wtorek, 9 grudnia 2014

Rozdział 5 cz.1 "To moja maska"

*Sen Alicii*                                                                
Po telefonie od Nicka moje życie z dnia na dzień nabrało niesamowitego tempa. Od kilku dni mój harmonogram był bardzo napięty. Poranki i popołudnia spedzałam na morderczych próbach razem z resztą tancerzy, ktorzy się dostali, a wśród nich znalazła się również Carlena. Bardzo się z tego powodu ucieszyłam, gdyż nikogo tu nie znałam. Bałam się, że będzie ciężko ze współpracą, lecz myliłam się. Od pierwszych zajęć wszyscy świetnie się dogadywaliśmy. Ludzie byli bardzo pozytywni  i otwarci. Było widac ze to co robią jest ich pasją i dlatego tutaj są. Zajęcia odbywały sie w sympatycznej atmosferze, mimo że Nick duzo wymagał i oczekiwał zaangażowania.  Po pierwszym spotkaniu dowiedzielismy się wszystkich szczegółów. Za dwa miesiące miała rozpocząć się trasa. Według Nicka musieliśmy opanować około 20 różnych choreografii wiec zarządzil próby codziennie, w tym kilka razy w tygodniu w zajęciach miał uczestniczyć sam zainteresowany, Bieber. Swoją drogą ciekawiło mnie jaki jest naprawdę, bez tej całej gwiazdorskiej otoczki, ochroniarzy i tłumów fanek. Ciężko było mi go sobie wyobrazić jako zwyklego, normalnego, miłego chłopaka. Bardziej pasował mi do zarozumiałego i zadufanego w sobie dupka patrzącego na innych z góry. I w sumie dużo się nie pomyliłam..
Na sali panował luz, Nick dał nam 10 minut przerwy, więc wszyscy relaksowali się na materacach, on sam gdzieś zniknął.
Stałam na środku parkietu wraz z Luckiem, ktory pokazywał mi skąplikowany breakdeancowy krok. Uwielbiałam go, był mega pozytywny i zakręcony, a przy tym bardzo przystojny. Imponowały mi jego umiejetnosci, był zdecydowanie jednym z tych ktorzy dostali tą robotę na wejściu. Nie mówię że się odrazu zakochałam, ale przy nim nogi mi miękły, kiedy starałam się wykonywać kazdy ruch jak najlepiej byle mu zaimponować. Ahhh te muskuły. Miałam słabość do latynosów. A Luck od pierwszego spotkania mnie zauroczył. Ciemne, głębokie oczy, idealny uśmiech,wyrzeźbione ciało, no przyznajcie jak to może działać na kobiety. Patrzyłam na chłopaka maślanymi oczami starając się skupić na tym o czym do mnie mówi, lecz jego urok mnie rozpraszał.  Co chwila kiwałam głową i przytakiwałam,głupio się uśmiechając jak tępa blondyneczka. Cholera zgłupiałam na jego punkcie. Nagle drzwi wejsciowe z impentem otwarły się i trzasneły o ścianę, wydając nieprzyjemny hałas, wyrywając mnie z transu. W sumie dobrze bo jeszcze chwila i zaczełabym się ślinić. Spojrzeliśmy w kierunku drzwi, gdzie w wejściu stał nasz wielki gwiazdor. Wszyscy momentalnie podnieśli się z materacy jakby mieli mu zaraz złożyć pokłon. Justin miał założony kaptur i ciemne okulary, zapewne to był jego kamuflarz przed fanami. Wszedł na sale nie zwracając na nikogo uwagi. Na kilometr było czuć bijącą od niego złość.  Za nim wszedł około 30 letni facet. Kłócili się o coś. Wtem pojawił się Nick, który zaczął ich uspokajać. Przyglądając się Bieberowi i jego lekceważącej postawie wobec tego gościa i nas doszłam do wniosku, że zapewne wielka gwiazdeczka strzeliła focha, bo nie załatwiono jej prywatnego odrzutowca, którym udał by się na koniec świata, gdzie mógłby być królem i panem wszystkiego. W końcu po niezręcznej chwili, w której musieliśmy być świadkami sprzeczki pomiędzy Justinem, a jak się później okazało jego menagerem, do Scootera zadzwonił telefon.
