dowiedziała się tak osobistych rzeczy z jego życia.
-A jak jest teraz ? - spytałam cicho. Wolno powrócił głową do wcześniejszej pozycji.
-Teraz staram się wrócić do tego co było wcześniej, do fanów. Chcę skończyć płytę i wyjechać. Dlatego zgodziłem się na trasę. Żeby całkowicie poświęcić się muzyce. Ale....boję się, że to mnie przytłoczy... nie dam rady i znów odejdę, przez to mam wątpliwości, to doprowadza mnie do obłędu- skończył ze złamanym głosem. Słuchając go uważnie jeszcze bardziej dziwiłam się w sytuacji, w jakiej się znalazłam. Czy wielki gwiazdor Justin Bieber okazuje się być zagubionym chłopakiem, który nie wie czego w życiu szuka? Wtedy uruchomił się mój tryb psychologa i postanowiłam coś powiedzieć,
- Dlaczego martwisz się tym co będzie.? Jeśli nie dasz sobie szansy, nic z tego nie wyjdzie. Chyba nie chcesz zawieść fanów? To tylko kwestia uwierzenia w siebie... ja w ciebie wierze - powiedziałam entzjastycznie chcąc rozluźnic atmosfere między nami. Sama nie wiedziałam skąd u mnie taka wrażliwa postawa. Nie ważne. Zdziwiony chłopak w końcu odwrócił twarz w moją stronę.
-Naprawdę?
-Mhm -uśmiechnełam się lękko patrząc wprost w jego twarz. Teraz mając go na żywo, kilka centymetrów od siebie musiałam coś przyznać, był cholernie przystojny. Jego fryzura ułożona do góry w artystycznym nieładzie, ciemne i głębokie oczy, pulchne usta w kolorze dzikiej róży, idealny kształt szczęki, to wszystko dawało mu prawo do tego, aby być bożyszczem nastolatek.Justin po chwili odwzajemnił uśmiech dając mi możliwość podziwiania jego śnieżnobiałych zębów. Przez chwilę przyglądaliśmy się sobie śmiejąc się. Jak to mozliwe, że w przeciągu tak krótkiego czasu ten chłopak wywołał u mnie uśmiech, nie robiąc praktycznie nic ?
-Ciekawa zmiana nastawienia Alice- zauważył chłopak, przechylając się w tył by oprzeć się na łokciach. Kiedy zwrócił się do mnie po imieniu poczułam się dziwnie, nieco się spiełam, nic. Nic nie mówiąc lekko się uśmiechnełam wzruszając ramionami.
~
-Słucham ? Czy ty w ogóle znasz się na gwiazdach ? Gdzie tam widzisz Mały Wóz? -od godziny sprzeczałam się z tym upartym osłem, który próbował mi wmówić, że gdzieś tam na niebie znajduje się jakiś Mały Wóz, gdy w rzeczywistości znajdowała się tam Wielka Niedźwiedzica. No przecież każdy to odróżnia... Leżeliśmy obok siebie wgapieni w górę gdzie Justin co chwila wymachiwał palcem próbując narysować mi ten cały wóz lecz jego starania mnie nie przekonywały. Miałam rację i koniec.
- Dobra niech ci będzie - westchnął w końcu zrezygnowany dźgając mnie w bok. Tak wygrałam ! Alicia 2 Bieber 0.
- Ale za to przejmuję ten teren- dodał z łobuzerskim śmiechem.
- Bardzo śmieszne, zapomnij ! - NIE ODDAM DACHU, NIE !!
- Taka pewna jesteś?- przekomarzał się ze mną nie dając za wygraną. Znów zaczeliśmy się o to sprzeczać,  co chwila uciszając się nawzajem, śmiejąc się przy tym jak dzieci.  Tak właśnie, leżałam na środdku betonowego dachu, koło kłócącego się o niego Justina Biebera. W tedy to nie był sen..
- Dobra dobra, w ostateczności jestem skłonna się nim dzielić... - w końcu odpuściłam wiedząc, że straciłam moje miejsce na dobre.
-Taak, wiedziałem, że ulegniesz - triumfował Bieber
- Alee.. - przerwałam mu łobuzersko.
-Alee ?- zdziwił się.
- Jeśli obiecasz, że weźmiesz się w garść, skończysz z tym co było i pojedziesz na najlepszą trasę koncertową na świecie - powiedziałam spokojnie przekręcając głowę w jego stronę. Chwilę milczał, po czym również odwrócił głowę spoglądając mi w oczy.
-Obiecuję - powiedział szczerze. Uśmiechneliśmy się do siebie.
-Pamiętaj, nie chcę tu nieproszonych gości Bieber -otrzegłam go.
Uniósł dłonie do góry jakby chciał powiedzieć ' tak jest szefowo'. Ehh pewnie nie chciał tak powiedzieć -.-
- Jak tu w ogóle trafiłeś?- spytałam zaciekawiona.
- To ciekawa historia - zaśmiał się. - Wyszłem się przejść, lecz zapomniałem zabrać ze sobą okularów i niestety zostałem rozpoznany. Po chwili byłem ścigany przez grupkę dziewczyn, chciałem je zgubić, więc wpadłem do tego pierwszego lepszego bloku i popędziłem na sam szczyt, gdzie się chroniłem- zaśmialiśmy się.
-Tak, to dobry schron- zaśmiałam się patrząc w rozgwieżdżone niebo.
*
hej :) rozdział krótki, ale to tylko uzupełnienie poprzedniego. Dziękuję za wyświetlenia i komentarze ❤❤
Zapraszam do czytania :)
madeinpoland

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz