wtorek, 9 grudnia 2014

Rozdział 3 "Jesteś zwolniona"


Nastęnego dnia obudziło mnie rozpromienione słońce chcące wedrzeć się do mojej sypialni przez niedosunięte żaluzje. Leniwie przewróciłam się na drugi bok łóżka chcąc sprawdzić godzinę. 7:30. O cholera. Jak torpeda wyskoczyłam z cieplutkiego łóżka kierując się wprost do łazienki. Kurde za pół godziny mam być w pracy. Tak, to cała ja. Każdego ranka moja pobudka wygląda tak samo. Ustalmy coś. Wczesne wstawanie to nie moja działka. Biegałam po mieszkaniu jak szalona ze szczoteczką w buzi, kubkiem kawy w ręce i jedną skarpetką na stopie. Dramat. Po 15 minutach wyglądałam w miare jak człowiek . Szybko pozbierałam potrzebne rzeczy i wybiegłam z mieszkania. Dozorca Mike powitał mnie szerokim uśmiechem i zażyczył mi miłego dnia. Majowy, rześki poranek odświeżył mój umysł i od razu poczułam się bardziej energiczna i gotowa do przeżycia kolejnego dnia w tym wspaniałym mieście. Nabrałam w płuca świeżego powietrza i ruszyłam w stronę sklepu sportowego, w którym pracowałam. To będzie dobry dzień,pomyślałam.
- Alice, jesteś zwolniona-piskliwy głos mojej szefowej wleciał do mojej głowy niczym ślepy ptak w mur. Co  kurwa ? Czyż to nie paradoks?
-Słucham, ale jak to ?!-patrzyłam w szoku na panią Marshall. Strata pracy była ostatnią rzeczą jakiej się dziś spodziewałam.
-Kochanie, zdecydowałam, że przenoszę się na północ. Zamykam sklep i kończę z handlem- spojrzała na mnie przepraszającym wzrokiem. Cały humor i dobry nastrój w jednej chwili opuścił moje ciało i wyleciał przez uchylone okno milion kilometrów stąd.
-Ale jak to, dlaczego ?- spytałam cicho.
-Mam już dość Los Angeles, tego zgiełku i szumu. Muszę odżyć, poczuć zapach świeżego powietrza i ..- kobieta rozmarzyła się i popłyneła daleko przestając zwracać na mnie uwagę. Z resztą nie słuchałam jej. Zastanawiałam się co teraz ze mną bedzie. Ciężko westchnełam. Marshall zauważywszy to przerwała swój pełen emocji monolog.
-Skarbeńku-położyła dłoń na moim ramieniu- Nie martw się tym. Przecież jesteś młoda, możesz robić wszystko, masz tyle możliwości. Doskonale sobie poradzisz- pogładziła mnie pocieszająco. Jakoś nie widziałam tego tak kolorowo jak ona. Świetne pocieszenie okropna kobieto, własnie pozbawiająca mnie pracy ! Pogrążyłam się w smutnych rozmyśleniach.
-Oczywiście pieniądze za ostatni miesiąc wpłyneły juz na twoje konto- poinformowała mnie była szefowa. Co mi z tej marnej wypłaty? Oszczędności na długo nie wystarczą. Życie jest drogie, a tutaj szczególnie.
-Dzięki, będe lecieć, powodzenia na północy, do widzenia -mruknełam i opuściłam sklep pani Marshall. Świetnie własnie straciłam moje jedyne żródlo zarobków. Musze coś szybko znaleźć. A jak nie to co ? Strace mieszkanie ? Wyląduje na ulicy ? Wróce do Bostonu, gdzie rodzice do końca życia będą mi wytykać błędną decyzje o samodzielnym życiu w Kalifornii bez żadnych konkretnych planów i zabezpieczeń? Na tę myśl szybko kupiłam pierwszą lepszą gazetę  z ogłoszeniami o pracę. Usiadłam z kawą w jakieś kawiarni i zaczęłam przeglądać oferty. Po kilku godzinach byłam totalnie sfrustrowana. Nic dla mnie. Dlaczego ludzie w LA potrzebują tylko wykwalifikowanych ogrodników, którzy potrafią idealnie przycinać żywopłoty przy ich przepięnych willach lub eleganckich kierowowców limuzyn, którzy byliby w stanie być na każde zawołanie jakiejść mega bogatej żony jakiegoś aktora? Nie miałam szans nawet jako opiekunka do dzieci. Tutaj trzeba mieć doświadczenie i referencje. Po setkach wybranych numerów do potencjalnych pracodawców, w końcu wybrałam ten, który mógł mi pomóc. Po 20 minutach Jannet siedziała ze mną z filiżanką kawy. Kiedy opowiedziałam jej wszystko spytała:
-Co masz zamiar zrobić?
-Nie mam pojęcia. Jak szybko czegoś nie znajdę mogę pożegnać się z Los Angeles-wybuchnełam rzucając wymiętą i wykreślaną gazetą w stronę kosza.
-Alice nie dramatyzuj, spójrz żyjemy wsród bogaczy, każdy z nich potrzebuje kogoś do pomocy- próbowała pocieszyć mnie Jann.
-Bez kwalifikacji jestem zerem-rzuciłam sucho.
Przez następne kilkanaście minut Jannet wymyślała jakieś dziwne propozycje zarobku, ale w żadnej z nich się nie widziałam.
-No to juz nie wiem-mrukneła w końcu zrezygnowana biorąc do ręki filiżankę z kawą. Niestety niezdarność przyjaciółki obudziła się i kawa zamiast do jej ust trafiła na śliczną, białą bluzkę.
-Jasna cholera- sykneła zdenerwowana patrząc na ogromną plamę.
-Brawo ofiaro! Czekaj mam mokre chusteczki w torbie- siegnełam po torebkę. Zaczełam w niej grzebać lecz jak zwykle nie mogłam  znaleźć to czego szukałam. W końcu miałam dość szarpanią się z torbą i wysypałam na stolik całą jej zawartość. Znalazłszy chusteczki rzuciłam je podłamanej przyjaciółce. Kiedy zaczełam zbierac z powrotem wysypane rzeczy gwałtownie mnie zatrzymała.
-A to co ?- zapytała dziwnym tonem łapiąc w palce jakąś ulotkę wystającą spod kosmetyczki. Przyjrzałam się kartce. Jannet popatrzyła na mnie ze świecącymi oczami. Doskonale wiedziałam o co jej chodzi. Przez następne 20 minut przekonywała mnie żebym zgodziła się pójść na ten casting, ale ja sie upierałam przy swoim.
-Daj spokój, to nie wypali- marudziłam.
-No proszę cię, choć soróbuj.- błagała mnie. Przewróciłam zrezygnowana oczami i sięgnełam po ulotkę. Jeszcze raz przeanalizowałam jej treść i głosńo westchnełam. Wiedziałam ze Jannet nie odpuści, a mi i tak to nie zaszkodzi. Tylko spróbuje. Dowiedziałam się, że nabór jest dziś o 15 więc miałam mało czasu. Umówiłam się z przyjaciółką o tej godzine przed Dolby Theatre. Kiedy dwie godziny później dotarłam na miejsce ujrzałam conajmniej 100metrową kolejkę osób, zapewne marzących o tej pracy. Od razu ogarnął mnie stres. Nagle jak drzewo wyrosła przy mnie Jann.
-Niezły sznur-przyznała dziewczyna. Chyba zauważyła, że niespokojnie przyglądam się tłumowi ludzi, bo objeła mnie i powiedziała:
-Nie martw się pokonasz ich wszystkich, chodz ustawmy się- chwilę później stałyśmy na końcu kolejki. Doszło do mnie, że oni wszysycy przede mną od teraz są moją konkurencją. Każdy jeden. Faceci i dziewczyny. Wszyscy zdenerwowani. Dobrze, że miałam Jannet.
Od 5 godzin tkwiłam na końcu tej cholernej kolejki niecierpliwie czekając na swoją kolej. Na dworze zapadł już zmrok, ale na szczęście , jak to w LA, było ciepło. Siedziałam teraz przed schodami ogromnego budynku teatru rozmawiając z niejaką Carleną Britch. Dowiedziałam się od niej, że przyjechala do Los Angeles z małego miasteczka w Kolorado aby sprobowac sił w wielkim świecie i wykorzystać swoje umiejętnosci taneczne. I tak oto znalazła się tutaj. Od razu złapałyśmy wspólny język, świetnie się dogadywałyśmy. Niestety znużona czekaniem na moją kolej Jannet zasneła mi na moich kolanach i teraz smacznie sobie chrapała co chwila mamrotając coś pod nosem. Chwilę później ktoś przywołał nas do wnętrza gmachu. Delikatnie obudziłam Jann i wraz z Carleną i ostatnimi oczekującymi weszlismy do środka. Tutaj powietrze było wręcz przesiąknięte stresem. Kilka osób rozciągało się na ziemi, ktoś powtarzał jakąś choreografię. Stwierdziłam, że zrobię to samo. Ostatni raz przypomniałam sobie kroki do wybranego układu. Postanowiłam zaprezentować to nad czym pracowałam przez ostatnie tygodnie. Modliłam się, żeby wszystko wyszło jak powinno. Po parunastu minutach z pokoju, w ktorym odbywały się przesłuchania wyszła wysportowana blondynka
-Kto następny?- zapytała. Podniosłam głowę i uświadomiłam sobie, ze chodzi o mnie. Momentalnie wstałam z krzesła, a moim ciałem zawładnął stres. Jannet i Carlena przytuliły mnie i życzyły powodzenia. Nabrałam w płuca dużo powietrza i weszłam do pomieszczenia. To przecież tylko głupi casting. Nie zależy mi. Nie.
Sala była duża i oświetlona wieloma lampami. Na jednej ścianie było umieszczone na całej jej powierzchni ogromne lustro. Po drugiej stronie zauważyłam długi stół, za którym siedziały dwie kobiety i trzech facetów. A wśród nich on. Najpopularniejszy chłopak na świecie, gwiazdor ostatniego pokolenia, bożyszcze nastolatek. We własnej osobie, Justin Bieber. Zauważywszy go wbiłam wzrok w jego twarz. Szczerze to nigdy jakoś za nim nie przepadałam. Był on dla mnie kolejnym przykładem zmarnowanej popgwiazdki, ktorej poprzewracalo sie w glowie. Ale teraz było jakoś inaczej. Mając go kilka metrów od siebie, nie potrafiłam już pawaćdo niego taką niechęcią. Znajdował się kilka metrów ode mnie i być moze od niego zależała moja przyszlość. Wgapiałam się w niego jak zaciekawione dziecko na chwilę zapominając po co ja tu weszłam. Nagle on podniósł wzrok na mnie, a nasze spojrzenia się spotkały. Przez krótką sekundę coś zgubiło mnie miedzy wymiarami w jego czekoladowych oczach. O Matko.Tak, brzmi to... przesłodko, ale nie jestem wstanie inaczej opisać tego czegoś. Szybko jednak się ogarnełam. Odwróciłam wzrok i podeszłam bliżej jurorów.
-Witamy Cię, cieszymy się że przyszłaś i dotrwałaś tyle godzin. Ja jestem Nick, główny choreograf Justina. Jak zapewne wiesz szukamy tancerzy do pracy przy miedzynarodowej trasie BelieveTour- powiedział już dobrze zmęczony brunet. Pewnie musiał to powiedzieć setkom ludziom przede mną.
-Moze przedstaw się- zaproponował czarnoskóry mężczyzna siedzący obok Nicka.
-Ammm.. Nazywam się Alicia Holt, mam 19 lat. Dd roku mieszkam w Los Angeles, a tańcze od 8 roku życia - powiedziałam nieśmiało nie dokońca wiedząc jak przedstawić moją skromną osobę. Ciągle czułam na sobie wzrok Biebera. Czy on mnie właśnie oceniał ? Może wybierał swoje tancerki na podstawie ich wyglądu? Byłby dupkiem.
-Ok więc może zaczynajmy. Pokaż nam co potrafisz Alicia. Ella, włącz muzykę.- uśmiechnął się Nick chcąc dodać mi otuchy.
-Okej- powiedziałam cicho. Wziełam głęboki oddech aby rozjaśnic umysł. Dobra Alice, teraz twoja krótka chwila,nie przewiduje wpadek. Chcesz być profesjonalistką ? To nią bądz. Przymknełam oczy. Wtem wszystko znika. Stoję teraz na ogromnej scenie przeznaczonej tylko dla mnie,reflektory oswiecają moją sylwetkę z każdej strony, przede mną liczna publiczność oczekuje mojego występu. Nagle w uszach rozbrzmiewa rytmiczna melodia do piosenki Beauty and the beat. Przez każdą komórkę w moim ciele przemierza przyjemny dreszcz dajac mi znać że jestem gotowa. Uwaga start. Krew pulsuje, tętno przyśpiesza. Zaczynam zatracać się w swoich ruchach czując się jednocześnie tak lekko. To jest mój świat, moje miejsce. Ręce i nogi wykręcają się jak szalone, nq ustach zadziorny uśmieszek. Czuje, że idzie mi dobrze. Teraz obrót. Muzyka brzęczy mi w uszach, idealna do mojego układu, noga do przodu. Pewne ruchy, to jest to. Ostatnia część. Pięć,sześć, siedem, osiem, ręka. Dwa,trzy, cztery, skłon, krok w tył.  Teraz finał, punkt kulminacyjny. Chwila zawrotów, czas staje, a ziemia kręci się z zawrotną prędkością. Bum. Koniec piosenki. Publiczność wstaje, bije brawa, skandują moje imię. Otworzyłam oczy i podniosłam głowę. Mój szybki oddech mieszał się z nierównym biciem serca. Spojrzałam na zaskoczone twarze jurorów. Wszyscy popatrzyli się na siebie nic nie mówiąc.
-Wow- odezwała się w końcu nieznana mi brunetka.
-To było dobre-stwierdził Nick marszcząc swój podbrudek.
- To twoja choreografia ?- spytał mężczyzna o chińskiej urodzie.
-Tak-odpowiedziałam łapiąc powietrze.
-Świetna- usmiechneła się wysportowana blondynka.
-No cóż dzięki za przybycie, spodziewaj się kontaktu z nami w przyszłym tygodniu. Poinformujemy Cię o naszej decyzji. Trzymaj się - pożegnał się Nick.
-Oczywiscie, dziękuję do usłyszenia- ostatni raz spojrzałam w oczy Justina i odwróciłam się do drzwi. Udało mi się ?
*
Oto trzeci rozdział. Troche długi i nudny, ale to dopiero początek opowiadania, obiecuję, że w następnych rozdziałach będzie się działo ^^ zapraszam do czytania ❤
madeinpoland

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz