Czas mijał szybko, w zasadzie to pędził jak szalony. Dni stawały się coraz dłuższe i gorętsze, zbliżały się wakacje. Nawet nie zauwazyłam kiedy minął pierwszy miesiąc przygotowań do trasy, ktora miała trwać aż rok. Wszystko zaczynało robić się wpoważniejsze i cięższe do udźwignięcia. Coraz więcej nowych choreografii, czasem próby trwały nawet po 10 h. Wieczorami byłam naprawdę wykończona. Zauważyłam nawet, że straciłam kilka kilogramów. W mieszkaniu jedynie spałam, rzadko wychodziłam ze znajomymi. Ale mimo to byłam zadowolona i poddekscytowana. Cholernie cieszyłam się na tę trasę, która miała obejmować najpiękniejsze kraje europejskie (Polska hihi), część Ameryki Pólnocnej i Południowej, Azję, Australię i wiele innych cudownych miejsc, które niebawem miałam zobaczyć. To dodawało siły całej ekipie i jemu. Justin pojawiał się na próbach bardzo często, praktycznie co drugi dzień, naprawdę mocno się zaangażował. Często zmieniał lub dokładał coś nowego do układów, miał mnóstwo pomysłów i był naprawdę dobry w tym. Oprócz tego ciągle miał przeróżne sesje zdjęciowe i wywiady, spotykał się z fanami i przede wszystkim kończył płytę, która miała się ukazać tydzień przed rozpoczęciem trasy. Cieszyłam się z tego, cieszyłam się, że daje rade, tak jak powiedział. W zasadzie wszyscy staliśmy się zgranym teamem. Dzięki współpracy nasza praca wychodziła rewelacyjnie, co jeszcze bardziej nas jednoczyło. Mam tu na myśli też mnie i Lucka. Bardzo się do siebie zbliżyliśmy, dużo rozmawialiśmy, często wychodziliśmy razem na lunch w przerwach. Usłyszałam nawet raz od Carleny, że bardzo do siebie pasujemy. Oczywiście udawałam, że to nic, kolega, znajomy, obojętność. I tak naprawdę bardzo pragnełam żeby tak było. Nie chciałam się w to bawić. Znów. Nie chciałam się niepotrzebnie zakochiwać, nie mogłam, nie po Andym...
Pewnego wieczoru, po skończonych zajęciach postanowiłam chwilę jeszcze poćwiczyć w samotności. Kiedy wszyscy wyszli z sali ,upewniłam się, że nikogo nie ma. Nareszcie sama. Włączyłam cicho muzykę z magnetofonu i zaczełam się ruszać. Najpierw wolno, cicho, spokojnie, poprostu wyluzuj się. Moje zmęczone mięśnie mimowolnie zaczeły reagować ze sobą w rytm melodii. O tak, cudownie. Przymknełam oczy, dając ponieść się muzyce i swemu ciału, tak jak zawsze, gdzieś daleko. Relaksujące ruchy w takt wolnej piosenki sprawiły, że czułam się lekko jak piórko. Oddech równo współgrał z biciem serca. Cichutkoo..Nagle wybuchłam. Wraz ze zmianą piosenki na szybszą, moje ruchy gwałtownie przyśpieszyły, a całym ciałem wstrząsneły dreszcz i ogromna dawka energii. Bezbłędnie powtórzyłam choreografię Nicka, przypominającą mieszanke hip-hopu i housa. Była świetna, uwielbiałam ją, zdecydowanie najlepsza ze wszystkich. Gdy muzyka ucichła, wstałam z parkietu, otwierając oczy i odwróciłam się by wziąść wodę.
- Genialnie - usłuszałam znajomy głos i stanełam jak wryta, gdy moim oczom ukazał się opierający o ścianę Justin. Zlękniona, głośno nabrałam powietrza.
-Boże wystraszyłeś mnie- westchnełam z ulgą, zdając sobie sprawę, ze to nie żaden duch, tylko Justin...to tylko Justin Bieber.
-Wybacz nie chciałem ci przerywać- odpowiedział z uśmiechem ściągając kaptur z głowy. Trochę się skrępowałam. Jak długo tam stał ?!
- Co tu robisz ?- spytałam zaciekawiona, upijając łyk wody.
-Miałem nadzieję, że będe mógł potrenować solo, ostatnio nie miałem czasu przychodzić-powiedział zdejmując sportową torbę z ramienia.
-Ok nie ma sprawy, już się zbieram- odpowiedziałam kierując się w stronę szatni.
-Nie, nie musisz ! -krzyknął nagle Justin zatrzymując mnie. - Właściwie to... - co ? - właściwie to ..potrzebuje pomocy. Nie ogarniam paru kroków- odparł szybko zakłopotany drapiąc się w kark. Spojrzałam na niego pytająco.
- Żartujesz ? Przecież świetnie tańczysz!- naprawdę tak uważałam.
-No proszeee... zostań - ale Justin nalegał robiąc słodką minkę. Roześmiałam się patrząc na jego wyraz twarzy.
-hmmm.. -westchnełam udając, że głęboko się nad tym zastanawiam- jasne- odpowiedziałam w końcu śmiejąc się z niego. No cóż, Bieberowi się nie odmawia.
-Jak możesz mnie tak męczyć ?!- dwie godziny później Justin wyrzucił ręce do góry z wyrzutem, poczym rzucił się na materac.- Mam dość- wymruczał coś niezrozumiale, mając twarz schowaną w materacu.
-Sam tego chciałeś - zaśmiałam się łobuzersko obserwując wymęczone ciało chłopaka. - Wstawaj Bieber!
-Nie ruszam się stąd!- burknął Justin udając chrapanie.
- Ok skoro tak to mam przewagę- odpowiedziałam złowieszczo. Skierowałam wzrok na ogromne pudło stojące pod jedną z kolumn, w którym znajdowały się małe plastikowe, kolorowe piłeczki, które oczywiście chwilę później zaczeły lecieć w stronę Biebera.
-Orientuj się !- krzyknełam ciskając w niego pojedyńczymi kulkami.
-hheeeejj- Zaatakowany chłopak momentalnie wstał, próbując uniknąc moich plastikowych pocisków-chcesz wojny?!?- odrzekł groźnie, łapiąc zwinnie w dłonie rzucane piłeczki. - nie ma problemu- nagle cała moja amunicja skierowała się przeciwko mnie, atakując moje biedne ciało z każdej strony. Próbowałam się bronić, lecz skończyły się piłeczki i zostałam pokonana własną bronią.
-dobra dobra!poddaje się - wykrzyknełam, wiedząc, że nie mam szans. Cholera nie przemyślałam tego.
-Wygrałem!!- zatriumfował Justin pokazując mi język. Postanowiłam przerwać jego radość rzucając w niego niespodziewanie butelką wody, którą też oczywiście złapał. Jestem ofiarą.
-ahh dziękuję, jestem taki spragniony- zrobił wdzieczną mine, naśmiewając się ze mnie. Przegrana przewróciłam oczami. Sięgnełam po swoją torbę, aby pozbierać swoje rzeczy.
- Tak w ogóle co tu robisz w piątek wieczór, nie powinnaś być z chłopakiem ?-spytał nagle bacznie mi się przyglądając. Popatrzyłam na niego zaskoczona, nie spodziewając się takiego pytania
- yy.. niee ja nie mam chłopaka- bąknełam zażenowana odwracając wzrok na torbę.
- A Lucke? Myślałem że jesteście..
-Nie nie, nie jesteśmy parą, tylko znajomi -przerwałam mu szybko zanim zdążyłam się zarumienić. Cholera za późno. Justin spojrzał na mnie wzrokiem 'taa jasne'.
-No poważnie - oburzyłam się nie mogąc powstrzymać śmiechu przez jego głupie ruszanie brwiami.
-Okeej nic nie mówiłeem - podniósł dłonie do siebie.
-Ja.. poprostu.. się tu odprężam - uśmiechnełam się lekko, zmieniając temat.
-Chyba wyżywasz ! I to na mnie ! - oburzył się Bieber.
- Cicho ! I następnym razem nie pójdzie ci tak łatwo!- zaśmiałam się złowieszczo. Zaraz.. czemu powiedziałam następnym razem ?
Justin tylko zachichotał cicho, podchodząc bliżej -Mam nadzieję.
Justin
Połknąłem trzecią z kolei tabletkę na sen w nadzieji, że to mi pomoże. Nic z tego, nie byłem w stanie zmrużyć oka na dłużej niż 15 minut. Z resztą jak miałem to zrobić, gdy mój umysł był cały czas zaśmiecony okropnymi myślami ? Chciałem wrócić do szpitala, by chociaż móc sprawdzać co się z nią dzieje, obserwać na monitorze bicie jej serca. Ciągle dźwięczał mi w uszach dźwięk pikakącej aparatury. Wolałem ją widzieć. Ale pewnie znowu by mnie odesłali, każąc odpoczywać. Nie chciałem być tutaj sam. W tej wielkiej willi, gdzie można się zgubić. Gdzie wszystko jeszcze pachniało zapachem Alice mimo, że się wyprowadziła. Jak tu odpocząć, przestać się martwić? Spojrzałem na telefon. 22 nieodebrane połączenia 13 SMSów. Połowa od Scootera, na reszte nie miałem sił patrzeć. Nie miałem ochoty z nimi rozmawiać, tłumaczyć i znów do wszystkiego wracać. Wyłączyłem telefon. Podeszłem do stojącej w salonie komodzie, na której znajdowały się jakiś drogi wazon, kilka pamiątek i jedna przewrócona ramka ze zdjęciem. Odruchowo wyciągnąłem rękę chcąc postawić ramkę spowrotem, aby zobaczyć fotografię. Delikatnie przejechałem kciukiem po gładkiej szklanej powierzchni. Przypomniałem sobie moment, w którym zrobiłem to zdjęcie. Zatrzymalismy się we Włoszech na kilka dni, gdzie miałem dać dwa koncerty. Pewnego razu,korzystając z wolnego dnia, wybraliśmy się na plaże. Alicia była taka szczęśliwa, zachwycała się morzem jak mała dziewczynka, sprawiając wrażenie wniebowziętej. Od razu pokochała ten widok spienionych fal i ledwo widocznego horyzontu. Musiałem uwiecznić tą chwilę. Złapałem zdjęcie w dłonie i mocno przycisnąłem do klatki piersiowej. Wróć tutaj.
sen Alice
-Miałem takie przeczucie, że cię tu zastanę- znajomy głos niespodziewanie wyrwał mnie z głębokich zamyśleń, kolejny raz sprawiając, że serce mi staneło. Gwałtownie odwróciłam twarz widząc nad sobą rozweseloną twarz Biebera.
-Jak Boga kocham, jak znowy mnie tak wystraszysz osobiście cię zastrzele- odpowiedziałam złośliwie grożąc mu moją małą pięścią.
-A co jeśli mam żelki ?- wyszczerzył się tylko łobuzersko machając mi przed twarzą ogromną paczką przepysznych żelkowych słodkości. Moje oczy zaświeciły się z pożądania.
-W takim razie przeżyjesz- odpowiedziałam.
-Uufff- wymamrotał udając westchniecie. Podszedł bliżej i usadowił swój tyłek obok mnie.
-Dlaczego ciągle na ciebie wpadam?- zapytał żartobliwie zajadając się żelkowym wężem.
-Może jestem twoją psychofanką i cię śledzę ?- zaśmiałam się ładując do buzi garść słodkości. Mmmmm niebo w gębie.
-ooo a jesteś?- spytał zaintrygowany
-jasne, właściwie to mam zamiar cię uśpić, uprowadzić do Afryki i więzić do końca twoich dni - odrzekłam sarkastycznie
-brzmi ciekawie- wyszczerzył się, ruszając śmiesznie brwiami-ostatecznie mógłbym się na to zgidzić- śmiał się łobuzersko.
-Głupek!- bąknełam ciskając w niego żelkowym misiem, a ten dalej się śmiał.
-Gotowy na wyjazd ?- zapytałam po chwili przyjemnej ciszy.
-Tak. Nie mogę się doczekać, fajnir będzie się stąd wyrwać, poznać świat, kocham to robić - jego kąciki ust uniosły się do góry -podróżowanie to coś wspaniałego. Czuję, że tak będzie- powiedział podekscytowany rzucając niespodziewanie we mnie żelkiem w odwecie.
-heeejjj znowu wojna !?
*
Coraz gorzej mi idzie ;(
Wybaczcie
1. Nie wtrąca się w opowiadanie własnych 'przemyśleń' typu "(Polska hihi)".
OdpowiedzUsuń2. Wymieniłaś prawie każdy kontynent, gdzie można zrobić trasę koncertową, więc tekst i w inne wspaniałe miejsca nie bardzo pasuje.
3. Duże litery w dialogach jak i po myślnikach!
4. Nie robi się odstępu od znaków interpunkcyjnych!
5. Widziałam parę błędów w słowach więc musiałabyś je wyłapać i poprawić.
6. Rób spacje po myślnikach.
ok dziękuję coś jeszcze ? pozdrawiam :)
Usuń