-Zajmij się nim- powiedział do Nicka zdenerwowany odbierając połączenie, po czym wyszedł z sali. Justin tylko na to fuknął.
-No więc kochani, dziś pierwsze zajęcia z Justinem, dużo pracy przed nami- powiedział Nick entuzjastycznie, a mi jakoś się na to nie uśmiechało.
Po skończonej próbie wszyscy byliśmy wykończeni. Dziś Nick dał nam niezły wycisk, ale ja oprócz zmęczenia odczuwałam jeszcze ogromną irytację skierowaną do Biebera. Denerwowała mnie jego obojętność. Przez całe zajecia nie odezwał się nawet słowem, robił to co kazał Nick, reszte miał gdzieś. Za kogo on się uważa?! Nie interesowało go to kogo zatrudnił? Ciągle wydawał się zdenerwowany i zamyślony więc woleliśmy nie wchodzić mu w drogę i jak najlepiej skupić się na tym za co nam płacą. Lecz ja ciągle przyglądałam się Justinowi próbując go rozszyfrować, przejrzeć, odgadnąć co w nim siedzi, ale jedyne co udało mi się zauważyc to to, że całkiem dobrze tańczy. No cóż, jestem tu tylko dodatkiem do ładnego obrazka, gdzie na pierwszym planie widnieje on, reszta mnie nie dotyczy.
Popołudnie spędziłam samotnie w domu, odpoczywając po pracy. Nudziło mi się, ale nie miałam ochoty na żadną imprezę, jakoś wolałam spędzić wieczór we własnym towarzystwie. I dlatego postanowiłam wybrać się do dawno nie odwiedzanego Schronu. Tak wiem to śmieszne, brzmi jak baza z koców. Mój Schron był dachem wysokiego bloku mieszkalnego, który znajdował się 3 przecznice od mojego mieszkania. Uwielbiałam to miejsce. Kiedyś często spędzałam tam wieczory, w których chciałam coś przemyśleć, pobyć sama lub po prostu odetchnąć świeżym powietrzem w ciepły wieczór,  oglądając panoramę magicznego LA. Siadałam wtedy ze słuchawkami na krawedzi dachu, schowana za duzym talerzem telewizyjnym i rozpływałam się pod wpływem rozlewającego się przede mną widoku. To był mój schron, w chwilach gdy huk miasta mnie przytłaczał. Tu było spokojniej, ciszej, czas płynął wolniej. Uwielbiałam tutaj tańczyć. Czułam się w tedy ponad wszystkim, jakbym dosłownie sięgała do chmur. To było moje miejsce.
Po 15 minutach wchodziłam już po schodach prowadzących na szczyt budynku. Z racji tego, że był on najwyższym blokiem w mojej okolicy, musiałam ich trochę przejść, lecz moja kondycja mnie nie zawiodła i po chwili znajdowałam się na dużym, płaskim, betonowym placu, który zazwyczaj jest pusty. Jednak nie tym razem. Ku mojemu zdziwieniu, ktoś mnie wyprzedził i bezczelnie wkradł się na moje terytorium. Przy samej krawedzi dachu zauważyłam wysoką postać z kapturem na głowie, stojąca do mnie tyłem, otoczoną dymem papierowosym. Widząc to zamarłam z przerażenia, gdyż pomyślałam, że ta osoba ma zamiar stąd skoczyć. Niewiele myśląc krzyknełam do obcego:
-Błagam nie rób tego, nie skacz, to nie jest żadne rozwiązanie- wybełkotałam przestraszona pierwsze co przyszło mi do głowy. Podeszłam na miękkich nogach bliżej postaci. Osoba przede mną widocznie nie spodziewała się tego, że ktoś ją zobaczy gdyż pod wpływem mojego głosu zadrżała z zaskoczenia, odwracając się do mnie. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, potencjalnym samobójcą okazał się wszystkim znany Justin Bieber. Tak dokładnie. Ten koleś. Mhm on.
-Co do cholery?- wyszeptałam do siebie marszcząc brwi. Wydało mi się to tak irracjonalne i niemożliwe, że podeszłam bliżej, aby się upewnić.
- Słucham?- zapytał wyraźnie zdziwiony patrząc na mnie spod zmarszczonych brew, trzymając w palcach zapalonego papierosa.
-Czy ty...Ty chcesz ..stąd skoczyć?- wymamrotałam jeszcze bardziej przestraszona. Nie wiedziałam co mam robić w tej sytuacji, byłam kompletnie zdezorientowana. Chłopak spojrzał na mnie jak na kretynkę.
-Co? skąd ten pomysł?- na jego twarzy malowało się rozbawienie, a chwilę później zaczął się ze mnie śmiać. Odetchnełam z ulgą, ale dotarło do mnie że zrobiłam z siebie kompletną idiotkę, gotową uratować biednego czlowieka, który chce skończyc martwy na chodniku. Teraz byłam z kolei zażenowana i zdenerwowana, nie wiedząc czego do jasnej ciasnej ten chłopak tutaj szuka.
-Więc co tu robisz?- zapytałam próbując pohamować irytację w moim głosie wynikającą z jego  obecności tutaj. Po dzisiejszym dniu nie pawałam do niego zbytnią sympatią. I bądź co bądź to chyba ostatnie miejsce w którym można spotkać gwiazdę i to takiego formatu jak on.
-A ty? Śledzisz mnie? Chcesz zdjęcie,autograf? Czy nie możecie mi dać spokoju chodz na chwilę ?!- krzyknął z wyrzutem marszcząc czoło, zaciągajać się nerwowo papierosem.
-Słucham? Nie śledzę Cię, nie jestem fanką, a tak się składa, że w tym momencie to ty zakłóciłeś mój spokój przychodząc tutaj !- odpowiedziałam zdenerwowana, podchodzac blizej. Teraz stojąc dokładnie na przeciw niego byłam pewna, że to mój pracodawca. Justin zdziwiony moją odpowiedzią przypatrzył się mojej twarzy. Po chwili jego mina złagodniała.
-Zaraz czy ty jestes A... Alicia ? Ta tancerka z castingu? - zapytał zaciekawiony  przyglądajac mi sie intensywniej co zaczeło mnie krępować.
-Tak to ja, i tak się składa, że się dostałam, ale nie sądzę żebyś to zauważył, twierdząc po twoim nastawieniu na dzisiejszej próbie- prychnełam z wyrzutem, ale on nie wyglądał na przejętego tym. Palił jedynie papierosa przyglądając mi się.
-Nie ważne- bąknął odwracając się do mnie plecami, kierując oczy na panoramę. Co za dupek.
-Skoro tak, to możesz łaskawie opuścić to miejsce?- skrzyżowałam rece na piersi tracąc cierpliwość.
-Nigdzie się stąd nie ruszam- odpowiedział stanowczo, stojąc do mnie tyłem. Wkurzał mnie coraz bardziej. Podeszłam całkiem do niego, aby zwrócił na mnie uwagę.
-Nie możesz sobię znaleźć innego budynku? Na przykład w Japonii?- odpowiedziałam z ironią chcąc go wnerwić. On jednak wciąż tępo gapił się na obraz przed nami, co chwila wypuszczając z ust dym.
-Nie
-A to dlaczego?- jak za chwile nie ruszy swojego tyłka, osobiscie go stąd zrzuce.
-Bo to moje miejsce- odpowiedział obojętnie jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Że co ?  Czy on uważa, że może mieć wszystko ?!
-Chyba żartujesz! Co chcesz przez to powiedziec ?!
-Że to moja kryjówka, a tobie nic do tego mała, także możesz już isć- tego było za wiele. Nie było mnie tu zaledwie dwa tygodnie, a już jakiś gwiazdorek postanowił się tu zadomowić
- Twoja ?! Jest to gdzies napisane ? Ja przychodze tu bardzo czesto i uwierz, jesteś ostatnią osobą, którą mogłabym tu spotkać, więc wybacz, ale idź sobie przywłaszczyc jakiś inny blok panie gwiazdo !- odprychnełam ostro.
-Zaczynasz mnie wkurzać!- w końcu zwrócił na mnie uwagę odwracając się do mnie.
-Ty mnie również i to od samego początku!-jego arogacja doprowadzała mnie do szału. Staliśmy na przeciwko siebie zabijając się morderczymi spojrzeniami. Byłam gotowa walczyc o ten dach !
-Nie ruszam się stąd !- wycedził przez zęby.
- Ja też nie !- odprychnełam lodowato i na znak mojego protestu, usiadłam jak gdyby nigdy nic na krawedzi dachu, dajac mu do zrozumienia, że jeśli chce się mnie pozbyć to może mnie jedynie zrzucić. Był wyraźnie zaskoczony moją upartością.
-Taka cwana jesteś- usłyszałam kpiący głos tego wkurzającego  egoisty, który bezczelnie usadowił swój tyłek tuż obok mnie dmuchając mi dymem papierosowym w twarz.
-Jesteś dupkiem-skomentowałam.
-I dobrze mi z tym, ty za to jestes cholernie uparta- odpowiedział zirytowany.
-I dobrze mi z tym- sarkastycznie się uśmiechnełam i szybko odwróciłam głowę w stronę panoramy miasta, nie dając za wygraną. On na to tylko fuknął i nie wiedząc co odpowiedzieć,  odwrócił wzrok na widok przed nami zamykając swoją jadaczkę. Czułam, że wygrałam. Alicia 1 Bieber 0. Przez dłuższą chwilę siedzieliśmy w milczeniu obok siebie z nogami spuszczonymi w dół. Obserwowaliśmy ruchliwą ulicę pod nami, wysokie wieżowce świecące się w ciemnosciach zmroku i coraz więcej pojawiających się gwiazd na niebie. Daliśmy się zaczarować magii tego miejca, zapominając o swoich obecnościach. Ten widok jak zwykle mnie uspokoił. Gdyby nie to, że siedziałam tam z chłopakiem, który drażnił mnie przez swój sam sposób bycia, to pomyślałabym że jest romantycznie. Nie dochodziły do nas żadne dzwieki, oboje byliśmy pochłonięci w swoich rozmyślaniach. Cholernie interesowało mnie o czym on wtedy myślał. Walczyłam ze sobą, żeby się nie odezwać, aby nie przerywać przyjemniej ciszy między nami w obawie, że znów znaczniemy się kłócić i wnerwiać nawzajem. Ale męczyło mnie jedno,  zasadnicze pytanie, które musiałam zadać.
-Dlaczego tu jestes?- spytałam niespodziewanie, patrząc na jego profil. Justin wpatrywał się intensywnie w gwieździste niebo, jakby odpowiedz na moje pytanie była gdzies tam zapisana. Wolno obrócił twarz w moją stronę.
-Tylko tu mogę się wyłączyć- odrzekł spokojnie, po czym spowrotem odwrócił twarz do gwiazd, pozostawiajac moją ciekawość niezaspokojoną.
-Co chcesz przez to powiedzieć?- zapytałam nie rozumiejąc aluzji.
-Odcinam się tu od mojej rzeczywistości, staję się kimś innym, kimś normalnym, zwykłym, nieznanym, zastanawiam się nad sobą, myślę, uspokajam się- odpowiedział wolno z zamkniętymi oczami skierowanymi w niebo. Co ? Co on właśnie powiedział? To mnie zaskoczyło.
-To przez sławę?-spytałam cicho.
-Tak....Stała się moją maską- szepnął smutno.
*
druga część rozdziału dalej :)
madeinpoland



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz